Przyznam, że trudno jest mi to zrozumieć i nie znajduję żadnych racjonalnych argumentów, które by tłumaczyły takie zachowanie znanego tenora. Kilka miesięcy temu Marek Torzewski został oskarżony o przywłaszczenie 4550 zł. Sytuacja dotyczy pomyłki pracownicy Bialskiego Centrum Kultury, która honorarium za koncert innego tenora, Witolda Matulki, przelała na konto Torzewskiego. Torzewski ani jego menedżerka, nie poinformowali o pomyłce, ani nie dokonali zwrotu pieniędzy po wcześniejszych prośbach i monitach. Znany polski tenor ostatecznie został wezwany do sądu. Konsekwentnie twierdził, że otrzymana gaża miała stanowić zwrot kosztów podróży na występ w Białej Podlaskiej sprzed kilku lat. Niestety nie poparł swojej tezy żadnymi dowodami.
Ostatecznie Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej uznał go za winnego. Tenor musi nie tylko zwrócić wspomnianą kwotę, ale również zapłacić karę grzywny w wysokości 7,5 tys. zł. Taki obrót spraw krytykuje córka Torzewskiego. - Tutaj, moim zdaniem, chodzi o zniszczenie dobrego wizerunku mojego ojca, jego bliskich, z którymi jest bardzo związany i jego światowego dorobku […]Jak obserwuję zmiany, które się dzieją w Polsce, to moim zdaniem ludzie z dorobkiem, nieprzeciętni, "czyści", niemający afer są dyskredytowani. Depcze się ich, poniewiera, nie zważając na nic, a w ich miejsce wchodzą "nowe elity" na bardzo obniżonym poziomie. Taka polityka!". Można powiedzieć, argumenty całkowicie bez sensu i w dodatku niezasadnie miesza się do tego politykę i Polskę.
Córka tenora zauważyła też, że jej ojciec stawiał się w sądzie, mimo choroby nowotworowej: "Pomimo swojej niedyspozycji zdrowotnej (choroba nowotworowa) przyjeżdżał z Brukseli do sądu w Białej Podlaskiej. Agata Torzewska zaznaczyła też, że jej ojciec przedstawił dowody na swoją obronę. Wyznała, że tenor jest załamany sytuacją: - "Pierwszy raz widzę ojcowskie łzy bezsilności. Przytulam go do serca i będę przytulać do końca. To ja teraz mu będę powtarzać tak, jak on mnie kiedyś uczył, że dobro i prawda są silniejsze od zła i nieprawości". Słowa dobro i prawda użyte w tym przypadku wydają się wyjątkowo nie na miejscu. Wyrok jest nieprawomocny. Można się spodziewać, że Torzewscy będą składać apelację, a to wróży tylko powiększenie długu.
Sprawa wydaje się tak banalnie prosta, a użyta argumentacja tak bezsensowna, że aż poraża. Facet, którego także osobiście ceniłem za talent wokalny, został poinformowany, że na jego konto przez pomyłkę przelano pieniądze należne komu innemu, a on uznał, że zatrzyma je na poczet rzekomej należności sprzed kilku lat i upiera się w swojej racji. Mieszanie do tego jego choroby, czy "sytuacji w Polsce", to już nadużycie, które zasługuje na potępienie. Przypomina mi się w tym momencie zachowanie Cimoszewicza, który po potrąceniu kobiety na pasach był prawie umierający na chorobę nowotworową, a po skutecznym wysłaniu go przez Schetynę do Europarlamentu nagle cudownie ozdrowiał i od tamtego czasu temat jego choroby zniknął. Że czasami, aż tak trudno spojrzeć obiektywnie na proste z gruntu sprawy, które nas bezpośrednio dotyczą? I śmieszno i smutno.
https://gwiazdy.wp.pl/corka-torzewskiego-broni-ojca-chodzi-o-zniszczenie-jego-wizerunku-6460502720632449a
Inne tematy w dziale Kultura