Od dwóch tygodni twa jedna z najtrudniejszych jaskiniowych akcji ratowniczych w historii. W Tajlandii grupa 12 nastolatków z drużyny piłkarskiej wraz z ich trenerem, została odcięcia przez przybierającą wodę w jednej z jaskiń na północy kraju. Przybór wód został spowodowany monsunowymi opadami. System jaki tworzy jaskinia, ma ponad 10 kilometrów długości, a po 9 dniach intensywnych poszukiwań i akcji ratowniczej, w której biorą udział woluntariusze z niemal całego świata, doświadczonym nurkom angielskim udało się odnaleźć całych i zdrowych nastolatków w odległości trzech kilometrów od otworu. Znaczna część korytarzy utworzyła pomiędzy grupą a otworem jaskini rozległy syfon, odcinający grupę od powierzchni.
Jaskinia jest w tym miejscu typu przepływowego, czyli zbiornik wody jest częścią aktywnego podziemnego przepływu o ogromnej wydajności. Oznacza to, że nie da się po prostu odpompować wody, nawet super wydajnymi pompami. Do końca monsunu, a potem do opadnięcia wody pozostały jeszcze trzy miesiące. Grupa otrzymała już wsparcie lekarskie i prowiant na ponad 4 miesiące pobytu pod ziemią. Problemem wydaje się jednak pogarszająca atmosfera jaskini. Duża liczba uczestników akcji zużywa tlen w dużej ilości.
Normalnie w jaskiniach nie występują ryzyko uduszenia, ze względu na naturalną cyrkulację powietrza, w tym wypadku jednak woda całkowicie odcięła dopływ powietrza a jaskinia nie posiada drugiego otworu. Tak, więc do miejsca pobytu dzieci, transportowany jest tlen medyczny, na wszelki wypadek.
Niestety ubiegłej nocy podczas tej akcji utopił się były żołnierz sił specjalnych, dostarczający butle z tlenem.
Zjawisko zaćmy (brak tlenu) zaobserwowano też podczas nurkowań w polskich jaskiniach. Podczas nurkowania w syfonach, które okazały się głównym kolektorem zbierającym wodę z masywu Czerwonych Wierchów ekipa wsparcia płetwonurków, oczekująca na nich na dnie Ciasnych Kominów w Jaskini Miętusiej, skarżyła się na niedobory powietrza do oddychania. To zjawisko znane w kopalniach pod nazwą zaćmy polega na tym, że w ciasnych miejscach na dnie pionowych studni zbiera się ciężki dwutlenek węgla, tworząc rodzaj gazowego jeziorka.
Polska ma obecnie ogromne sukcesy w nurkowaniu jaskiniowym. Najbardziej doświadczonym nurkiem jest Krzysztof Starnawski z Warszawy, autor wielu brawurowych nurkowań w jaskiniach całego świata. Krzysztof ruszył też na ratunek chłopakom z Tajlandii.
Droga to opanowania technik jaskiniowego nurkowania w Polsce była bardzo ciężka.
Zaczęła się serią spektakularnych niepowodzeń, spowodowanych awariami sprzętu i brakiem doświadczenia. Najsłynniejszą była akcja nurkowa w Jaskini Zimnej w Dolinie Kościeliskiej, prowadzona przez Klub Grotołazów z Krakowa 1 stycznia 1957 roku. Podczas niej podjęto próbe pokonania syfonów zamykających korytarz główny na poziomie pierwszym, za ponorem. Podczas nurkowania nastąpiła awaria jednego z zestawów do nurkowania swobodnego, w który wyposażony był Stanisław Ogaza. Utknął on po drugiej stronie przenurkowanego syfonu. Akcja ratunkowa trwała 45 godzin, zanim udało się Ogazę wyciągnąć żywego z pułapki. Parę lat potem w tym samym miejscu mniej szczęścia miał warszawski nurek i grotołaz Ryszard Lebecki, który utonął.
W marcu 1987 roku, doszło do najbardziej spektakularnej tragedii w tatrzańskich jaskiniach. Podczas nurkowania w Piątym Syfonie w jaskini Bystrej w Dolinie Bystrej utonął jugosłowiański nurek A. Petrjukić. Trwająca wiele dni nieskuteczna akcja ratunkowa dowodzona przez przedstawiciela starego pokolenia grotołazów polskich J. Grodzickiego, pokazała całą siermiężność i zacofanie sprzętowe i w technikach i przygotowaniu nurkowym. Powodem tego było odcięcie polskich nurków od nowoczesnego sprzętu zachodniego i możliwości szkoleń we Francji, która wtedy była potęgą nurkową w jaskiniach. Dopiero sprowadzeni przez rodzinę Jugosłowianina ratownicy francuscy w błyskawicznej akcji trwającej niespełna ½ godziny wydobyli z syfonu zwłoki nurka. Akcja ta była wstrząsem dla polskiego świata speleologicznego, tym bardziej, że przez cały czas nieskutecznej akcji blokowanej przez „starych dziadków” preferujących metody górnicze – pompowanie wody, zabezpieczanie – Zakopane zagrożone było utratą jednego z najważniejszych ujęć wody pitnej.
Akcja była zwrotem w historii polskiej speleologii.
Szczególnie środowisko warszawskie uczyniło krótko po niej ogromne postępy. Przykładowo w latach 1996 – 2002 Starnawski eksplorował syfony w Jaskini Kasprowej Niżnej, przepływając najdłuższy wtedy, liczący 333 metry długości i 24 metry głębokości Syfon Warszawiaków. A 6 i 13 lutego 1998 roku przenurkował on feralny syfon w Jaskini Bystrej.
Dziś Polacy należą do czołówki światowej, a błyszczącą gwiazdą jest wspomniany Krzysztof Starnawski dokonujący przy pomocy nurkowania swobodnego zanurzeń i eksploracji jaskiń na zawrotnej głębokości 220 metrów! Jego rekordy nurkowań głębinowych pobija on niedaleko Polski w Czeskiej Jaskini Hranicka Propast. Już obecnie eksploracja tej całkowicie zalanej wodą jaskini składającej się z ciągu pionowych studni odbywa się ponad 150 metrów pod poziomem morza!!! Dane geologiczne wskazują, że woda pochodzi tu z głębokości ponad 1000 metrów, co jest unikatem w skali świata i jeśli pozostałe studnie będą dostępne, to można spodziewać się w tej jaskini nurkowań robotów na zawrotne głębokości. Co ciekawe roboty, które wspomagają Krzysztofa Starnawskiego i osiągnęły w tej jaskini rekordowe zanurzenie, produkowane są też w Polsce.
Tu kliknij link do National Geografic z wywiadem z Krzysztofem.
Jak widzicie, kiedy Polacy mają możliwości i nikt im nie przeszkadza, potrafią dokonywać rzeczy niezwykłych. Poniżej wstawiam wam film z nurkowań Starnawskiego w Hranickiej Propastii. Dziś jest to najgłębsza jaskinia wodna świata, a osiągnięte 404 metry głębokości mogą być dopiero jej początkiem! Jak widzicie dziś Polacy wyznaczają światowy poziom i co ważne wspólnie z Czechami, którzy zaprosili ich do eksploracji tej jaskini. Współpraca polsko – czeska w tym wypadku może być wzorem dla całego świata.
ps. Godz 18:11 - przed chwilą kierujący akcją podali, że planują wiercenie z powierzchni otworu ratunkowego, podobnie jak uczyniono to kilka lat temu w Chile podczas ratowania uwięzionych górników.
ps 2. 07.07.2018 godz 14:50
Niestety pogarsza się sytuacja uwięzionych dzieciaków. Zawartość tlenu w powietrzu spadła do 15%. Normalna to 21%. Spadek do poziomu 12% jest już krytyczny dla układu nerwowego. Długość syfonu, który oddziela dzieci od powierzchni wynosi obecnie ponad 550 metrów. Najdłuższy odcinek to 400 metrów. Najtrudniejsze miejsce to ciasnota w miejscu gdzie korytarz dzieli się na dwie "rury". Najgłębsze miejsce, to krótki syfon o głębokości 5 metrów. Nad miejscem gdzie przebywają dzieci jest 800 metrów skał. Nie ma dobrych planów jaskini, które pozwoliłyby wiercić precyzyjny szyb prosto do korytarza z uwięzionymi.
Brak wystarczającej ilości tlenu w powietrzu stawia uwięzionych wobec tego samego problemu jaki mieli astronauci podczas misji Apollo 13. Nic nie da dopuszczanie tlenu do powietrza, bez zmniejszenia zawartości dwutlenku węgla.
Inne tematy w dziale Rozmaitości