Kupilem w Polsce kawalek kielbasy podwawelskiej. Zobaczylem w sklepie, pomyslalem o "Misiu", wzruszylem sie. Kupilem, taniocha, niecale 4 euro kilogram. Sredniosmaczna.
I sloiczek musztardy piekelnej. Bo "hola, siostro, lubie ostro".
Zdjecia wyzej.
Ale wlasciwie nie o tym.
Ponizszej sceny w "Misiu" nie calkiem rozumiem. Moze mi ktos objasni.
Prezes Ochódzki daje kielbase, dostaje w zamian przecene na bilet.
Samolot odlecial cztery minuty wczesniej.
Czyli po co pani przecenia bilet i jakim prawem bierze kielbache.
Albo prezes by jeszcze zdazyl? W takim razie, po co mowi, ze dal kielbase? Bo dostal z powrotem puste pudelko po czekoladkach?
Jakies dziwaczne nieporozumienie.
82928
Inne tematy w dziale Rozmaitości