WARSZAWO MOJA ŚWIĘTA...
Warszawo moja święta, czarna męczennico,
Pełna ran od granatów i grobów na skwerach,
Zryta barykadami na każdej ulicy,
Na których żołnierz polski co nocy umierał.
Na rogu Wspólnej wał się podnosił ponury,
Ziemia, piece i wanny, żelastwo ze składów,
I wielki autobus kołami do góry,
Do bezradnego dziwnie podobny owadu.
Na rogu Nowogrodzkiej stało smutne działo
I, strzelając do celu, wstrząsalo się dreszczem.
W puste, wybite okna slońce zaglądało
Dziwiąc się że miasto tak się broni jeszcze.
Ostrzeliwana Wola, żełosny Mokotów,
Ruiny Świetokrzyskiej, Trębacka i Złota,
Wierzbowa, rozwalona bombą z samolotu,
I bohaterstwem kobiet wsławiona Ochota.
W straszliwe ciemne noce płoneły ulice,
Gdy troje dzieci chore głód okrutny budził,
Widać było, jak w naglej ognia błyskawicy
Padały trupy domów, grzebiąc trupy ludzi.
Marszałkowska płoneła aż do placu Unii,
Pęd ognia barykady brał jak przeszkody.
Ciche szkielety domów w purpurowej łunie
Paliły się bezbronnie, bo zabrakło wody.
Do sypania barykad kamieni za mało.
Gdy serce tak twarde jak płyta betonu
Było w piersiach Warszawy, toby je wyrwała
I rzuciła na szaniec, wierna aż do zgonu.
Dzisiaj barykad nie ma. Żałosne kałuże
Rozlały się po dołach, a strome okopy
Strzaskanych płyt asfaltu spietrzyuły się w górze
Zasadzką, zastawioną udr eczonym stopem.
Rany domów czerwone krwawią się na śniegu.
Okna, jak ślepe oczy. Próżno świt uderza
W ściany ze zbitych desek w nieżywym szeregu.
Już sprzed Głównego Dworca zniknął grób żołnierza!
O, miasto umęczone! Na zawsze spamiętasz
Roje zerwanych drutów, którymi wiatr chwieje
I Łazienki, w żołnierski przemienione cmentarz,
Gdzie Niemcy nie pozwolą chodzić po alejach.
Aż raz polski samolot nad tobą zawarczy
I zmartwychstaniesz, depcząc Antychrysta dzieło.
Virtuti Militari będziesz miała w tarczy.
Krzyknierz piersią przebitą: Jeszcze nie zgnęła!
Rany twoje owinie bluszcz, bandaż zielony.
Wisła je piaskiem złotym opatrzy i mułem.
Wież twoich zdruzgotane, kalekie korony
Całować będzie w locie biala pierś jaskółek.

zdjęcie archiwalne: z sieci http://www.kwadryga.com/product_info.php/dunin-wasowicz-krzysztof-warszawa-latach-1939-1945-p-751
WARSZAWA
Ach, tu był dom! Nasz dom. Warszawa.
Nad Wisłą Praga. Trzeci most.
I nagle - czarno-biała zjawa
Złowieszczych liter: Warschau Ost.
Na posterunku - żołnierz wraży
Nogi w kamienny wspiera blok.
W jakiejś pobladłej polskiej twarzy
Ściemnia się, chmurzy - gaśnie wzrok.
Zamiera w piersi krzyk rozpaczy,
mąci się w oczach cały świat,
Czerwoną pręgą w nim się znaczy
Stóp barbarzyńskich krwawy ślat.
W świecący kryształ polskiej wiry
Zbójeckiej pięści bije cios.
Mnoży się zbrodnia, nie ma kary,
Pod puste niebo rośnie stos.
Bez cudu, bez piorunów z góry
Do końca będzie nam się szło,
Aż się zachłysnie los ponury,
Aż krwią swych trzewi plunie zło.
Aż straszną zacznie wracać falą
Rozpętanego szału prąd,
Aż się na zbrodni gniazdo zwalą
I noc, i mord, i śmierć - i Sąd!

zdjęcie archiwalne: z sieci http://www.kwadryga.com/product_info.php/marcinkowska-wita-kroniki-generalnej-guberni-opowiadania-kraju-pod-okupacja-niemiecka-p-2473
Kolejny wiersz przeskrybam później. - Niesforne Dziecię Gutenberga.
Ciekawy świata i życzliwy ludziom, ale nie pozbawiony szczypty złośliwości niezbędnej do przeżycia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura