W Niemczech niedawno znowu gorącym tematem stała się ekologia. Za sprawą ekoterrorystów od kilku lat okupujących las Hambach w okolicach Aachen. Ten las to żaden wyjątkowy pomnik przyrody. Ot niewielki las mieszany przeznaczony do wycięcia, bo znajduje się na terenach należących do odkrywkowej kopalni węgla brunatnego. Aby poszerzyć odkrywkę wyburzono wiele miejscowości. Wyburzanie kościołów nigdy nie wywoływało emocji - najwyżej mdłe protesty i to ze strony aktywistów ekologicznych. Parę zaś samosiejek i małowartościowy przyrodniczo lasek od ośmiu lat mobilizuje i aktywistów i dużą część społeczeństwa.
O fanatyzmie tych ludzi świadczy to, że teren zajmowany nielegalnie wyposażyli w specjalne schrony, nagromadzili tam sporo pirotechniki i od dawna stawiają zaciekły fizyczny opór właścicielowi jak i policji. Jeszcze przed tygodniem trwały zaciekłe walki o ten las, a policja była obrzucana kamieniami i fekaliami. Broniący lasu aktywiści wybudowali na drzewach systemy połączonych mostami domków. Niedawno jeden z aktywistów spadł z takiego mostu tracąc życie, kilka dni temu dwie dziewczyny doznały poważnych obrażeń spadając z dużej wysokości. Jedna z nich jest córką znanego obciachowca muzycznego śpiewającego piosenkę „Dschinghis Khan”, która w latach siedemdziesiątych królowała na listach przebojów.
Wstawiam Wam ją tu, bo jej forma i brzmienie dobrze oddaje pustkę w głowach pokolenia, które jako pierwsze w dużej mierze rezygnowało z posiadania dzieci, oddając się nieokiełznanej konsumpcji i zabawie. Niech brzmi w tle jak złowrogie motto tej notki.
Miarą upadku państwa są ostatnie dwa wyroki, jeden sądu w Münster nakazujący zastopowanie wycinki tego lasu i drugi sądu w Aachen, oddalający zakaz demonstracji w tym miejscu postulowany przez policję. Po 8 latach organy Państwa legalizują bezprawne działania grupy ekstremistów, działających na szkodę koncernu energetycznego. To groźny precedens świadczący o tym, że Państwo niemieckie pogrąża się w lewicowej utopii i przestało chronić własność prywatną.
Co można wmówić ludziom? Jak można wyprać ich mózgi?
O tym pisze internetowy „Die Zeit”. Wczoraj pojawił się w nim artykuł, o ludziach, którzy przekonują innych, że nie powinni posiadać dzieci w imię ratowania naszej planety. To już naprawdę ekstrema, ale dobrze zadomowiona na wielu uniwersytetach. Głosiciele planowego wyginięcia populacji ludzkiej twierdzą, że ludzie muszą zniknąć z powierzchni naszej planety w imię jej dobra. Jak widać nasza kochana Ziemia została w ten sposób „zontologizowana” do poziomu bytu najwyższego, w którego interesie jest zagłada gatunku ludzkiego.
Eko-terroryści wykorzystują tu lęki niemieckiego społeczeństwa. Przeprowadzono nawet badania, według których (na podstawie BAT Stiftung) 63% Niemców miotanych jest strachem przed obciążeniami finansowymi związanymi z posiadaniem potomstwa. Tak, więc to nie strach, a zwykły egoizm i lenistwo, połączone z chęcią wiecznej zabawy, nakazuje jednemu z najbogatszych narodów europejskich życie bez dzieci…
Egoizm jest dość podłą motywacją, której należy nadać jakieś szczytne ramy i oblec w szczytne cele. Tu ratowanie planety wydaje się trafiać w gusta wypranych do cna mózgów. Co więcej im taki człowiek starszy, tym bardziej odczuwa brak oparcia w dzieciach i pustkę egzystencji. Tym bardziej musi ratować się poszukiwaniem sensu.
Ruchy te nie są wynalazkiem niemieckim. Pojawiły się w Ameryce i zdefiniowane są hasłem jednej z organizacji na rzecz wymarcia ludzkości. Hasło Voluntary Human Extinction Movement brzmi tak: dobrowolne wymarcie ludzkości jest humanitarną alternatywą dla nieludzkich katastrof.
Miarą naszych czasów jest miara szaleństwa, obawiam się, że ostatnio ta miara bardzo szybko się dopełnia…
Inne tematy w dziale Polityka