1305
BLOG
Czy zachwyceni przemówieniem Stinga wiedzą, że jego wiarygodność ws. Rosji jest żadna?
BLOG
Czy klaszczący dziś Stingowi po jego przemówieniu w Warszawie wiedzą, że jego wiarygodność w sprawie Rosji jest żadna?
Za nami wydarzenie muzyczne, o którym więcej mówi się w kontekście polityki, niż kultury. Koncert Stinga na PGE Narodowym komentowany jest szeroko za sprawą jego przemówienia zaserwowanego fanom pod koniec występu. Choć nie powiedział tego wprost, większość (i w Polsce i na świecie, bo rozpisują się na ten temat również media zagraniczne, w tym amerykańskie) zrozumiała, że mglista tyrada na temat demokracji odnosiła się także, a może przede wszystkim, do Polski. Zaproszenie w roli tłumacza jawnie niechętnego obecnej władzy młodego Stuhra, jakby potwierdza tylko tę wersję. Słusznie chyba zrozumiano, bo na innych koncertach takich apeli Sting nie wygłasza.
- Demokracja została zaatakowana. Zaatakowana w każdym kraju na świecie. Jeśli nie będziemy jej bronić, stracimy ją na zawsze. Ale demokracja to bałagan. Demokracja to frustracja. Demokracja bywa nieskuteczna. Wymaga ciągłej uwagi, ciągłej naprawy. Ale wciąż warto o nią walczyć. Alternatywa dla prawdziwej demokracji to więzienie. Więzienie umysłu. Alternatywa dla demokracji to przemoc, opresje, zniewolenie i milczenie. Ta alternatywa nazywa się tyranią, a każda tyrania oparta jest na kłamstwie. Im większa tyrania, tym większe kłamstwo - mówił artysta, a słowa jego tłumaczył znany "demokrata" Maciej Stuhr, który dziwnym trafem ma problem z zaakceptowaniem demokratycznych wyborów i rozstrzygnięć w Polsce.
Tym wiekopomnym wywodem upajał się i dzielił z nami na Salonie24 kontrowersyjny były wykładowca AGH, niezależny bloger oddany prawdzie, jak sam o sobie pisze, popadający w coraz większy obłęd, frustrację i śmieszność. Jego wpis jest tak plugawy i ubarwiony absurdalnymi porównaniami, że nie jest wart cytowania, potwierdza za to w całości w/w czynniki czyniące spustoszenie w psychice i postrzeganiu rzeczywistości przez autora. Mniejsza o to co gwiazdor myśli na temat polskiej polityki. Zapewne niewiele o niej wie, a całe to „niewiele” jest mu dostarczane przez ludzi o Stuhrzej mentalności. W dalszej części przemowy Sting przeszedł do wojny na Ukrainie, którą nazwał „absurdem zbudowanym na kłamstwie”.
W marcu, po wprowadzeniu pierwszych wojennych sankcji na ludzi i biznesy Putina, basista tak cieszył się w rozmowie z „Daily Mirror” z ich konsekwencji: - Żaden oligarcha w Wielkiej Brytanii czy gdziekolwiek indziej, nie jest w stanie zarezerwować koncertu, ślubu czy przyjęcia. Te dni się skończyły - powiedział. I jak się okazuje wiedział co mówi. Sam w marcu 2016 r. popędził do Moskwy (2 lata po aneksji Krymu), by zarobić okrągłą sumkę na występie dla syna Michaiła Gucerijewa, kremlowskiego oligarchy, który nie szczędził many, by dziecko świetnie się bawiło na swoim weselu. Muzyk z pięknym bukietem gratulował panu młodemu, byle tylko płatnik był zadowolony.
Stingowi nie przeszkadzało wtedy przed sześcioma laty, że gra do kotleta dla rosyjskich oligarchów w czasie okupacji Krymu i wojny w Donbasie, a już po wojnie w Gruzji, dwóch w Czeczenii, po bombardowaniu syryjskiego Aleppo. Zresztą takich występów miał więcej. Już w 2017 r., gdy grał w Sankt Petersburgu, Moskwie i Mińsku, czy w 2018 r. w czasie trasy po Rosji (Jekaterynburg, Kazań, Sankt Petersburg, Moskwa) mógł wystąpić z jakimś apelem ze sceny. Czy to zrobił? Niestety nie. Przyjechał teraz do Polski i niczym pożyteczny idiota gra w opozycyjnej, politycznej orkiestrze, wygłaszając patetyczne tyrady o demokracji, wzbudzając przy tym aplauz u antypisowskich ortodoksów. Taki z niego bojownik o demokrację. Lepiej niech już pozostanie przy muzyce, bo tylko potwierdza drastyczną opinię Kazika o artystach, że wszyscy artyści, to prostytutki. Pewnie tylko ceny mają różne?
Inne tematy w dziale Kultura