Artur Szpilka (22-4, 15 KO) przegrał z Brytyjczykiem Dereckiem Chisorą (31-9, 22 KO) w wadze ciężkiej podczas gali boksu w Londynie. Polak został znokautowany w drugiej rundzie, a cała walka trwała tylko cztery minuty i sekundę. "Szpila" dochodził do siebie przy linach, podano mu nawet tlen, żeby mu pomóc. To była czwarta porażka Szpilki na zawodowym ringu i niestety najszybsza w jego karierze.
Na nic zdały się buńczuczne zapowiedzi, choć i tak gdzie im do tych, które padały kiedyś ze strony Szpilki przed kolejnymi walkami. Teraz wszyscy w kategorii ciężkiej już wiedzą, że Szpilka ma "szklaną szczękę" i łatwo odłączyć mu prąd, w związku z tym każda następna walka z prawdziwym przeciwnikiem zapewne wyglądałaby podobnie do tej ostatniej. Zapewne tylko z powodu braku tej wiedzy wcześniej tak długo trwała walka z Deontayem Wilderem. Udało się wtedy Szpilce trochę nastraszyć Wildera i nie wiedział za bardzo z kim ma do czynienia. Teraz na taki efekt nie ma już szans, dlatego uważam, że kariera tego zawodnika w boksie właśnie się zakończyła. Czy ktoś chciałby jeszcze oglądać jego kolejne walki z Krzysztofem Zimnochem, czy z Marcinem Najmanem?
Andrzej Gołota, mimo że nie zdobył mistrzostwa świata i pod koniec kariery (niepotrzebnie przedłużanej) przegrał z Adamkiem, a nawet z Saletą, pozostaje ciągle najlepszym polskim zawodnikiem w kategorii ciężkiej na zawodowym ringu. Samo to, że trzy razy dostał szansę na walkę o tytuł mistrzowski (rzadko to się zdarza) świadczy o klasie zawodnika i uznaniu w środowisku bokserskim.
Jak potoczy się kariera nowej bokserskiej nadziei z polskimi korzeniami, czyli Adama Kownackiego (19-0-0, 15 KO), dowiemy się już 3 sierpnia, kiedy spotka się, co prawda z leciwym już, ale ciągle groźnym Chrisem Arreolą (38-5-1, 33 KO).
Inne tematy w dziale Sport