Prezydent Andrzej Duda uważa, że prawo wprowadzenia ograniczenia kadencji wójta, burmistrza, prezydenta miasta nie powinno działać wstecz, ale widzi możliwość rozważenia sensu kadencyjności w przyszłości. PiS ustami Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, uszanował ten pogląd i zapowiedział wycofanie się PiS z obowiązywania kadencyjności już od najbliższych samorządowych wyborów. Można powiedzieć, że „kliki lokalne” odetchnęły.
Wybory samorządowe od parlamentarnych czy prezydenckich różnią się zasadniczo.
W wyborach samorządowych głosuje się za pracą (obiecaną lub w obronie pracy) i wynikającymi z tego interesami swoimi i lokalnej grupy do której należy (podział - rozdziału funduszy publicznych min. w ramach przetargów, z wolnej ręki – patrz Ustawa – Prawo zamówień publicznych). Wszystko opakowane w ramach decentralizacji władzy. Przy wyborze bezpośrednim wójta, burmistrza, prezydenta miasta – istotne znaczenie mają zebrane pieniądze na kampanie (zwłaszcza tzw. nieoficjalne), które pochodzą od danej grupy stojącej za kandydatem i biznesu lokalnego (daje fundusze wszystkim stronom, ale różne kwoty). Wobec braku odpowiedniej obudowy instytucjonalno-prawnej państwa (czy państwo pozwoli „kraść zgodnie z prawem” czy nie pozwoli, także na szczeblu lokalnych; skuteczna kontrola organów państwa nad przestrzeganiem ustawy o zamówieniach publicznych, wydatkowanymi środkami publicznymi i składanymi oświadczeniami majątkowymi oraz zniesienia progu referendalnego dotyczącego odwołania z urzędu wykonawczego) i mechanizmu kontrolnego (w tym naturalnego jakim jest kadencyjność) chroniącego jednostkę przed pychą władzy (zwłaszcza lokalnej) - demokracja bezpośrednia przeradza się w oligarchię, dokonaną rękami suwerena (brak kontroli suwerena). Niekiedy autorytarne rządy lokalne (decyduje min. o pracy i bycie zadłużonych kredytami jednostek) wobec których jednostka i wspólnota społeczna, staje się i jest – bezradna oraz bezbronna.
Nie ma wówczas przejrzystości życia publicznego. Nie ma także godności osób i wolności, w tym wolności słowa i dostępu do rzetelnej i prawdziwej informacji. Mamy za to układ powiązań pomiędzy władzą lokalną a wymiarem sprawiedliwości (Policja, Prokuratura, Sądy), który jest dla społeczności lokalnej najbardziej uciążliwy i dokuczliwy. Nie ten na górze, ale ten na dole, z którym stykają się na co dzień. Powiązań, które powodują, że dane gminy czy powiaty się nie rozwijają. Są w stagnacji. Nie ma dopływu świeżej krwi. Suweren doświadcza, niekiedy na własnej skórze lub skórze, tego kogo zna, poczucia niesprawiedliwości państwa wobec osób. Widzą zło i patologię, ale nie są w stanie z tym nic zrobić. Piętnując patologię, otrzymują nagrodę w postaci pałki aparatu urzędniczego i tzw. sprawiedliwości Patologia na górze, ich mniej interesuje, nie dotyka ich bezpośrednio. Nie znają tych ludzi. Znają ich z telewizji, internetu i innych mediów. Patologiczne mechanizmy na dole, dotykają Ich bezpośrednio.
Wprowadzenie zakazu kandydowania dla tych, co swoje urzędy sprawują co najmniej 8 lat jest krokiem, w kierunku obrony jednostki przed pychą władzy. Łamie Ich przekonani o swojej doskonałości i wyższości, gdzie pycha pokazuje w odbiciu lustrzanym, iż są nie zastąpieni i muszą się dla „dobra” innych przyspawać się do stołków (poświęcić). Skoro są tak dobrzy, to w czym problem - pokażą w życiu codzienny co potrafią, żyjąc miesięcznie nie za pieniądze publiczne. Do emerytury trwać na danym urzędzie nie muszą. Takie trwanie jest wręcz patologiczne.
W wyborach ogólnopolskich lud głosuje za obietnicą (patrzy co jemu obiecano, jak na tym skorzysta) i oczekuje ich realizacji.
Jeżeli PiS i Prezydent nie zaproponuje alternatywnego mechanizmu rozbicia tych patologicznych powiązań na dole, w samorządach (Warszaw w Polsce jest tyle co gmin i powiatów tzw. samorządowych) – a więc mechanizmu ochronnego, który będzie chronił osoby przed pychą władzy – to może już zacząć się pakować. Nawet 500 plus i obniżenie wieku emerytalnego nie pomoże. Nie pomoże też obniżenie obciążeń tzw. ZUS, gdzie każdy w sposób namacalny miesięcznie widział będzie w swoich portfelach (bez którego PiS nie wygra wyborów parlamentarnych) więcej pieniędzy, za które będzie mógł kupić dobra oraz podwyższenie stopy wolnej od podatku.
Obrona działania prawa wstecz nie przekonuje.
Brak pomysłu na rozbicie tych patologii np. poprzez wprowadzenie w ramach przejrzystości życia publicznego – zakazu kandydowania na radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, dla osób które mają postawione zarzuty lub akt oskarżenia został skierowany do Sądu w związku z przestępstwem umyślnym wynikającym z kodeksu karnego lub karno-skarbowego. Nie oszukujmy się, bardzo wielu do samorządów idzie, nie dlatego, że są tak dobrymi fachowcami, tak mądrzy ale dlatego, iż to daje im wygodne i zasobne życie. Sposób na życie. Daje im wysoki status społeczny. W samorządach jednostki nie muszą rywalizować, jak w przypadku biznesu - z najlepszymi na świecie jednostkami i firmami. Są nadbudową, niczym więcej. Nie ma tam dlatego służby czy poczucia dobra publicznego.
Nie chodziło o wprowadzenie dwukadencyjności, ale wprowadzenie w Ustawie – Kodeks Wyborczy zakazu kandydowania, dla wszystkich, co swoje urzędy sprawują co najmniej 8 lat. Tak samo, jak z działaniem prawa wstecz wprowadzono zakaz kandydowania osób skazanych prawomocnie z oskarżenia publicznego.
Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 20 stycznia 2009 (P 47/07) stwierdził, że obowiązek rozwiązania umowy o pracę z pracownikiem samorządowym skazanym prawomocnie za przestępstwo umyślne jest zgodny z konstytucją. Ile współcześnie mamy osób na kierowniczych stanowiskach, skazanych za przestępstwo umyślne czy wobec których prokuratura skierowała akt oskarżenia?
Istnieje w przepisach prawa coś takiego, jak zawieszenia w czynnościach służbowych (art. 276 kpk). Mówi także o tym ustawa o pracownikach samorządowych (art. 35 przewiduje także zawieszenie z mocy praca stosunku pracy pracownika samorządowego w przypadku tymczasowego aresztowania). Brzmienie art. 276 kpk wskazuje na szerokie jego zastosowanie. Poza zawieszeniem w czynnościach służbowych prokurator może także wydać decyzję o zawieszeniu prawa do wykonywaniu zawodu albo nakazać powstrzymanie się od określonej działalności.
Zastosowanie przewidzianego w art. 276 kpk nie izolacyjnego środka zapobiegawczego jest nie tylko okolicznością niedotycząca pracodawcy, ale jest to przeszkoda dotycząca pracownika, w stosunku do którego toczy się postępowanie karne, które zawsze odnosi się do konkretnej osoby i zarzuconego jej czynu zabronionego. W takim przypadku na pracodawcy jako wykonawcy orzeczonego postanowieniem sądowym zakazu, ciąży obowiązek niedopuszczenia pracownika do świadczenia pracy.
Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 24 stycznia 2014 r. III PK 51/13 orzekł, iż brak jest podstaw prawnych do nabycia przez pracownika samorządowego wynagrodzenia za czas nie wykonywania pracy z powodu zawieszenia w czynnościach służbowych, w związku z zastosowaniem wobec niego środka zapobiegawczego. Stwierdził, że w okresie obowiązywania zawieszenia w pełnieniu czynności służbowych pracownik samorządowy doznaje jedynie pewnych ograniczeń w zakresie aktywności zawodowej. Orzecznictwo sądów idzie też w kierunku, iż pracownik zawieszony w czynnościach służbowych, może przecież zawsze podjąć inne zatrudnienie, tj. takie, które nie koliduje z jego zawieszeniem w czynnościach służbowych oraz z zakazami np. wynikającymi z art. 30 ustawy o pracownikach samorządowych oraz art. 27-28 ustawy o samorządzie gminnym.
Tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, rzadkiego stosowania art. 276 kpk wobec np. osób zajmujących stanowiska kierownicze w organach wykonawczych i uchwałodawczych na szczeblu samorządowym.
W dojrzałych demokratycznych państwach prawa, z bogatym dziedzictwem republikańskiej formy rządów, sama osoba ubiegająca się w wyborach bezpośrednich lub pośrednich o Urząd – powinna wiedzieć, że musi do wyjaśnienia oskarżeń lub podejrzeń wycofać się z życia publicznego, w tym także lokalnego.
Jeżeli coś takiego nie następuje, trzeba to uregulować w Kodeksie Wyborczym (ustawowo). Wymaga tego przejrzystość życia publicznego.
Brak wprowadzenia mechanizmów kontrolnych i ograniczających możliwość kandydowanie na urzędy wykonawcze i uchwałodawcze w samorządach, powoduje, że można będzie powiedzieć, ze smutkiem, iż PiS i Prezydent zagłosowali na PO/PSL, zanim suweren pójdzie do urn. Oddali samorządy bez walki, nawet zostawił lokalne struktury PiS, które często z drugiego krańca Polski, autokarami czy pociągami przyjeżdżali do Warszawy na demonstracje organizowane przez PiS, po 10 kwietnia 2010 roku. Bez nich (żelaznego rdzenia) PiS byłby nadal w ławach opozycji. Lokalni działacze PO i PSL, już śmieją się w twarz, działaczom lokalnym PiS. Mogą już otwierać korki z szampanem.
Lepiej być mądrym przed szkodą, niż po szkodzie – zwłaszcza, jak samorządy będą blokowały działania inwestycyjne PiS np. związane ze zmianą sojuszy geopolitycznych – bo tym jest „Jeden Pas. Jedna Droga”.
Pewnie w Polskim prawodawstwie nie ma wypracowanych warunków odstąpienia od zasady lex retro non agit, takich, jak:
- naruszenie zasady niedziałania prawa wstecz nie może być zabronione przepisami prawa (art. 31 ust. 3 Konstytucji RP oraz art. 233 ust. 1 Konstytucji RP, art. 5 ustawy z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych);
- ewentualne odstępstwo od zasady niedziałania prawa wstecz musi być przewidziane jedynie w formie ustawowej i w sposób pozwalający bez wątpliwości odczytać, że intencją ustawodawcy było stosowanie aktu z mocą wsteczną;
- odstąpienie od zasady niedziałania prawa wstecz powinno następować w sytuacji wyjątkowej i usprawiedliwionej szczególnymi okolicznościami np. konieczność dania pierwszeństwa realizacji innej konstytucyjnej zasady czy wartości (zasada sprawiedliwości społecznej czy przejrzystości życia publicznego czy „unieszkodliwienie skutków działań dokonanych w celu niegodziwym, albo skierowanych na obejście prawa” oraz „gdy nowa regulacja prawna ma na celu wskazanie prawidłowego rozumienia prawa dotychczasowego”).
Zasada dobra publicznego (art. 1 Konstytucji) jest pierwszą zasadą wymienioną, najważniejszą wymienioną w Konstytucji. Pierwszeństwa interesu publicznego, przed interesem indywidualnym.„Ważny interes publiczny” jest też przesłanką skrócenia lub pominięcia vacatio legis.
Polska zasługuje na przejrzystość życia publicznego, na to, by po najwyższe stanowiska w państwie i samorządzie sięgali ludzie nieskazitelni. Polska zapłaciła za to krwią najlepszych synów tego narodu.
Samorządność to nie wolna amerykanka, musi podlegać skutecznej kontroli organów państwa. Trzeba zmienić ustawy o samorządzie gminnym, powiatowym i wojewódzkim oraz ustawy z dnia 24 lipca 1998 r. o wprowadzeniu zasadniczego trójstopniowego podziału terytorialnego państwa.
Powtórzę jeszcze raz, samorząd powiatowy w takiej formie, tak mały ludnościowo i terytorialnie, takimi kompetencjami - jest zbędny. Powiat powinien być pierwszy szczebel administracji rządowej, wyposażony w narzędzia kontrolne w stosunku do gmin, znajdujących się na jego terenie administracyjnym.
Jeżeli któremukolwiek z posłów PiS wydaje się, że już wybory na następną kadencję są wygrane, widzi się już w ławach poselskich na następną kadencję – to oznacza, że jest w niewłaściwym miejscu i na niewłaściwym stanowisku.
Niech PiS i Prezydent zastanowi się, dlaczego mimo, że realizuje swój dobry program wyborczy, nadal nie może przebić sufitu 35% poparcia, a nawet pikuje w dół. Dlaczego kilkanaście procent wyborców deklaruje, że nie wie na kogo zagłosuje. Niech zobaczy, kto jest drugim wyborem dla wyborców PiS. Prezydenta Komorowskiego i PO przy władzy ogólnopolskiej już nie ma. Za 2 lata mało kto będzie pamiętał, co wówczas było. Nowe pokolenie będzie już posiadało prawa wyborcze.
PiS musi doprowadzić do sytuacje, że to ludzie sami będą bronili działań naprawczych Państwa, a tym samym bronili PiS-u. Obecnie PiS broni przed sklasyfikowania Polaków, jako ZASÓB. Mimo tej codziennej walki Rządu i Prezydenta, aby Polacy i Polki przestali być ZASOBEM – przegrywa walkę propagandową.
Aby zastosować właściwe narzędzia trzeba problem ująć od wewnątrz w trzech aspektach: politycznym, gospodarczym i społecznym. Jeżeli zabraknie któregoś z nich, nie osiągnie właściwego efektu. Wtedy przejęte instytucje propagandowe można wypełnić właściwą narracją np. w dziedzinie szeroko rozumianej kultury. Zstąpić poprzyszywane pieszczochy rodem z PRL-u (Marksa i Engelsa - miłej i przyjaznej twarzy rozrywkowej dla rozbawienia klasy robotniczej miast i wsi oraz współpracującej z nimi inteligencji, deprawatorów kolejnych pokoleń), a nie fascynować się, czy będą w Opolu czy gdziekolwiek indziej. Wypełnić te symbole PRL, swoim przekazem i narracją, opartą rodem na I RP.
Bez rozbicia lokalnych patologii w samorządach, PiS straci żelazny elektorat, który w pewnym momencie machnie na niego ręką.
Likwidacji tej fasadowej demokracji sprowadzonej do procedur i produkcji prawa (nie przypadkowo jesteśmy lider w UE w dziedzinie produkcji prawa, 56-krotnie więcej przepisów niż w Szwecji i kilkukrotnie więcej niż w Czechach, Słowacji i na Węgrzech), jest koniecznością.
Profesor Witold Modzelewski w programie prowadzonym przez Magdalenę Ogórek „Studio Polska”, stwierdza w dniu 20 maja 2017, że:
„Nie ma prawa, są poglądy. Rządzi prawem ten, kto napisał projekt. Skąd się bierze treść: z woli politycznej, szarej strefy w tworzeniu projektów. Nie wiemy kto projekty napisał. W dziedzinie podatkowej jest 35 tysięcy interpretacji, co rok wydawanych. Nad regulacja. Prawnicy w tym gąszczu przepisów nie są w stanie się połapać, ani nadążyć aby to wszystko przeczytać. Mówimy, że jest zagrożona demokracja, kiedy ta demokracja nie czyta projektów, które uchwala. Procedury nie dają szansy ustawodawcy przeczytać, co jest w projektach. Jeżeli konstytucja się nie sprzeciwiła procesowi sprywatyzowania prawa, czyli nie wiadomo kto tworzy, w czyim interesie itd. - to z naszym ustrojem nie jest najlepiej i powinien zostać zmieniony. Legalne można kupić ustawę, w tym znaczeniu, że się to akceptuje – do momentu, jak kogoś nie skażemy za popełnienie przestępstwa, wszystko jest legalne. Prawo nie może być biznesem. Tworzenie prawa jest biznesem. Interpretacja prawa jest biznesem. Stosowanie prawa jest biznesem. Sprywatyzowano prawo. Jego tworzenie. Lobby pisze prawo. Prawo w pewnym zakresie będzie biznesem, ale stworzono z prawa biznes. Zatraciliśmy wprowadzanie ładu społecznego przez prawo. Jeżeli wszystko jest biznesem, to etyka też staje się biznesem”.
Tak więc drogi PiS i Szanowny Panie Prezydencie, gdzie w tym jest dobro osoby, dobro publiczne, dobro obywatela, etyka, przejrzystość życia publicznego, suweren czy demokratyczne państwo prawa. Gdzie w tym jest ład społeczny?
Samorządy są zainteresowane pozostawieniem stanu prawnego (wyboru, zakresu kompetencji oraz obudowy instytucjonalno-prawnej) w tym zakresie bez zmian. Są uczestnikiem i beneficjentem status quo. Chcą być tzw. małymi księstwami. Oczekując przy tym większej decentralizacji środków finansowych.
Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania źródła z linkiem.
PS. Z tego blogu będę wyrzucał komentatorów, którzy nie używają w swoich rozważaniach definicji systemów politycznych. Także tych, którzy próbują zaciemniać obraz teoriami spiskowymi, a więc oszołomom dziękuję. Szarlatanom i innym tego typu, także dziękuję.
Będą usuwani, wszyscy którzy mają Polską Rację Stanu obok i chcą być elementem obcej doktryny i nie widzą potrzeby, aby Polska realizowała swoją doktrynę.
System polityczny czyli ogół organów państwowych, partii politycznych oraz organizacji i grup społecznych i interesu (formalnych i nieformalnych), uczestniczących w działaniach politycznych w ramach danego państwa oraz ogół generalnych zasad i norm regulujących wzajemne stosunki między nimi. Rozpatrujemy to w aspekcie politycznym, gospodarczym i społecznym w ramach struktury wewnętrznej i zewnętrznej.
Inne tematy w dziale Polityka