"Matolstwo jest siłą" napisał dziś Ziemkiewicz, dorzucając kolejny głos do dyskusji o "Młodych wykształconych z wielkich miast"(MWzWM), którzy używają pojęć o jakich - jego zdaniem - nie mają zielonego pojęcia. Tytuł i temat nad wyraz wdzięczny, więc warto go rozwinąć o "Starszych wykształconych z miast i wsi".
Ziemkiewicz załamuje ręce nad niewiedzą młodzieży, kim jest endek - gatunek wymarły i istniejący tylko w rezerwatach, ja z kolei załamuję ręce nad niewiedzą SWzMiW na temat bytu całkiem realnego i współczesnego, który w ciągu paru lat zdobył 500 milionów użytkowników i wycenianego na 41 miliardów dolarów, co stanowi niemal 10 procent polskiego PKB. Co jeszcze ważniejsze, bytu który własnie przekroczył w Polsce masę krytyczną - punkt w którym zakumulowana liczba użytkowników jest wystarczająco duża, by gwałtownie przyspieszyć wzrost platformy. Na całym świecie oznaczało to rychłe opanowanie rynku serwisów społecznościowych w danym kraju.
W tym momencie, pani Dunin z koleżankami z RP wzrusza ramionami "Co mnie to obchodzi?" i chwali się brakiem konta na Facebooku oraz kompletną ignorancją w tej kwestii. Po chwili pisze:
Dlaczego FB jest cokolwiek wart? Jasne, doceńmy twórców tego pomysłu i jego komputerowej aplikacji, to oni stworzyli tę fabrykę. Ale kto w niej pracuje? Jak to kto? Pani, pan, ja – my wszyscy. Za darmola. Zazwyczaj nie rwiemy się do darmowej pracy, a tu proszę: pięć razy dziennie, od świtu prawie bez przerwy, poświęcając życie rodzinne i odpoczynek wypełniamy FB kontentem, dzięki któremu jest on wart tyle, ile jest.
A przecież wystarczyłby tydzień strajku generalnego, kiedy nikt nie wchodzi na FB, żeby zachwiać całym interesem i może coś uzyskać. Jeszcze efektowniejsza byłaby rewolucja i uspołecznienie FB. Jeśli chcemy na nim pracować za darmo, moglibyśmy za 25 mld zbudować studnie w całej Afryce.
Nie będę się tu rozwodził, nad tym w jaki sposób można wykorzystać Facebooka do networkingu, jako serwis informacyjny, rekrutacyjny, do reklamy i budowania bazy klientów dla firm każdej wielkości, dla podtrzymania zagranicznych kontaktów i tysiąca innych rzeczy. W sieci istnieje wystarczająco dużo serwisów poświęconych wykorzystaniu Facebookowego ekosystemu w celach profesjonalnych, a ujęcie tego tematu choć pobieżnie wymagałoby co najmniej serii artykułów. Takiej wiedzy nie wymagam też od publicystów, którzy nie specjalizują się w IT.
Ale ciężkiego upośledzenia wymaga zignorowanie z radosną beztroską faktu, że okoliczności powstania Facebooka jak i jego gwałtowny rozwój wymaga poważniejszej refleksji, na temat współczesnej gospodarki. Założony w lutym 2004 przez 19-letniego Zuckerberga serwis w 4 lata uczynił go najmłodszym miliarderem świata. Facebook był wtedy wyceniany na 15 miliardów dolarów, teraz wycenia się go na 41 miliardów dolarów i nie widać najmniejszego znaku, że to jest kres jego możliwości. Wręcz przeciwnie, wchodzi na nowe rynki wgryzając się w geolokalizację i technologie mobilne.
Mimo że tak naprawdę chodzi o ciężką forsę. O internetową tożsamość - której rolę coraz częściej spełnia Facebookowe konto. O ekosystem deweloperów i firm wykorzystujących Facebooka i jego API do robienia biznesu na skalę światową z Facebookiem jako medium. O prywatność i pytanie czy się nam ona opłaca. O moralne i finansowe aspekty targetowanej po naszych zainteresowaniach reklamy. O... tysiąc innych rzeczy, które MWzWM rozumieją, a SWzMiW najwyraźniej nie są w stanie ogarnąć.
A wracając do Ziemkiewicza... umiejętność zdefiniowania endecji i wiedza o tym kto kogo w Berezie nie jest konieczna do sprawnego funkcjonowania we współczesnym świecie. Umiejętność korzystania z Social Media i Facebooka, pojecie o skali informacyjnej, socjalnej (w kontekście komunikacji) i gospodarczej rewolucji jaka odbywa się na naszych oczach jest.
Komentarze
Pokaż komentarze (62)