Czyli wszystkich jezykow tej naszej Ziemi.
Tak sie zastanawialem, ktory jest moj. I wychodzi na to, ze nie ma go skodyfikowanego, jest tylko mowiony.
Swiezy przyklad. Bylem na targowisku, kupilem bombiasty chleb zytni z gorskiej wsi. Skorupka prawie czarna. Pachnie jak sto tysiecy.
Dzwonie do Ojca i tak se gadamy. Mowie, ze mi chleby zytnie bardzo smakuja. Na to On w mowie ojczystej, bo ojciec:
"Ti yjzlu..." i dalej, ze musze lubiec chleby zytnie, bo cala mlodosc jadalem wylacznie chleby zytnie. I to bardzo dobre. Prywatny piekarz we wsi dostawal za poznego Gomuly tylko troche pszennej maki na bulki i torty, a chleby musial piec z maki zytniej. Bo to byl piekarz prywatny, a nie uspoleczniony. Krwiopijca to byl. Mimo to, ludzie do niego stali w kolejce, a w gieesie chleb z maki pszennej lezal, bo byl akurat taki, jaki byl aktualny poziom trzezwosci piekarza uspolecznionego, niestety kawalera..
To "ti yjzlu" - ty osle - juz pokazuje, ze moim jezykiem ojczystym byla mieszanina slaskiego, niemieckiego, polskiego i czeskiego.
"Yjzlem" bylem od malego do i bede konca dni mojego ojca. Zupelnie jak arcymistrz Mieses, kiedy w wieku 86 lat wygral z arcymistrzem Blackburnem, lat 84, i stwierdzil "I znowu wygrala mlodosc!", tak tu 84 latek odzywa sie do 55 latka per "chlopcze".
Cos z dosc podobnego jezyka:
47974
Inne tematy w dziale Rozmaitości