Odmowa wszczęcia postępowania w sprawie zarzutów stawianych zmarłemu ks. Prałatowi Jankowskiemu, ogłoszona przez Kurię Gdańską napawa wielkim smutkiem. Czyny zarzucane zmarłemu mają ogromny ciężar obciążający nie tylko sumienie zmarłego, ale rzucają cień na całą wspólnotę skupioną wokół tej postaci. Szczególnie na przełożonych i osoby z grona działaczy Solidarności.
Jankowski przyjmujący w swych apartamentach przy kościele św. Brygidy najważniejszych światowych polityków, mający ogromny wpływ na polską politykę poprzez swoich przyjaciół z grona ówczesnej opozycji, a potem władzy. Jego śmierć w żadnym stopniu nie powinna zamykać szczegółowego postępowania wyjaśniającego, z jakiego powodu mógł bezkarnie przez tyle lat krzywdzić dzieci i młodych ludzi.
Sekielscy w swoim filmie „Tylko nie mów nikomu” pokazali, że wokół Lecha Wałęsy działało, co najmniej dwóch bardzo nieprzyjemnych typów spośród kleru katolickiego. Jeden to Prałat Jankowski drugi to, ks. Cybula jego osobisty kapelan z czasów, kiedy był Prezydentem. Ten związek polityki z kościołem sugeruje, że mogło dochodzić do zakrojonej na wielką skalę inwigilacji środowisk opozycyjnych, a potem władzy i prób sterowania polską polityką przez służby posiadające informacje na temat przestępstw wyżej wymienionych.
Decyzja Metropolity Gdańskiego jest haniebną próbą tuszowania zbrodni i policzkiem wymierzonym ofiarom Jankowskiego. Co gorsza jest policzkiem wymierzonym wszystkim, którzy czują się odpowiedzialnymi członkami wspólnoty, jaką jest Kościół Katolicki.
Arcybiskup Głódź, znany z bardzo kontrowersyjnego stylu życia, nabrał ponownie wiatru w żagle i wydaje się zdecydowanie iść na zderzenie czołowe z Prymasem Polski, deklarującym wyjaśnienie każdej pedofilskiej afery. To nie może skończyć się dobrze, zarówno dla diecezji jak i polityków obecnej władzy fraternizujących się z Arcybiskupem Głodziem i napędzającym mu wiatru w żagle.
To drzewo zrodzone z polityki i sakry wydaje złe owoce, a przecież Jezus nauczał, że „po owocach ich poznacie”.
Z Krakowa zaś słyszymy nawoływania do obrony Kościoła, które mają moim prywatnym zdaniem odwrócić uwagę gawiedzi od istotnych dla jego uzdrowienia i oczyszczenia spraw. Te nawoływania i ich język stoją również w dużej dysharmonii z językiem Prymasa Polaka.
Te zachowania lokalnych książąt Kościoła zdają się pokazywać, że w Polsce mamy do czynienia z walką wewnętrzną na dużą skalę.
Dla Prymasa Kościół powinien być wspólnotą szukającą drugiego człowieka, pochyloną nad jego rozwojem duchowym, dla niektórych zaś oblężoną twierdzą, w której zawołanie bojowe ma przykrywać wszystkie wewnętrzne problemy i zapewniać bezkarność sprawcom przestępstw. Taki arogancki Kościół nie ma szans na przetrwanie w obecnych czasach, kiedy potrzeba nam odważnych, ale delikatnych i czystych głosicieli Dobrej Nowiny.
Mój znajomy egzorcysta, dawny Diakon Jana Pawła II mawia, że demonów nie wygnania się większym demonem, potężniejszym demonem. Tak wyganiają demony jedynie szamani i czarownicy, co ponoć przynosi jeszcze więcej kłopotów. Moim zdaniem niestety tak też chyba rozumie „oczyszczanie Kościoła” Arcybiskup Głódź i ci biskupi, którzy nie starając się o czystość własnych szeregów, pokrzykują donoście nadużywając swojej władzy i tuszując złe postępki. Wierzą oni chyba bezpodstawnie, że takie pohukiwanie zapewni im demonstrację potęgi i władzy.
To są złe owoce wspomniane na początku mojej notki, zrodzone z drzewa czerpiącego soki z ogrodu polityki i wiary. Kto się nimi najadł do syta, zapomniał już jak smakują te dobre. Potrzebna jest pokora, modlitwa i post. Potrzebne jest działanie wynikające z tej pokory, modlitwy i postu. Obowiązkiem każdego członka wspólnoty Kościoła jest to aktywne działanie i pomoc, jeśli drugiemu człowiekowi dzieje się krzywda. Potrzebna jest naprawa zła i pomoc jego ofiarom, jeśli już nieszczęśliwie to zło się wydarzyło. Potrzebna jest sprawiedliwa kara! To było jądro społecznej nauki kościoła głoszonej, przez św. Jana Pawła II.
Nie wolno milczeć, kiedy do Kościoła zakradają się niegodni pasterze. Nie wolno. Ten rodzaj klerykalizacji, kiedy wierni pozwalają na więcej - „bo to ksiądz” - obciąża sumienia każdego wierzącego. Klerykalizm wynika z samego przyzwolenia wiernych na to, że księża są traktowani niemal jak wyłączeni spod praw obowiązujących innych.
Tu bardzo mądre słowa Arcybiskupa Grzegorza Rysia na temat klerykalizacji i grzechów pedofilii, posłuchajcie ich uważnie!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo