Dziś mija osiemdziesiąta rocznica „Sonderaktion Karakau”. To jedna z najbardziej znanych akcji przeciw polskiej inteligencji przeprowadzonych przez Niemców w okupowanej Polsce. Przebieg tej akcji zwabienia, aresztowania 183 a potem wywiezienia do obozów koncentracyjnych Sachsenhausen i Dachau 168 polskich profesorów z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Górniczo-Hutniczej i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, jest powszechnie znany.
Akcja była jedną z wielu przeprowadzonych w celu wyniszczenia kwiatu polskiej inteligencji i inspirowana była rozkazem samego Himmlera. Bezpośrednim wykonawcą tej akcji był dr Bruno Müller niemiecki prawnik, a potem członek SS i wysoki oficer Służb Bezpieczeństwa SS, czyli Sichercheitspolizei – Sipo, a potem także w Sicherheitsdienst – SD.
To on wygłosił zamiast wykładu, który był zapowiedziany, krótką mowę do zebranych w Sali przedstawicieli środowiska naukowego: Tutejszy uniwersytet rozpoczął rok akademicki bez wcześniejszego uzyskania zgody władz niemieckich. Jest to wyraz złej woli. Ponadto jest powszechnie wiadomo, że nauczyciele zawsze byli wrogo nastawieni do niemieckiej nauki. W związku z tym, wszyscy, poza trzema obecnymi kobietami (!), zostaną wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Jakakolwiek dyskusja a nawet wypowiedzi na ten temat są wykluczone. Kto odważy się na opór wobec wykonania mojego rozkazu, zostanie zastrzelony. (za Wiki)
Mniej znanym jest życiorys samego Müllera.
Müller przed powierzeniem mu akcji przeciw polskim profesorom w Krakowie, dowodził oddziałem w ramach akcji likwidacji polskiej inteligencji na terenach Górnego Śląska.
W ramach operacji okrytej kryptonimem „Tannenberg” we wrześniu i październiku w ponad 762 egzekucjach zamordowano 20 000 osób. Jeszcze przed wybuchem wojny wydrukowano słynną „Sonderfahndungsbuch”, na której znaleźli się obywatele uznani za niebezpiecznych dla III Rzeszy i proskrybowani przez agenturę i fanatyczną mniejszość niemiecką na polskich terenach Śląska. Lista ta zawierała początkowo 61 000 nazwisk. Osobną listę wykonało Gestapo. Na tej liście znajdowały się najbardziej poszukiwane osoby. Przy niektórych nazwiskach zaznaczono, że „należy koniecznie schwytać żywe i dostarczyć do Berlińskiej kwatery głównej Gestapo” w celu poddania szczegółowym przesłuchaniom. Drugie wydanie tej listy ukazało się w Krakowie w 1940 roku, ze względu na jej stałe uzupełnianie. Bardzo nieliczni na niej umieszczeni przeżyli wojnę. Część dzięki pomocy komórek Armii Krajowej, wystawiających osobom poszukiwanym fałszywe dokumenty i udzielającym im schronienia i pełnego wsparcia logistycznego.
Müllerowi powierzono jeszcze jedno zadanie w ramach „oczyszczenia” terenów Górnego Śląska z ludności żydowskiej, którą według rozkazów przepędzano na tereny wschodnie, nad linię dzielącą po 17 września 1939 roku tereny okupowanej Polski na strefę niemiecką i rosyjską. W tym czasie przebywał on w Jarosławiu nad Sanem. Już 25 września postanowiono przepędzić ludność żydowską na drugą – rosyjską już - stronę Sanu. Przeprawa miała dokonać się na tratwach i wpław, ale wobec otwarcia ognia maszynowego ze strony rosyjskiej, część setek przepędzanych Żydów zaczęła wracać na „niemiecką” stronę rzeki. Niemcy, aby zmusić ich do przeprawy również otworzyli ogień, zabijając wielu nieszczęśników, którzy znaleźli się w tak utworzonych kleszczach.
Po ataku na Związek Sowiecki Müller pracował w sztabie komanda o podobnym przeznaczeniu jak podczas pierwszych miesięcy okupacji Polski, tym razem mającym podobne zadanie na terenach Związku Sowieckiego. Była to „Einsatzgruppe D”, która tylko do końca 1941 roku zamordowała 92 000 cywili.
Postawę i poglądy Müllera najlepiej stresza zeznanie naocznego świadka zbrodni dokonanej przez Müllera. 8 Sierpnia 1941 roku w Thigina Müller „Jako pierwszy podszedł do pewnej Żydówki, trzymającej w ramionach około trzyletnie dziecko, która została mu przez kogoś wskazana i powiedział co następuje: wy musicie umrzeć, abyśmy my mogli żyć. Poczym wyciągnął pistolet i zastrzelił najpierw dziecko a potem tę kobietę” (cytat za niemiecką Wiki)
Po wojnie Müller został skazany przez brytyjski sąd wojenny na karę 20 lat pozbawienia wolności. Jednak objęty amnestią wyszedł z więzienia już w 1953 roku i do śmierci w 1960 roku wiódł życie agenta ubezpieczeniowego.
Polska starała się o pociągnięcie do odpowiedzialności tego zbrodniarza, jednak wszelkie starania polskiego wymiaru sprawiedliwości zostały oddalone.
Inne tematy w dziale Kultura