Pamiętacie książkę Williama Goldinga „Lord of the Flies”, w Polsce wydaną pod tytułem “Władca Much”?
Tam grupka dzieciaków na bezludnej wyspie próbuje zorganizować na swoje wyobrażenie społeczność, kierującą się równością i poszanowaniem każdego członka wspólnoty. Tytuł nawiązuje do imienia Belzebuba, a cała opisana w książce wspólnota pogrąża się w chaosie i nieokiełznanej przemocy. Ratunkiem dla nielicznych jest dopiero pojawienie się wojska symbolizującego stary ład, który to ład dzieciaki odrzuciły, budując społeczeństwo na swoje idealistyczne wyobrażenie.
Dziś obserwujemy jak dzięki sprytnym macherom od finansów, idea budowania państwa przez dzieci, przewala się niczym tsunami przez cały świat. Tu można dostrzec - być może zupełnie przypadkowy - związek z książką Goldinga, nie tylko na poziomie pomysłu, aby dzieci tworzyły zręby nowego ładu. Również nazwa ruchu ma bezpośrednie nawiązanie do piekielnej rzeczywistości. Nazwa „Fridays For Future”, posiada numerologiczną liczbę sześć-sześć-sześć, nawiązującą do pomysłu autora książki „Lord of the Flies”.
Niemieckie media porównują histerię i fanatyzm wokół jej osoby z ponurym zdarzeniem, jakie miało miejsce w 1212 roku podczas tzw. krucjaty dziecięcej (grupa niemiecka), kiedy część zindoktrynowanych przez kapłanów dzieci, utonęła w morzu wierząc, że skacząc z brzegu spowodują, że tak jak przed Żydami otwarło się Morze Czerwone, tak przed nimi otworzy się sucha droga do Jerozolimy. Reszta dzieciaków z tej krucjaty została wyłapana przez handlarzy niewolników...
Tak, więc cały ten ruch pod fikcyjnym „dowództwem” Grety Thunberg, jest podobnie fanatycznym ruchem "zakładników" przebiegłych banksterów, jak tamta wyprawa naiwnych dzieci była pomysłem szalonych i fanatycznych mnichów i księży.
Pamiętać należy, że ta niebezpieczna postać Grety „obrończyni planety” wypromowana została w Polsce. Dokładnie w Katowicach podczas kongresu klimatycznego 2018. A media w Polsce jako pierwsze okrzyknęły ją "objawieniem" kongresu.
W Niemczech „Zieloni” chcą już zakazu spożywania papryki, pomidorów i najbardziej mięsa, teraz na tapecie jest masło. Uprawa jarzyn pochłania energię, a zwierzęta puszczają bąki... Już przed dwoma laty, Minister bredziła coś o jakiś pożywkach zastępujących w diecie mięso - no i brzmiało to jak kwestia ze słynnego filmu "Soylent Gren" Richarda Fleischera.
Pojawiają się żądania: zakazu lotów na liniach krótszych niż 1800 km; wysokiego opodatkowania biletów lotniczych; zakazu tanich biletów – ma to być kontrolowane przez państwo; wprowadzenia bonów na loty dla obywateli - max 3 loty rocznie; wycofania diesli, a do 2034 roku wszystkich silników spalinowych!
Obecnie aktywiści prowadzą kampanię przeciw SUV-om.
Do jadłospisu wprowadzane są - nawet w przedszkolach - przetwory z robaków, larwy wołka zbożowego i moli, a także same larwy w postaci podobnej do frytek - brrrr... To ma być ekologiczne źródło białka.
W niektórych kręgach propagowane jest nierodzenie dzieci - które szkodzą podobno planecie najbardziej.
Zieloni są przeciw energii jądrowej, ale też wszelkim formom energii cieplnej pozyskiwanej z kopalin - z wyłączeniem rosyjskiego gazu :))) który jest podobno ekologiczny. Amerykański podobno jest nieekologiczny.
Teraz obserwujemy kampanię przeciw wiatrakom. Podobno zabijają insekty, nietoperze i ptaki, a ludzie w miejscowościach nieopodal farm wiatrowych, podobno masowo zapadają na psychozy i raka, a to wszystko też z powodu infradźwięków emitowanych przez wiatraki!!!
Szefowa Zielonych w TV opowiada o trujących koboldach, myśląc, że mówi o kobalcie itp itd.
Wczoraj straszono mikroplastikiem znalezionym w śniegach podbiegunowych, dzisiaj masłem, którego zwykły obywatel nie powinien jeść, bo jest 10 razy gorsze niż wołowina dla naszej planety. Proponuje się zakaz puszczania fajerweków, palenia ognisk i kominków. Na celowniku są grille. Masło ma zostać zastąpione margaryną…
Proponują drastyczne podniesienie podatków na mięso, paliwa, hodowlę zwierząt, wszelkiego rodzaju emisje... Przed wczoraj rząd wprowadził cenę 10 Euro za tonę CO2, która w najbliższym czasie wzrośnie do 35 Euro za tonę.
To biznes idealny dla banksterki światowej. Handel powietrzem. Nic się nie wytwarza, a pieniądze lecą do ich bankowych trezorów niczym woda w kranie.
Najbardziej zaś chyba kuriozalną wypowiedzią zielonej aktywistki z parlamentu było to, że ludzie uwielbiają zakazy i rozkazy i należy je stosować w rządzeniu na dużą skalę, co moim zdaniem, może przypominać resentymenty nazistowskie.
Ten cyrk prowadzony jest prawdopodobnie przez doświadczonych psychologów od dezinformacji i każdego dnia pojawiają się w mediach doniesienia o kolejnym śmiertelnym zagrożeniu dla planety. Informacje tworzą „biały szum” i każda z nich jest niemal równouprawniona – od największej bzdury do informacji prawdziwej i ważnej.
U jednych powoduje to zobojętnienie na każdą informację i poddanie się narracji propagandzistów, u innych selekcję negatywną informacji, na zasadzie: im gorsza tym bardziej zajmująca.
Osobniki o osobowościach znerwicowanych, psychotycznych wybierają z tego zalewu informacje potwierdzające ich zaburzoną percepcję rzeczywistości. Osobowości zdrowe po żmudnej selekcji informacji i tak nie mają możliwości wpływu na najbardziej uwikłanych w propagandowy obraz rzeczywistości, bo tamci zawsze znajdą „bardzo przekonujące ich argumenty w doniesieniach medialnych.
W ten sposób zamyka się diabelski krąg prowadzący do niebezpiecznej radykalizacji zdeterminowanych „ekologicznie” grup społeczeństwa.
To, co obserwowaliśmy wczoraj w wykonaniu Grety w Nowym Jorku, to nie było emocjonalne przemówienie, to dla każdego mającego pojęcie o psychiatrii, był typowy napad wściekłości dziecka z nerwicą natręctw.
Jej wykrzyczana groźba masowego wymierania brzmi dość przerażająco, jeśli weźmiemy pod uwagę plany redukcji ludności świata, snute na spotkaniach jej pryncypałów spod znaku "ratujących planetę".
ps. Pod tym linkiem ciekawa notka "Starego Wiarusa": https://www.salon24.pl/u/wtemaciemaci/987454,klatwa-sw-grety
Inne tematy w dziale Rozmaitości