W tamtą sobotę w programie "Superwizjer" zupełnie przypadkiem obejrzałem całkiem ciekawą historię trzech kobiet, które od dobrych kilku lat służą w armii ukraińskiej. Seans ten wzbudził we mnie dosyć sprzeczne odczucia. Poniżej dowiecie się dlaczego.
Zatem ów reportaż przedstawia historie zaprawionych w boju żołnierek, które z własnej woli wstąpiły do ukraińskiej armii, aby walczyć o wolność swojej Ojczyzny. Dużo je łączy, ale każda ma trochę inny rys psychologiczny. Jedna z nich przykładowo ma duże błękitne oczy i na pozór wydaje się bardzo łagodną osobą. Ale to właśnie z jej ust padły słowa o tym, że: "Najbardziej okrutną istotą ludzką jest kobieta. Jeżeli zezłościsz kobietę, to zawali ci się świat". Tenże cytat najlepiej zaś pokazuje, że w realu lepiej z nią nie zadzierać.
Inna znów występuje w tym reportażu pod pseudonimem "Konor" i jest daleko wyspecjalizowaną snajperką najczęściej strzelającą z karabinu o kalibrze 338 do celu odległego od 1100 do 1400 metrów. Z tego tria wyróżnia się ona najbardziej chłodnym podejściem do wykonywanych zadań i zrozumiałą ze względu na ich specyfikę przewrotnością myślową, chociażby gdy stwierdza: "My nie zabijamy wroga, nie polujemy na nikogo. My wykonujemy tylko zadania bojowe". Ponadto jako jedyna występuje w tym reportażu z zakrytą twarzą, toteż widać tylko jej oczy i kawałek nosa. A ten zabieg dodaje niesamowitej tajemniczości tej umundurowanej kobiecie.
Jednakże główna bohaterka "Żołnierek Ukrainy" nosi imię Lubow (z ukr. miłość), no i jako kapitan dowodzi ogniem baterii sześciu ciężkich armatohaubic, w tym tych przekazanych przez Polskę. Każda waży ponad 50 kg, a jedna przykładowo wystrzeliwuje ponad pół tysiąca pocisków. Lubow najbardziej w swoich wypowiedziach przedstawia realia wojny na Ukrainie, chociażby jak najlepiej pociskiem namierzyć czołg nieprzyjaciela. Niewątpliwie jest w tym bardzo skuteczna, albowiem sama o sobie mówi "że naszymi wrogami zapełniłam kilka cmentarzy". Mimo wszystko w owym reportażu sprawia wrażenie wrażliwej kobiety, której bardzo doskwiera to, że walka na wojnie uniemożliwia jej kontakt z 9-letnim synem.
Ponadto z tego reportażu można dowiedzieć się, że obecnie w armii ukraińskiej służy 45,5 tysięcy żołnierek, czyli prawie trzykrotnie więcej niż jeszcze 10 lat temu. Według oficjalnych informacji wszystkie one są ochotniczkami, a 5,5 tysiąca walczy na pierwszej linii frontu. Ukraińskie żołnierki w coraz większej liczbie stanowią więc o sile tamtejszej kilkusettysięcznej armii. Pytanie jednak, jaką cenę za to ponoszą? Na fanpage'u TVN-owskiego "Superwizjera" bohaterki reportażu Przedlackiego przedstawiane są bowiem takimi o to słowami: "Miały rodziny, kariery, przyjaciół. Mimo to zdecydowały się wziąć do ręki broń i stanąć do walki przeciwko rosyjskim okupantom".
Właśnie i nawet ten opis sugestywnie pokazuje, iż doszło tu do pewnego dysonansu życiowego. Z jednej strony "Błękitnooka", "Konor" i "Lubow" i im podobne niewątpliwie są bohaterkami, gdyż dzielnie walczą o wolność Ukrainy. Aczkolwiek z drugiej strony płacą za to olbrzymią cenę w kwestii czysto ludzkiej, nie mogąc się realizować jako matki, normalne żony, panie domu czy w życiu zawodowym. W reportażu daje też dużo do myślenia jedna ze scen, kiedy w ekipie "Lubow" zapanowuje "dzika" radość po tym, jak po idealnym namierzeniu w brutalny sposób zginęła cała załoga nieprzyjacielskiego czołgu. Każda wojna bowiem tworzy zasadę "lepszego" i "gorszego" życia, rozbudzając u człowieka najbardziej prymitywne, okrutne instynkty. Choć wiadomo, że takie zachowania wynikają z potrzeby odreagowania ogromu poniesionych krzywd, i to niezależnie o jaką wojnę chodzi. Ale przecież XXI wiek miał być czasem humanitarnego załatwiania wszelakich nieporozumień międzynarodowych. Niestety jednak wielcy tego świata ciągle twierdzą, że "Wojna to dobry biznes". A w każdym prawie konflikcie zbrojnym - jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Na koniec dodam, że reportaż Michała Przedlackiego trzyma całkiem wysoki poziom realizacji. Niedziwne więc, że za "Żołnierki Ukrainy" dostał nagrodę Grand Press 2024. Aczkolwiek niektórzy komentujący zarzucili temu reportażowi pewnego rodzaju propagandowość i prowokacyjność. Jednakże mnie w "Żołnierkach Ukrainy" najbardziej zainteresowała historia trójki bohaterek, które oddały najlepsze lata swojego życia za walkę w wojnie, która nie wiadomo, kiedy się skończy. Sam ten konflikt uważam zaś za całkowicie bezsensowny i do tej pory nie mogę uwierzyć w to, że ludzie ciągle zabijają się pod wpływem rozkazów w niby tak cywilizowanej Europie.
Inne tematy w dziale Kultura