Aresztowany został główny koordynator krajowego programu atomowego.
Prokurator zarzucił mu przyjęcie łapówki w wysokości 1,5 mln USD. Zatrzymany dyrektor odpowiadał za realizację szeregu kosztownych inwestycji w dziedzinie energetyki nuklearnej. Jego najbliższym współpracownikom, również zatrzymanym przez policję, zarzuca się przyjęcie jeszcze wyższych łapówek od krajowych i zagranicznych firm ubiegających się o kontrakty.
"Nareszcie ktoś wziął się za oszustów wydających olbrzymie publiczne pieniądze na niby budowanie pierwszej polskiej elektrowni atomowej, którą ogłosił z hukiem jakiś czas temu Donald Tusk, wyznaczając na szefa przedsięwzięcia, znanego ze skutecznej przedwyborczej sprzedaży stoczni tatarskiemu inwestorowi, Aleksandra Grada" - pomyślała zapewne większość czytelników.
Nic z tego, to nie u nas, to tylko w Brazylii. W naszej republice bananowej wszystko jest cacy.
No może poza tym, że bez oficjalnego odwołania program atomowy, jakby rozmył się na horyzoncie, a nasz dzielny Aleksander, który czego się nie dotknie, to skutecznie udupi, zdążył się ewakuować na równie zaszczytne i odpowiedzialne stanowisko w kolejnej dużej firmie państwowej, tuż przed wybuchem afery w "firmie atomowej".
Ujawniona właśnie w Polsce "afera atomowa" jak w soczewce ukazuje skalę niekompetencji i nieudolności ekipy związanej z obecną władzą. W lutym 2013 roku, kiedy szefem państwowej Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) był Krzysztof Kilian (dobry kumpel Donalda Tuska), a Aleksander Grad (b. minister skarbu w rządzie Tuska odpowiedzialny za aferę stoczniową) kierował zależną od PGE spółką PGE-EJ1, zawarto umowę o wartości ćwierć miliarda złotych (!) z prywatną firmą WorleyParsons na konsulting, doradztwo i "badania lokalizacyjno-środowiskowe" dotyczące planowanej elektrowni atomowej. Kontrakt ten podpisano mimo, że ABW ostrzegała aby tego nie robić z uwagi na niejasną strukturę organizacyjną WorleyParsons, oraz powiązania biznesowe z Rosjanami.
Po niespełna dwóch latach okazało się, że wspomniana umowa to ściema. WorleyParsons wzięła olbrzymie pieniądze, ale - zdaniem PGE - nie realizowała harmonogramu inwestycji. WorleyParsons twierdzi, że pieniędzy nie otrzymywała. Pewne jest jedno - projekt pierwszej polskie elektrowni atomowej kończy się fiaskiem i totalną kompromitacją. Niemcy już zacierają ręce. Gdy w Polsce niebawem zabraknie prądu, to oni będą nam sprzedawać nadwyżki swojej ultradrogiej "zielonej" energii...
Tymczasem, jak możemy się dowiedzieć, prawie 100 tys. zł miesięcznie wynosiła płaca w zarządzie spółek państwowego koncernu Polska Grupa Energetyczna zajmujących się przygotowaniem polskiej elektrowni atomowej - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Gazeta dotarła do oświadczenia majątkowego wiceministra skarbu Zdzisława Gawlika, który był wiceprezesem w atomowych spółkach PGE. W pierwszej połowie 2013 r. uzyskał wtedy dochód w wysokości 599 340 zł, czyli niemal 100 tys. zł miesięcznie.
Były minister skarbu Aleksander Grad na tym stanowisku zarobił 1 mln 63 tys. zł, czyli blisko 120 tys. zł miesięcznie.
W grudniu zeszłego roku do spółki Aleksandra Grada weszli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Powodem kontroli było podejrzenie o to, że spółka podpisywała kontrakty doradcze z różnymi podmiotami i istniało podejrzenie obchodzenia ustawy o zamówieniach publicznych. W dodatku CBA wytknęła spółce, że jako spółka Skarbu Państwa już bierze się choćby za sponsorowanie sportu a nie zrobiła jeszcze nic z rzeczy do których została powołana do życia. Główny zainteresowany zdążył tuż przed tym skutecznie ewakuować się do następnej strategicznej firmy państwowej. Po odejściu z atomowej spółki PGE został w lutym zeszłego roku wiceprezesem Taurona.
http://fakty.interia.pl/swiat/news-brazylia-aresztowano-szefa-programu-atomowego,nId,1861297
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/elektrownia-atomowa-w-polsce-prezesi-mogli,185,0,1814713.html
http://trescharchi.salon24.pl/508688,cba-w-polskim-atomie
Inne tematy w dziale Polityka