Od czasów, kiedy zaczęto eksploatację w kopalniach głębinowych, pojawił się problem metanu. Nie znano przyczyn tego zjawiska i uważano je za działanie złych mocy. W Polsce pierwszy raz metan zapłonął w kopalniach soli, Bocheńskiej i Wielickiej. Nauczono się z metanem walczyć. Zauważono, że ogień pojawia się zazwyczaj pod stropem wyrobiska. W korytarzach kuto w stropie nisze w kształcie dzwonu. Przed każdą szychtą, mający ciężkie grzechy do odpokutowania straceniec, lub skazaniec owinięty w mokre szmaty i skóry, czołgając się podchodził do wykutego dzwonu. Na długiej żerdzi trzymał płonącą żagiew, którą wkładał pod strop dzwonu. Jeśli stężenie metanu było poza mieszanką wybuchową, metan wypalał się w miarę spokojnie. Jeśli mieszanka była „piorunująca”, czyli stężenie metanu wynosiło 9,5%, to śmiałek taki miał niewielkie szanse na ujście bez poważnych obrażeń, a bardzo często, po prostu umierał rażony falą uderzeniową, niosącą wzrost ciśnienia nawet o 100 bar. Nie było wtedy innego sposobu na wykrycie metanu niż jego spalenie.
Metan jest bezwonny, lżejszy od powietrza i kiedy jego stężenie w powietrzu osiąga wartości pomiędzy 4,5%, a 15% wybucha z niezwykłą siłą. Powyżej 15% spala się bez wybuchu, pod stropem wyrobiska. Niestety, jedna i druga forma zapłonu jest dla górników śmiertelnym zagrożeniem. W pierwszym przypadku wybuch ma nie tylko oddziaływanie termiczne, ale niesie ze sobą ogromną energię kinetyczną i zużywa cały zapas tlenu w powietrzu. W drugim przypadku wydziela się duża temperatura, spalony zostaje tlen i wydzielają się ogromne ilości tlenku węgla.
Kiedy rozpoczęto wydobycie węgla kamiennego zauważono, że wybuchy w kopalniach węgla są o wiele gwałtowniejsze niż znane z kopalni soli i kruszców. Był to już czas oświecenia i rozpoczęto naukowe badanie tego problemu. Wiedziano już, że przyczyną wybuchów jest gaz - odkryty w 1667 roku metan. Po wielu badaniach w XIX wieku stwierdzono, że przyczyną wzmocnienia wybuchu jest obecność w powietrzu pyłu węglowego. Dopiero w XIX wieku opracowano, w miarę skuteczne, sposoby hamowania takiej eksplozji, przy pomocy specjalnych zapór. Niestety, często takie zapory okazywały się niewystarczające.
W 1868 roku w kopalni w Iserlohn wybuch zabił 100 górników. Jednak największe katastrofy miały dopiero nadejść… Na początku dwudziestego wieku w Kopalni „Reden” w zagłębiu Saary zginęło 150 górników, a w Hamm eksplozja metanu zabiła 349 górników w jednej chwili. W 1923 roku w Bytomiu w kopalni „Heinitz” (polska nazwa „Rozbark”) zginęło 145 górników wyniku złożonej serii wybuchów metanu i pyłu węglowego, zainicjowanych na poziomie 420. W 1946 roku w kopalni „Monopol”, w rejonie „Grimberg ¾” na głębokości 930 metrów doszło do wybuchu metanu i pyłu węglowego, w jednej chwili zginęło 405 górników. Eksplozja była na tyle silna, że spowodowała też ofiary śmiertelne na powierzchni w okolicach szybu wydobywczego! Dwa lata wcześniej w tej samej kopalni zginęło 107 górników, w tym wielu rosyjskich robotników przymusowych. W 1962 roku w kopalni „Luisenthal” zginęło 299 górników. Siła eksplozji była taka, że w oddalonym o 3 kilometry od centrum eksplozji szybie, podmuch wyrzucił na wysokość ponad 10 metrów, 20 tonowe stalowe płyty!
Na filmie poniżej widzicie pokazową eksplozję pyłu węglowego, zainicjowaną wybuchem metanu w sztolni badawczo-ćwiczebnej kopalni "Barbara". Te trzy filmy zamieszczone poniżej, powinny wam trochę opowiedzieć o warunkach pracy na kopalni.
Inne tematy w dziale Gospodarka