Wystąpienie Stanów Zjednoczonych z grona członków Rady Praw Człowieka ONZ jest w pełni zrozumiałe. Ten sztuczny i przeżarty zakulisowymi rozgrywkami organ, działający od 2006 roku, nie jeden raz popisywał się kuriozalnymi werdyktami.
Wystarczy spojrzeć na rezolucje potępiające działania zbrodniczego reżymu syryjskiego dyktatora Assada. Było ich 20. W tym samym czasie rada potępiła Izrael aż 68 razy! Tylko ten przykład pokazuje, że genewski organ ONZ podejmuje, co najmniej dziwne decyzje.
Ta sama rada odważyła się potępić Koreę Północną zaledwie 9 razy, a Iran 6 razy. Na uwagę rady nie zasłużyły takie miejsca - gdzie mamy do czynienia z istnym piekłem na Ziemi – jak Somalia, Wenezuela, Zimbabwe. Zabrakło też uwagi dla Chin, Rosji i Turcji.
Jak widać dla Rady Praw Człowieka najważniejszym celem krytyki stał się demokratyczny Izrael. To kompromituje radę i odbiera jej działaniom powagę.
Prezydent Trump pokazał, że jego polityka kończy z akceptowaniem kanapowych towarzystw, blokujących uzdrowienie najbardziej problematycznych miejsc na mapie świata, w których notorycznie dochodzi do łamania praw człowieka.
Nie ma się, co dziwić werdyktom rady, skoro zasiadają w niej kraje takie jak Afganistan, Angola, Burundi, Chiny, Kuba, Kongo, Egipt, Etiopia, Irak, Katar, Ruanda, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Wenezuela. Wszystkie są uznawane z kraje, w których występuje duży deficyt swobód obywatelskich i stale łamane są prawa człowieka.
Jak donosi „Die Welt” wszelkie próby reform i uporządkowania działań rady, podejmowane przez USA, blokowane były przez Chiny, Rosję, Kubę i Egipt.
Prezydent Trump jest w pierwszej linii doświadczonym zarządcą własnego biznesu. Wprowadzenie zasad, które przydatne są w zarządzaniu biznesem, przewietrzy trochę zatęchłe polityczne salony. Właśnie otworzono na oścież okno w Genewie. Koteryjne towarzystwo zapewne rzuci się natychmiast do jego zamknięcia – wszak może w środku cuchnie jak w stajni Augiasza, ale dla tych wyleniałych kocurów to przyjemny smrodek i ciepełko.
Wszystko wskazuje, że kroki USA będzie naśladować Wielka Brytania. Oczywiście politpoprawne media wyją o kolejnym wstrząsie spowodowanym przez Trumpa. I bardzo dobrze! To zasiedziałe i do cna zepsute towarzystwo zaczyna rozumieć, że nastąpił koniec zatęchłej polityki międzynarodowej – przynajmniej w Stanach Zjednoczonych.
Inne tematy w dziale Polityka