„Widzę i słyszę idiotyczne interpretacje mojej wypowiedzi, bo tylko idiota mógłby porównać tragedię Aleppo z manifestacjami w obronie demokracji w Polsce” – napisał na Twitterze Janusz Lewandowski. W taki skandaliczny sposób próbuje się tłumaczyć ze swojej wczorajszych słów – również skandalicznych, próbując jednocześnie przekonać wszystkich, że nie powiedział tego co powiedział i co wyraźnie słychać na filmie.
"Parlament Europejski jest dziś w gorączce wyborczej, patrzy na Aleppo, a powinien patrzeć na ulice Warszawy" - to są jego słowa i tego się nie wyprze, tu nie ma miejsca na interpretacje, bo wypowiedź jest bardzo precyzyjna.
Wyjaśnienia opozycji, że termin 13. XII na debatę w PE został wybrany przez unijnych urzędników przypadkowo są mało wiarygodne w zestawieniu z zapowiadanymi na ten dzień protestami na ulicach Warszawy i innych miast polskich. Chodziło o to, aby podczas debaty pokazywać na gorąco mrożące krew w żyłach wrzutki z Warszawy, które w mniemaniu opozycji miałyby szokować europarlamentarzystów bardziej, niż strzelanie do cywilów w odległym przecież Aleppo.
Sądziłem dotąd, że mówienie o braku demokracji w Polsce i walkę o wolność opozycja traktuje z przymrużeniem oka, bo przecież takiej swobody dla manifestujących przeciw rządom nie ma w całej Europie, a już na pewno nie było za kadencji poprzedników tego rządu, w szczególności za Tuska, przekonałem się właśnie ze zgrozą, że oni naprawdę w to wierzą. W tym momencie wyznanie Lewandowskiego jakoś szczególnie nikogo nie zaskakuje. Czyżby te jego słowa rozciągały się na całą opozycję?
Inne tematy w dziale Polityka