Pod notką Sowińca na temat narciarzy jeżdżących po wypiciu alkoholu pojawił się głos samego gospodarza bloga - Każdy powinien wiedzieć, ile może wypić w trakcie jazdy na nartach bez szkody dla siebie i innych. Jako stary instruktor i trener narciarstwa zjazdowego mam wątpliwości, co do powyższego stwierdzenia.
Czy można połączyć jazdę na nartach z piciem alkoholu? Zastanówmy się przez chwilę nad tym problemem.
Czym jest narciarstwo?
Najprościej to rodzaj aktywności ruchowej, mający sprawiać nam przyjemność, odbywający się w naturalnej scenerii majestatycznej górskiej przyrody. O ile przyjemność wynikająca z jazdy na nartach przychodzi z czasem, kiedy po wstępnych kłopotach nauczymy się panować na nartami, to otoczenie oddziałuje na nas od pierwszych ślizgów na nartach. Czego potrzeba nam więcej ponad kontakt z naturą i wzrastającą z każdym udanym zjazdem rozkoszą poruszania się w przestrzeni? Czy potrzebny tu jest czynnik taki jak alkohol?
Z fizjologicznej strony, używanie alkoholu zaburzającego pracę centralnego układu nerwowego podczas wykonywania sekwencji ruchów wymagających precyzyjnej koordynacji, będącej odpowiedzią na sygnały napływające z naszych zmysłów, jest delikatnie mówiąc pozbawione sensu.
Zaburzenie transmisji sygnałów, szczególnie błędnik – mózg i oko – mózg, jest ogromnym ryzykiem dla poruszającego się często ze znaczną prędkością narciarza.
Nie ma takiej sytuacji w czasie intensywnego wysiłku fizycznego, połączonego często z oddziaływaniem wysokości na organizm człowieka, abyśmy „wiedzieli ile możemy wypić”!
To złudne szacunki. Tym bardziej, że oddziaływanie alkoholu na nasz organizm nie jest natychmiastowe, ani liniowe w czasie. Dodatkowym czynnikiem wpływającym na nieprzewidywalne dla pijącego działanie alkoholu jest wpływ wysokości. W górach typu alpejskiego, gdzie prawie zawsze jeździmy na nartach na wysokościach ponad 2000 metrów, wypicie nawet jednego sznapsa jest rosyjską ruletką dla naszego organizmu. Do zaburzeń koordynacji ruchowej mogą tu szybko dołączyć zaburzenia ze strony układu krążenia. Do często niedocenianych elementów ryzyka, dochodzi zawsze szybsze wychłodzenie organizmu. Pamiętajmy, że alkohol nigdy nie rozgrzewa! To, co czujemy, jako przyjemne ciepełko rozchodzące się po ciele to efekt rozszerzania się obwodowych naczyń krwionośnych, co w dłuższej perspektywie czasowej prowadzi do szybszego wychłodzenia, po pierwszym rozgrzewającym „kicku”.
Zasada przewodnictwa nerwowego jest taka, że siła, jaką możemy uzyskać z pobudzanych przez mózg mięśni jest zależna od stanu układu nerwowego. Ograniczenie maksymalnej siły może być spowodowane zwyrodnieniowymi uciskami na konkretne partie nerwów, ale też właśnie alkoholem i innymi używkami. Tak, więc nigdy po wypiciu alkoholu nasze mięśnie nie są tak „silne” jak przed jego wypiciem, a szybkość reakcji na bodziec zawsze spada! W przypadku konieczności użycia maksymalnej siły podczas hamowania lub sytuacji kompensacji zaskakujących nas przeszkód w postaci garbów lub muld, lub narciarza, który zmienił kierunek jazdy i wielu innych „nagłych potrzeb”, zawsze nasze mięśnie będą działały z mniejszą niż to bez alkoholu byłoby możliwe siłą, ale też reakcja na taką sytuacją będzie opóźniona.
Z tego powodu alkohol uznany jest, jako substancja dopingująca jedynie w sportach w których wymagane jest uspokojenie - przykładowo łucznictwo i strzelectwo, a zabroniony ze względu bezpieczeństwa jest w takich jak sporty motorowe, dyscypliny szybkościowe itp. Co ciekawe alkohol w przypadku wykrycia w innych dyscyplinach, gdzie wymagana jest maksymalna siła, uznany jest za środek niedopingujący, bo nie poprawia w żaden sposób wydolności organizmu, a wręcz przeciwnie. W takich przypadkach jak wyżej już wspomniałem może być substancją zakazaną ze względu na bezpieczeństwo zawodnika i innych uczestników zawodów sportowych.
Alkohol jest dla ludzi i dostępny jest w każdym alpejskim schronisku, co najmniej w postaci piwa.
Lecz odpowiedzialny człowiek wie, że przyjemnie wypić go pod dobrym posiłku, a co ważne, po zakończonym już dniu na nartach. Wtedy dobre piwo jest czynnikiem rozluźniającym i izotonizującym gospodarkę elektrolitową. Dobre wino, czy „góralska” herbata przyniesie zaś nie tylko walory smakowe, ale pozwoli wam na dobre przeżycie wieczora, z miłą rozmową w gronie przyjaciół czy górskie „kompanii” i z poczuciem dobrze wykonanej „narciarskiej roboty.”
Kochani!
Narty plus alkohol w najmniejszej ilości, to zagrożenie Waszego i innych narciarzy zdrowia i życia!
Dobry alkohol po nartach w ograniczonej ilości, to czysta radość życia! Ale przyznam się Wam przez wiele lat będąc młodym człowiekiem w ogóle nie brałem alkoholu do ust i wcale z tego powodu nie cieszyłem się mniej życiem i górami. Do dziś będąc w górach i wypijając alkohol podczas uprawiania narciarstwa, wspinaczki, włóczęgi, czułbym się jak człowiek naruszający świętość przestrzeni sakralnej…
Tak więc dla mnie, to nie tylko alkohol i narty nie pasują do siebie, ale przede wszystkim aktywność w górach i alkohol wykluczają się wzajemnie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości