Nie ma tygodnia abyśmy się nie dowiedzieli o kolejnym artyście zbulwersowanym wiadomością z ZUS o wysokości przysługującej mu emerytury. Wylewali już krokodyle łzy w mediach: Wodecki, Rosiewicz, Cugowski, Rynkowski, Rodowicz, Tyszkiewicz, a ostatnio Sławomir Świerzyński, lider Bayer Ful, który jak pisze po 37 latach płacenia "wymaganych stawek" może liczyć na 386 zł emerytury. Ile wynosiły te "wymagane stawki" pan Sławek już nie napisał.
Żadna z osób, które dziś narzekają na wysokość swojej emerytury nie napisała, ile w rzeczywistości zapłaciła składek przez te 40 czy 50 lat pracy. A przecież, aby wyciągnąć coś z systemu, trzeba najpierw coś tam wpłacić. Nie liczą się lata stażu, choćby było ich i sto, tylko kasa, jaką wpłacimy przez te lata. A przecież piosenkarze i aktorzy mogli otworzyć firmę i rozliczać się jako samozatrudnieni (należy wyjaśnić, że część tak zrobiła i dziś ci nie mają pretensji), a składki opłacać na takich samych zasadach i w tej samej wysokości co w przypadku prowadzenia przedsiębiorstwa.
Ja mam propozycję dla każdego z tych narzekających, może ktoś odważy się i podejmie rękawicę? Nie mam co prawda emerytury ministerialnej, ale 2 i pół tysiąca złotych to jest i tak więcej, niż w niejednym z opisywanych przypadków. Zamienię się z każdym z tych artystów na ich emerytury pod jednym warunkiem. Niech mi wypłacą dziś w gotówce różnicę, jaką zapłaciliśmy przez te lata do kasy ZUS.
Mnie ZUS przez 44 lata zabierał prawie połowę pensji i dziś mam te 2 i pół tysiąca emerytury, bo według ZUSu każdy kto tam wpłaca składki przeżyje 82 lata z haczykiem i tyle będzie emeryturę pobierał, nieważne kobieta, czy mężczyzna. Tak mówią ZUS owskie statystyki, jak jest naprawdę wiemy najlepiej. Ilu z naszych znajomych nie doczekało w ogóle umierając "tuż przed", szczególnie po drakońskich "reformach" jakie zafundował nam na początku lat 90 obecny krytykant rządzących Balcerowicz, lub także po niedawnych akcjach tandemu Tusk-Rostowski, gdzie najpierw ukradziono prywatne oszczędności emerytalne z OFE, a następnie zmieniono prawo wstecz podnosząc znacznie wiek emerytalny. Jakoś wtedy nikt nie mówił o łamaniu prawa, demokracji, deptaniu sprawiedliwości społecznej, a "niezależne" Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy przyklepały to wszystko w imię tzw. konieczności wyższej, a tak naprawdę, aby ratować budżet i skórę wyjątkowo niekompetentnych polityków, którzy dzisiaj zamiast schować się ze wstydu, próbują uchodzić za autorytety moralne i polityczne.
Wracając do tematu, czy ktoś podejmie to wyzwanie i zgodzi się na taką uczciwą zamianę, bo jeśli nie, to chyba czas zaniechać wypłakiwania się do mediów i winą za swój los obarczać siebie, a nie innych?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo