Piłka nożna to bardzo poważna polityka globalna, dlatego warto się jej przyglądać i śledzić trendy. Kluby mają gigantyczne budżety, przychody. Piłkarze, trenerzy selekcjonerzy zarabiają olbrzymie pieniądze. Są doskonałym nośnikiem propagandy. Wszystko, co kończy się kompromitacją polskich drużyn czy reprezentacji jest poważne, ponieważ kompromituje się państwo polskie. Wszystkim zawirowaniom, decyzjom, zmianom, zwycięstwom, porażkom, klęskom, kompromitacjom, sukcesom, prowadzonej polityce przez federacje krajowe, europejskie czy światowe, należy się przyglądać dość uważnie, Niczego nie lekceważąc.
Nie przypadkowo Rosja zabiega o jak najszybszy powrót federacji do rywalizacji międzynarodowej. Na powrót samodzierżawia wypełnionego prawosławiem nie możemy się zgodzić, ale jak Republika Tatarstanu, Republika Komi, Republika Ingi, Republika Kozacka czy Federacyjna Republika Kaukazu, Republika Powołża, Republika Kałmucji, Republika Sacha, Republika Jakucka, Republika Uralska, Republika Dalekiego Wschodu zgłoszą akces np. do Unii Europejskich Związków Piłkarskich, Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej, wtedy niezwłocznie należy wspierać takie aspiracje i dążenia.
Musimy sobie postawić pytania:
czy kluby polskie mają dostarczać kapitał ludzki Reprezentacji Polski (kluby pracują na sukces reprezentacji)?
czy reprezentacja jest instrumentem klubów, a kluby są takimi wolnymi elektronami?
w jaki sposób posługiwać się klubami zagranicznymi dla osiągnięcia sukcesu reprezentacji Polski?
Państwo polskie daje duże pieniądze na stadiony, orliki, boiska - w tym z nawierzchnią sztuczną. Czas sprawdzać, jaką dają wartość dodaną, aby inwestycje zaczęły przynosić zwrot w aspekcie politycznym, gospodarczym i społecznym. Kluby w II czy III lidze mają piękne stadiony.
Jak trenerzy tych małych klubów w małych miasteczkach i wioskach, mają powiedzieć młodemu dziecku - trenuj, przykładaj się do treningu, staraj się wykonywać ćwiczenia dobrze - a kiedyś Legia, Widzew, Górnik Zabrze, Wisła Kraków itd. dadzą Ci szansę. Trener widzi, że nie dostają szansy, na pewno nie tak, jakie są oczekiwania. Wywieranie presji nawet na piątym, szóstym, siódmym poziomie, gdzie grają amatorzy dla przyjemności, dla zabawy, dlatego, że kochają klub, kochają piłkę nożną. Wyplenianie radości z gry w piłkę, wspólnego przebywania. Ściąga się z całej Polski trampkarzy/juniorów do akademii wielkich klubów w Polsce - i co dalej? Później okazuje się, że to okres całkowicie stracony. Zawodnik stał się starszy.
Nasz problem nie jest w selekcjonerze Fernando Santosie, są znacznie głębsze. Sięgają nawet systemu edukacji, który od czasów marksistowskich nie wiele się zmienił. Przeładowane zbędnymi informacjami programy (tzw. podstawy programowe), masę lekcji zadawanych do odrobienia, zbędne przedmioty. Dziecko w szkole ma lekcje 14 - 16, gdzie nie gdzie na dwie zmiany. Zajęcia dodatkowe - łącznie 10 - 14 godzin pracy (idealne przygotowanie nie do służby państwu ale do pracy jako zasób w korporacji). W efekcie wypalenie młode dzieci od których ciągle coś się oczekuje i zadowoleni z siebie samych na imprezie integracyjnej nauczyciel, z środków funduszu socjalnego. Brak systematyczności powtarzalności na każdym kroku (także bark na boisku).
Problemy, które ma obecny selekcjoner mieli również inni selekcjonerzy w XXI wieku. Kontuzje kluczowego zawodnika np. Jakuba Modera, i całe koncepcje, drużyna posypała się jak domek z kart. Inni przechodzą z ligi do ligi, z klubu do klubu, okazuje się iż grają ogony lub siedzą na trybunach. Zmieni się trener w klubie zagranicznym, straci zaufanie do zawodnika, a ten więcej mecze ogląda na stadionie, niż jest czynnym uczestnikiem. Trzeba szukać nowego zawodnika, nowych ustawień, zgrywać zespół itd.
W tych eliminacjach idzie nam, jak po grudzie, mimo, że w eliminacjach do Mistrzostw Europy trafiliśmy na najsłabsze drużyny, jaki można sobie wyobrazić. Praktycznie, z Mołdawią, Albanią, Wyspami Owczymi, a nawet z Czechami zawodnicy Polscy grający w klubach Ekstraklasy (nieliczni) powinni sobie poradzić.
Ekstraklasa nie jest taka słaba, jak się wydaje. Legia, Raków będą dalej grać w fazie grupowej Ligi Konferencji, Lidze Europy. Lech Poznań został wyeliminowany przez błędy sztabu szkoleniowego. Może to i dobrze, że idzie, jak po grudzie.
Selekcjoner przed meczami w ramach eliminacji ma w zasadzie dokonać wyboru personalnego zawodników, rozpracować przeciwnika w detalach i przekazać wiedzę zawodnikom, przygotować taktykę. Poruszanie, asekurację i współpracę poszczególnych zawodników i formacji. Pracować nad stałymi fragmentami (nie wejdzie na boisko i nie dogra piłki), kierować zespołem w trakcie meczu - ma możliwość dokonania pięciu zmian, czyli w trakcie meczu może wymienić blisko połowę drużyny, która rozpoczęła mecz.
W meczach reprezentacji Polski poraża najbardziej tempo operowania piłką, wolne wręcz ślamazarne, królują podania do tyłu i w poprzek boiska. Odczuwalny jest lęk w zagraniu piłki. Statystyka posiadania piłki wygląda ładniej, przecież utrzymujemy się przy piłce, ale brak akcji i strzałów celnych. Jaki z tego plus, skoro mecz wygrywa ten, kto strzeli więcej bramek. On wtedy zbiera zaszczyty. Nie ma gry na jeden czy dwa kontakty, płynności w akcjach, zmiany tępa gry. Nie ma determinacji zawodników, takiej, jaką mieli piłkarze Mołdawi, Czech, Albanii, Wysp Owczych. Nie ma wysokiego pressingu. Poraża pokazywanie się piłkarzy na pozycjach, wychodzenia do gry. Selekcjoner tego za piłkarzy nie zrobi.
Nie można wygrać meczu bez braku oddawania celnych strzałów na bramkę przeciwnika. Może się zdarzyć, że przeciwnik sam na własną bramkę odda celny strzał, po którym piłka zatrzepocze w siatce.
Na palcach jednej ręki w każdym meczu reprezentacji od czasów selekcjonera Adama Nawałki można policzyć bardzo dobre dogranie piłki ze stałych fragmentów (rzuty rożne, rzuty wolne, a także rzuty z autu). Poraża nonszalancja np. brak determinacji odbioru piłki po stracie piłki przez zawodnika, powstrzymaniu przeciwnika w działaniach ofensywnych.
Nie ma przysłowiowego gryzienia trawy, a jest granie asekuracyjne, takie aby przypadkiem nie doznać urazu czy kontuzji. Nie widać, że piłkarze walczą dla Chwały i Dobrego imienia Polski, dla kibiców, dla własnego honoru, dla własnej sławy. Nie do zaakceptowania jest postawa piłkarzy, jak w meczu z Czechami, Mołdawią, Albanią w Tiranie. Przeciwnik gra twardo i zdecydowanie, a nasi piłkarze odpuszczają. Tracą bramki na początku meczu, od razu zwieszają głowy, mimo, że zostało prawie 90 minut, jak w meczu z Czechami. Nawet nie ma woli oddawania strzałów z dystansu.
Niestety piłkarze od bardzo wielu meczy sprawiają wrażenie, jakby grali przeciwko Robertowi Lewandowskiemu i selekcjonerom.
Nie mamy w tej chwili najzdolniejszego pokolenie w całej historii polskiej piłki. Pokolenie lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku było zdolniejsze, tylko marksiści rządzący w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej pozbawili ich stania się gwiazdami piłki światowej. Pozbawili Ich w aspekcie społecznym wysokiej pozycji w hierarchii światowej piłki nożnej, w tym wysokich funkcji w organizacji po zakończeniu kariery piłkarskiej czy trenerskiej. W aspekcie gospodarczym ograniczyli ich zarobki finansowe, a przez to możliwość zgromadzenia pokaźnego majątku. W aspekcie politycznym oddziaływania na wydarzenia krajowe, regionalne, europejskie i światowe. Przecież tych zawodników mało kto zna. Zrobili to z pełną świadomością, wiedząc, jak ważnym elementem w realizacji doktryny politycznej państwa (o ile taką doktrynę państwo posiada) do wewnątrz i na zewnątrz państwa ma sport i piłka nożna.
W latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych rozwiązania systemowe UEFA i FIFA (liczba miejsc na mundialu) nie pozwoliły zagrać na europejskim mundialu. W latach dziewięćdziesiątych dobór niewłaściwych selekcjonerów powodował, że na mundiale światowe piłkarze nie pojechali.
Fernando Santos podkreśla, że miał łącznie tylko 10 dni treningu. Postawi w meczach eliminacyjnych na zaciąg piłkarzy, imion i nazwisk grających w ligach zagranicznych. Zawodników tak doświadczonych, że sami bez selekcjonera powinni wiedzieć, jak wygrać mecz z Mołdawią, Albanią. Czyli na tych, co stawiali poprzednicy.
Problem jest jeden. Nasi piłkarze nie są zawodnikami wiodącymi w klubach, czyli takimi od których trener zaczyna ustalanie składu na każdy mecz, wokół których buduje drużynę. Po wejściu w życie Prawa Bosmana (orzeczenie sądu, dla mnie decyzja polityczna, wiążąca się już wtedy z planowaną przez elity Berlina państwa europejskiego - kluby stają się korporacjami wielonarodowościowymi) kluby mogą przebierać w piłkarzach, jak w ulęgałkach. Polscy piłkarze są częścią jedenastek wyjściowych, ale w każdej chwili do zastąpienia. Uzupełnieniem na poszczególnych pozycjach.
Jedynym wyjątkiem jest Robert Lewandowski, do niego i pod niego dobiera się zawodników do zespołu. Może to boli kolegów z reprezentacji. Nie wiem. Nawet w klubach Ekstraklasy polscy piłkarze, to raczej nie liderzy potrafiący zadecydować o wyniku meczu. Gdyby Wojciech Kowalczyk, Tomasz Hajto rozpoczynał w obecnej dekadzie karierę piłkarską, podzieliłby zapewne los wielu innych zdolnych piłkarzach, którzy poprzez to, że się na nich nie stawia (w praktyce nie dostają szansy), wypycha się z klubów Ekstraklasy. Przypomnę tylko, że w Legii Warszawa nie poznano się na Robercie Lewandowskim. Lech Poznań od ponad 30 lat systematycznie dostarcza do reprezentacji wartościowych piłkarzy, ale to za mało, aby mieć szerokie, zdolne, zdeterminowane, ambitne zaplecze reprezentacji. Czyli aby był solidny bat na gwiazdorków z lig zachodnich, nawet czołowych na świecie.
Wobec niestety dotychczasowych doświadczeń, należy mieć na uwadze, że zawodnik, który wyjeżdża z polskiej ligi do ligi zagranicznej, nie będzie wartością dodaną w reprezentacji Polski. Jeżeli zawodnik nie daje z siebie więcej w każdym meczu reprezentacji, niż w drużynie klubowej, znaczy iż reprezentacje traktuje instrumentalnie. Dobro i sukces Polski (sukces reprezentacji jest sukcesem Polski), honor, zaszczyt, sława itd. schodzi na dalszy plan. Nie może być miejsca w takiej kadrze dla takich gwiazdorków. Dlatego też jestem zwolennikiem tzw. farbowanych lisów, tych, którzy mogą przysłużyć się Polsce, reprezentacji mają korzenie, ale kiedyś tam w rozgrywkach juniorskich zagrali w innej reprezentacji. Gwiazdorek musi systematycznie czuć oddech, tego, który z wyboru własnego (motywy nie istotne) chce pomóc Polsce i reprezentacji, da z siebie wszystko, co ma najlepsze.
Gwiazdorki w meczach ze słabymi lub średnimi przeciwnikami (w takich, co nic nie zyskają) odstawiają przysłowiową nogę, grają bardzo asekuracyjnie. Żałuję trochę, że Wyspy Owcze nie wbiły nam na narodowym bramki, jako pierwsi. Pewnie ten mecz wówczas byśmy przegrali, ale po przyjeździe do własnych klubów, trener wskazał by im ławę w kilku a może w kilkunastu meczach (przecież reprezentują poziom słabszy od Wysp Owczych), rozum by powrócił.
Gwiazdorek nie zostawia przysłowiowego serca na boisku, nie gryzie murawy, nawet narażając się na kontuzję, Kontuzja w przypadku gwiazdorka, to nie tylko strata środków finansowych, ale w przyszłości ławka rezerwowych lub szukanie nowego klubu lub klubów przez kilka sezonów. Rozumiem taką postawę, ale selekcjoner powinien to wyczuć u zawodnika. Powiedzieć w oczy lub szatni, kolego nie chcę ciebie z taką postawą, więcej u mnie nie zagrasz, przekazać taki komunikat kibicom.
Nie do zastąpienia w klubach był do tej pory wyłącznie Robert Lewandowski. Biologia też w Jego przypadku robi swoje, pewnie nie długo Robert Lewandowski będzie do zastąpienia a w reprezentacji Polski, będzie miał sił na około 30 minut z silnym przeciwnikiem.
Przyjdzie nowy selekcjoner, a problemy pozostaną do rozwiązania te same, póki nie będzie zmian systemowych, także w rozgrywkach polskich.
Aby uniknąć sytuacji, że wyjściowej jedenastce klubu Ekstraklasy w meczu ligowym, wychodzi 9 a może nawet 11 cudzoziemców. Warto wprowadzić obowiązek gry oprócz "młodzieżowca" i "juniora" dwóch zawodników posiadających obywatelstwo polskie lub Kartę Polaka, będących na początku roku kalendarzowego, w którym rozpoczynają się rozgrywki Ekstraklasy w wieku poniżej 25 lat.
Mile widziane byłyby zmiany w rozgrywkach organizowanych pod egidą UEFA, mam na myśli, aby jednocześnie na boisku przebywało maksymalnie w danym zespole 5 cudzoziemców.
Nie wiem jak wygląda kontrakt z selekcjonerem, jakie postawiono cele i wymagania w kontrakcie np. wprowadzanie młodych zawodników do podstawowego składu, mieszkanie w Polsce, systematyczne oglądanie meczy Ekstraklasy na żywo etc. Nie sądzę, że nowy selekcjoner z dnia na dzień odmieni zespól. Wygląda na to, że problem jest bardziej w zawodnikach, niż selekcjonerach.
Warto też zastanowić się na budowaniu koalicji państw, które doprowadzi do ograniczenia gry cudzoziemców do maksymalnie 5 grających jednocześnie w zespole w każdym kraju/federacji należącym do UEFA. Grupy np. ośmiozespołowe i każdy gra tylko jeden mecz, ale kluby mocniejsze grają tylko 3 mecze u siebie. W Lidze Europy pierwszeństwo powinno być dla Zdobywców Pucharów rodzimych federacji, a dopiero dalej 4, 5, czy 7 drużyny Serie A, czy innej "topowej" ligi. Przecież te rozgrywki Ligi Mistrzów, Ligi Europy z federacji/krajów bez piłkarzy z tych krajów, stają się strasznie nudne. Rozgrywkami korporacji bez duszy. Niczym gry komputerowe. Bez pozytywnych emocji, z nikłymi szansami do sukcesu dla małych klubów. Z gigantyczną liczbą meczy w sezonie. Tych zawodów korporacji (nie klubów z państw) nie da się oglądać.
Może warto powrócić do dawnego Pucharu Intertoto (może to być Puchar Orlenu, czy Puchar ECA - Europejskie Stowarzyszenie Klubów), podzielonego na osiem dywizji europejskich, grając w lipcu - sierpniu (okres wakacji w całej Europie) po 12 zespołów (na dwie grupy w dywizji), a zwycięzcy dywizji z klucza awansują fazy grupowej Ligi Konferencji.
Jest mało meczy towarzyskich. Reprezentacje schodzą na dalszy plan, liczą się korporacje piłkarskie. Nie ma też gdzie przetestować w rywalizacji międzynarodowej zawodników młodych, nie ogranych na arenie europejskiej, czyli powrócić do idei reprezentacji olimpijskich, które będą rywalizowały w odrębnych eliminacjach do Igrzysk Europejskich (w turnieju niech zagra 16 zespołów) i Igrzysk Olimpijskich (dobrze by było aby Europa miała więcej niż 4 miejsca, np. 6 miejsc). W eliminacjach do Igrzysk Europejskich i Igrzysk Olimpijskich niech biorą udział zawodnicy, którzy w roku igrzysk olimpijskich czy europejskich nie przekroczą 25 roku życia. Staną się jednocześnie bezpośrednim zapleczem kadry narodowej.
To są instrumenty i narzędzia, które maja służyć np. bezsensownym wyjazdom/transferom piłkarzy, skutkiem którego piłkarz w kwiecie wieku, faktycznie zwija swoją karierę. Nie jesteśmy w stanie bez Pax Americana uporać się ze spekulacyjnym kursem złotówki, który powoduje eksploatacje państwa, drenowanie gospodarki, wysysanie ludzi jako zasobu do innych państw (niczym innym, tylko zasób). .
Gospodarka jest funkcją pieniądza (keynesizm) na której buduje się potęgę Imperium, a dla organizacji przedmiotowych: pieniądz jest funkcją gospodarki (monetaryzm). Locke w wydaniu Pax Americana na masową skala rozpoczął dodruk dolara, a Pax Britannica funta. Kolektywizm w wydaniu Kanta wypełnionego Lutrem, ukąszony Heglem z którego jak się okazuje nie zdjęto nadal rasizmu, też drukuje. Kurs walutowy służy do wysysania i drenowania gospodarek. Szeregowania w hierarchii społeczeństw regionalnych i globalnych (kto na kogo ma pracować w tym podziale pracy). Wielu piłkarzy nie wierzy w sens robienia kariery. Przeliczy sobie, w Polsce za tydzień gry dostanę 3 tysiące Euro, a w III lidze angielskiej np. za tydzień 10 tysięcy funtów.
Nie patrzy na koszty utrzymania, poziom życia czy będzie się rozwijał. Czy będzie przydatny reprezentacji (Polsce czy będzie przydatny). Zachowują się niczym w latach dziewięćdziesiątych polscy konsumenci, kiedy napoje w butelkach plastikowych, zastępowały napoje w szklanych butelkach. Lud rzucał się na napoje w plastikowych butelkach, ponieważ były z tzw. zachodu - choć tak do końca nie wiedział, co to jest ten zachód. Wielu piłkarzy uważa, że granie w Serie B czy III lidze, a nawet IV lidze niemieckiej jest większym prestiżem, niż gra w Ekstraklasie czy I Lidze. Nie patrzą np. na przyzwoitego grajka z III ligi hiszpańskiej czy I ligi portugalskiej, który za wszelką cenę chce się z tego zamkniętego kręgu wyrwać, i chce w Polsce powalczyć o tytuły, medale, a nie bez sensownie klepać piłkę o nic.
Pokazuje to nam klęskę systemu edukacyjnego, kształtowania postaw ludzkich, kreatywności. Mecze ze słabeuszami europejskim zerwały z tego systemu maskę przyklejoną klejem do stali, praktycznie ze skórą do żywej kości.
Gdzie jest dziś Kamil Jóźwiak, Bartosz Kapustka (stracił całą karierę po bezsensownym transferze), Adam Buksa (za Paulo Sousy strzelał bramki na zawołanie, najlepsza alternatywa dla Lewandowskiego), i tak można wymieniać w nieskończoność. Szymon Włodarczyk udał się do Austrii, bo nikt w Polsce w pełni na niego nie postawił. Gdzie są wychowankowie Legii Warszawa, ilu z nich dostało prawdziwą szansę w drużynie seniorów?
Czas skończyć być dostarczycielem na rynki europejskie zasobu, jakim dla klubów zachodnich są piłkarze z Polski. Piłkarze muszą stać się kapitałem ludzkim, ale Oni muszą chcieć być takim kapitałem.
Być może będzie to najważniejsze zadanie do wykonania dla Prezesa PZPN.
Fajnie, abyśmy zakwalifikowali się na mundial i tam odnieśli sukces, czyli medal. Raczej z tymi piłkarzami jest to mało realne. Brak im przysłowiowych jaj.
Może nowemu selekcjonerowi uda się w Polsce znaleźć zawodników odważnych, męskich, wiedzących co znaczy być Polakiem, świadomych swoich niedoskonałości, którzy zobaczą i poznają i poradzą sobie z własnymi lękami.
Inne tematy w dziale Sport