Zapamiętajcie tę datę - 07 października 2019 roku!
Jesteśmy świadkami kolejnej odsłony w niebezpiecznym przedstawieniu pod tytułem „Ratujmy Planetę”. Ta odsłona ma jednak inny wymiar, bo do głosu doszły już zupełnie otwarcie siły, do tej pory starające się chować za plecami 16-latki ze Szwecji.
Ja zaryzykuję postawienie hipotezy, że obecnie obserwujemy próbę wywołania rewolucji o charakterze neomaoistowskim i zbudowania podstaw do wprowadzenia dyktatu najbardziej ekstremalnych sił „zmutowanej generacji 1968”.
Pisałem, że Greta Thunberg podczas wizyty w Nadrenii na terenie kopalni węgla brunatnego pojawiła się w koszulce „Antify”, organizacji będącej w Niemczech po czujnym nadzorem Urzędu Ochrony Konstytucji, odpowiednika polskiego ABW.
„Antifa” odpowiedzialna za zadymy w Hamburgu podczas szczytu G20, a także zagraniczne występy w Warszawie podczas święta rocznicy „11 Listopada”, gdzie drewnianymi pałkami pobiła członków grup rekonstrukcyjnych w mundurach napoleońskich, zakwalifikowana jest w Niemczech, jako organizacja stanowiąca zagrożenie dla demokracji. Służby specjalne od dawna obserwowały przejmowanie narracji w ruchach ekologicznych przez wysłanników skrajnych lewicowych ugrupowań, w tym „Antify”. Na owoce takich działań nie trzeba było długo czekać.
Dziś w Berlinie, ponad 1000 bojówkarzy ekstremalnej mutacji ruchu „Fridays For Future”, która przybrała nazwę „Extinction Rebellion” rozpoczęło blokadę centralnego skrzyżowania. Ten przedwczesny „wystrzał z Aurory”, bo akcja blokowania miast jest zaplanowana na połowę października, ma zapewne pomóc ekstremistom w poznaniu stopnia zdeterminowania służb ochrony porządku i reakcji społeczeństwa. Drugim zapewne celem jest oswojenie machiny medialnej. Podobne protesty odbywają się w Londynie – tu demonstranci przykuli się łańcuchami do pojazdów – a także Paryżu, Amsterdamie, Sydney, Nowym Yorku.
„Extinction Rebellion”, to bardzo niebezpieczny utopistyczny odłam ruchu pod sztandarem Grety. Postuluje radykalną dyktaturę w imię ochrony klimatu, nieoglądającą się na ekonomiczne skutki podjętych działań. Jak wypowiedział się jeden z działaczy tego ruchu - „ekonomiczna zapaść jest brana pod uwagę, jako cena ratowania planety”.
Na akcji pojawiła się też słynna kapitan Carola Rackete „ratująca”, a w zasadzie przewożąca przez Morze Śródziemne migrantów z Afryki do Europy. To warto zanotować, bo daje powody, aby podejrzewać te same źródła finansowania i politycznych inspiracji terrorystów klimatycznych i organizacji, która zaangażowana jest w przerzucanie tysięcy migrantów do włoskich portów z plaż Libijskich.
„Extinction Rebellion” swoją nazwą nawiązuje do masowego wymierania gatunków. Należy to tłumaczyć jako „ruch przeciw wymieraniu”. Ta histeryczna nazwa, doskonale pasuje do nastrojów najbardziej przerażonych przyszłością i będących pod wpływem propagandy Grety Thunberg młodych ludzi.
Ale problem polega również na tym, że tysiące „starych” lewicowych działaczy mających korzenie w wydarzeniach 1968 roku, dochodzi do wieku, w którym robią swoisty rachunek sumienia.
Rozmawiałem z jednym z nich całkiem niedawno. Grozą przeszywa sposób myślenia, jaki zaprezentował. Wcześniej brał udział w ruchach „Zielonych”, protestował przeciw energii atomowej, potem walczył przeciw decyzji Kanclerza Helmuta Schmidta pozwalającej na rozlokowanie amerykańskich rakiet „Pershing” i „Cruise” w Niemczech. Nienawidzi Ameryki i kapitalizmu, a upadek żelaznej kurtyny uznaje za osobistą porażkę. Twierdzi, że to jego ostatnie lata życia i po porażkach przyszedł czas na zrobienie czegoś dla świata. Tym czymś jest obalenie kapitalizmu. Dyskusja z nim nie była możliwa, bo przekonany jest o dziejowej misji, jaką ruchy ekstremalnie lewicowe mają do przeprowadzenia.
Demokracja? To dla niego kapitalistyczny sposób oszukiwania społeczeństw. Dobrobyt gospodarczy? Podobnie. Gotów jest zrezygnować ze swojego samochodu, którego posiadanie ma być w przyszłym społeczeństwie ludzi świadomych ekologicznie zabronione. Ma zostać wstrzymana też budowa dróg. Energia ekologiczna jego zdaniem ma być pozyskiwania ze źródeł, które są podobno „od dawna znane", ale ukrywane przed społeczeństwami przez rządy kapitalistyczne.
Jak widzicie, to zestaw utopijnych mrzonek popartych spiskowymi teoriami. Z czymś takim nie sposób dyskutować. Każdy argument przeciw twierdzeniom ekoterrorystów, to wspieranie znienawidzonego przez nich kapitalizmu i zgniłej ich zdaniem demokracji.
To nie czcze pohukiwania frustrata, bo podobne postulaty zgłaszają całkiem oficjalnie politycy „Zielonych” w Niemczech, oraz niektórzy przedstawiciele „Linke”.
Jesteśmy świadkami pierwszej próby sił i obawiam się, że jeszcze do końca tego roku zobaczymy eskalację przemocy, ze strony tych, co chcą nam narzucić swoje chore wyobrażenia o tym jak mamy żyć. Dla tych ekstremistów żadna cena nie wydaje się zbyt wygórowania.
Czy państwo będzie zdolne do zdecydowanych działań w obronie naszych demokratycznych wartości? Przekonamy się o tym w najbliższych dniach.
ps. Na tym filmie, kto zna niemiecki, może posłuchać wystąpienia pani kapitan "ratunkowych misji", która wsławiła się staranowaniem włoskiego kutra straży przybrzeżnej, wwożąc nielegalnych migrantów do włoskiego portu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości