Nie bezpieczeństwo, nie zdrowie Polaków, o które Platforma Obywatelska zresztą nigdy szczególnie nie dbała, ale mrzonki, czyli senne marzenia Donalda Tuska, to prawdziwy powód nacisków na przełożenie wyborów z 10.V. Okazało się, że kandydatka Platformy na prezydenta okazała się jeszcze gorsza w tej roli, a przynajmniej mniej sprytna, niż wcześniejsza nominatka Tuska na "premierkę".
- Jeżeli wybory będą przesunięte, to wszystko się otworzy na nowo - ocenił były przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna, pytany, czy wtedy Małgorzata Kidawa-Błońska powinna pozostać kandydatką na prezydenta. Tym samym - być może - Schetyna zdradził tajny plan opozycji, która domaga się, aby wybory prezydenckie nie odbyły się 10 maja i istotny powód tak silnej determinacji w dążeniu do tego celu. Innej możliwości, aby teraz zamienić feralną kandydatkę, która porusza się w polityce, niczym słoń w składzie porcelany, po prostu w tej chwili nie ma, a sondaże są jednoznaczne i pokazują, że wybory w planowanym terminie ograniczyłyby się tylko do jednej tury, co się wiąże z ogromnymi oszczędnościami, a tym samym korzyścią dla Polaków.
Schetyna był pytany w radiu RMF FM, czy gdyby wybory prezydenckie odbyły się nie 10 maja, ale później np. jesienią bądź zimą, a być może w przyszłym roku, to Małgorzata Kidawa-Błońska powinna raz jeszcze kandydować, czy też ponownie powinno się przeprowadzić prawybory i w ten sposób wyłonić kandydata. "To decyzja Koalicji Obywatelskiej, jako takiej i oczywiście Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Uważam, że jeżeli te wybory będą przesunięte, to wszystko się otworzy znów na nowo" - oświadczył.
Były szef PO zwrócił uwagę, że trudno powiedzieć, ile będzie czasu na takie działania, i nie wie, jaki byłby scenariusz. Podkreślił, że jego zdaniem wybory "na pewno należy przełożyć". Na uwagę, że może to trwać nawet rok i należało wprowadzić stan wyjątkowy, Schetyna przyznał, że zdaje sobie z tego sprawę i wskazał na potrzebę "normalnej rozmowy" na ten temat. Podobnie zdaje się sądzić były premier. Jego kolejne monotematyczne wrzutki ograniczające się w zasadzie do tematu przesunięcia wyborów, w momencie kiedy trapią nas tak poważne problemy związane z epidemią, oraz przewidywane w związku z tym widmo zapaści gospodarczej świadczą, że zwietrzył swoją szansę. Liczy, że Polacy zmęczą się całą tą sytuacją i winą obarczą rząd, a wtedy on wkroczy i znów będzie mógł udawać wielkiego wodza większość czasu spędzając na boisku, lub bezczynnie przy drogich cygarach i zasłaniając się sztuczkami jakiegoś kolejnego Ostachowicza.
Jeśli teraz rząd się ugnie, a nie wykluczone, że sytuacja do tego zmusi, to po pierwsze opozycja będzie cały czas kwestionować uprawnienia obecnego prezydenta w wydłużonym okresie, a po drugie to ona będzie chciała decydować o dacie przyszłych wyborów biorąc pod uwagę najbardziej korzystne dla siebie sondaże. Jedno i drugie grozi anarchią i degrengoladą państwa, ale dotychczasowe działania opozycji pokazywały, że akurat to nie ma dla niej najmniejszego znaczenia. Dlatego zasłanianie się w tym przypadku bezpieczeństwem i zdrowiem Polaków to zwykła obłuda i hipokryzja. Propozycje zwielokrotnienia pomocy dla wszystkich z jednoczesnym zaniechaniem poboru podatków, jakie dziś są wysuwane, do niczego dobrego nie prowadzą, jeśli wprost nie do katastrofy. Obyśmy o tym nie zapominali, jeśli chcemy żyć dalej w miarę przyzwoitym państwie i bez deficytu być może przekraczającego cały dochód narodowy. Tu gra się toczy z jednej strony o chore, niespełnione marzenia, a z drugiej o życie nas wszystkich.
Inne tematy w dziale Polityka