Był zmierzch 2 stycznia 1945 roku, kiedy do „Lancastera” Bravo Hotel Tango z Dywizjonu „Ziemi Mazowieckiej” nr 300, wsiadała załoga w składzie:
• Pilot - kapitan Brunon Janas
• Nawigator starszy kapral Wiktor Omiotek
• Radiooperator starszy kapral Stefan Zieliński
• Mechanik pokładowy kapral Maksymilian Wruś
• Bombardier sierżant Jan Banyś
• Strzelec pokładowy kapral Walenty Heine
• Strzelec pokładowy plutonowy Romuald Drozdowicz
Brunon Janas dzień wcześniej świętował swoje 30 urodziny. Najmłodszy członek załogi nawigator miał dwadzieścia pięć lat…
Po drugiej stronie Kanału do startu czyniła przygotowania załoga nocnego myśliwca. To byli prawdziwi eksperci - Martin Becker i jego strzelec Karol Johannsen. Na pionowym stateczniku ich maszyny wymalowane były czterdzieści trzy białe pionowe prostokąciki z malutką kokardą RAF. Każdy prostokącik oznaczał zestrzelenie jednego brytyjskiego bombowca czterosilnikowego. Tej nocy bezlitosny los spowodował, że drogi tych dwóch załóg spotkały się niedaleko Luksemburga.
W niemieckich myśliwcach nocnych montowano dwa działka skierowane lufami w górę, pod kątem siedemdziesięciu - osiemdziesięciu stopni. Uzbrojenie to nazwano „Schräge Musik”, co oznaczało „Skośna Muzyka” . Aby móc celować, tuż nad głową pilota pod górną szybą kabin załóg, montowano przezierne celowniki refleksyjne.
Na zdjęciu z niemieckiej prasy z 1943 roku, które dla Was odtworzyłem (środkowa część była zniszczona) widzicie unikatowy obraz. Pokazuje on sylwetkę angielskiego bombowca „Wellington” oświetlonego stożkiem reflektorów przeciwlotniczych, widzianego z pozycji niemieckiego pilota nocnego myśliwca. Widzicie podświetlony celownik refleksyjny sprzężony z pozycją działek kalibru 20 mm strzelających skośnie w górę.
Przez wiele lat Becker latał na Messerschmitt’cie Me 110 G4, wyposażonym w radar z charakterystycznymi „Jelenimi Rogami”, jak nazywano anteny tej instalacji w Luftwaffe. Uzbrojenie jego samolotu złożone było z dwóch działek MK 108, kalibru 30 mm i dwóch MG 151 kalibru 20 mm. Obie pary strzelały do przodu. Dodatkowo jego samolot wyposażono w dwa dwudziestomilimetrowe działka MG 151, strzelające skośnie w górę w kierunku lotu. Strzelec pokładowy miał zaś do dyspozycji dwa sprzężone karabiny maszynowe kalibru 7,9 mm.
Na zdjęciu poniżej wykonanym na wiosnę 1944 roku, widzicie Me 110 G4 z radarem Fug 220. Widoczne lufy działek MK 108 kalibru 30 mm, wyposażone w charakterystyczne „lejki”. To tłumiki płomieni wylotowych, które podczas strzelania w nocy bardzo oślepiały pilota. Z tego też powodu na literką kodową G na samym czubku nosa Messerschmitta, widzicie zaślepiony otwór kamery fotograficznej, normalnie dokumentującej wyniki strzelania. W warunkach nocnych nie miała ona możliwości sfotografowania niczego innego jak płomienie działek i została usunięta. Pod kadłubem widzicie wyloty dwóch działek kalibru 20 mm. Widoczny na zdjęciu pilot, stracił życie na tym samolocie w wypadku latem 1944 roku. Przyczyną był pożar silnika.
Jak widzicie uzbrojenie Me 110 w tej wersji było potężne i do zestrzelenia brytyjskich maszyn typu Avro „Lancaster”, Short „Stirling” czy Handley Page „Halifax” wystarczało zazwyczaj kilka trafień w jednym jedynym ataku. Trochę bardziej odporne na uszkodzenia były poczciwe „Wellingtony” zbudowane na osnowie konstrukcji geodetycznej. Wracały one do bazy nawet poważnie uszkodzone. Znany jest przypadek polskiego „Wellingtona” Mk Ic (November Zulu Juliett) z polskiego 304 Dywizjonu RAF, który nad Zatoką Biskajską w szalonym trwającym godzinę pojedynku opierał się atakom czterech ciężko uzbrojonych myśliwskich Junkersów Ju 88C. Postrzelanej polskiej maszynie udało się zestrzelić jednego przeciwnika i dolecieć do Anglii.
Avro „Lancaster” nie był tak odporny. Dużo nowocześniejsza i szybsza maszyna, posiadała skorupową konstrukcję kadłuba i skrzydła całkowicie metalowe. Bombowiec napędzały cztery silniki rzędowe Rolls Royce „Merlin” chłodzone cieczą. Wprawdzie zbiorniki paliwa posiadały gumową osłonę, która w razie przestrzelenia zabliźniała uszkodzenie, uszczelniając zbiornik, ale ten system był bezradny wobec broni o kalibrze większym niż 7.9 mm.
„Lancaster” miał duże zbiorniki paliwa w skrzydłach. Pomiędzy wewnętrznymi silnikami a kadłubem, umieszony był 1750 litrowy zbiornik. Niemieccy myśliwcy upodobali sobie to pole, jako najbardziej wrażliwe na ostrzał. Celne trafienie „Lancastera” w tym miejscu, skutkowało gwałtownym pożarem i w jego wyniku oderwaniem skrzydła, lub - jeśli w zbiornikach było już mniej paliwa - gwałtownym wybuchem jego oparów, z podobnym skutkiem. Oderwanie jednego skrzydła powodowało natychmiastowe odwrócenie samolotu na plecy i spadał on wirując wokół osi kadłuba, niczym owoc klonu. Opuszczenie przez lotników płonącego i wirującego bombowca nie było możliwe i zazwyczaj cała załoga ginęła w szczątkach maszyny.
Taktyka nocnych myśliwców używających „Skośnej Muzyki” polegała na tym, że myśliwiec zbliżał się do ofiary podchodząc z lotu równoległego trawersem od dołu. Była to w „Lancasterze”, „Halifax’ie”, „Wellingtonie” i „Stirlingu” martwa strefa ostrzału i obserwacji. Strzelec ogonowy obsługujący wieżyczkę z czterema karabinami maszynowymi Browninga kalibru 7,9 mm miał ograniczone pole widzenia dolnej strefy w najbliższym sąsiedztwie własnej maszyny. Atak myśliwca był zawsze całkowitym zaskoczeniem dla załogi. Piloci niemieccy nie podejmowali walki z tej pozycji, kiedy samolot dostrzegając zagrożenie zaczynał wykonywać uniki. Z tego powodu w RAF bardzo długo myślano, że zestrzelone przez myśliwce bombowce były ofiarami artylerii przeciwlotniczej.
Załoga polskiego „Lancastera” Bravo Hotel Tango, feralnej nocy z 2 na 3 stycznia 1945 roku też nie zauważyła podchodzącego od dołu Beckera. Prawdopodobnie w tym locie używał już Junkersa Ju 88 G6. Wszyscy członkowie polskiej załogi zginęli w szczątkach samolotu, który spadł na północny wschód od miejscowości Ville Au Montois, niedaleko południowych granic Luksemburga. Nikt nie zdołał opuścić maszyny, trafionej zapewne w wspomniany wyżej zbiornik paliwa. Polscy lotnicy leżą pochowani na cmentarzu wojennym w Pierrepont nad Mozelą, w grobie zbiorowym oznaczonym numerem 1361 – 63. Ja w pracy wydanej w 1986 roku przez Olgierda Cumfta i Huberta Kujawę „Księga lotników polskich. Poległych, zmarłych i zaginionych. 1939 – 1945.” poprawiłem zapis dotyczący przyczyn zestrzelenia załogi. Dzięki jednej fotografii, która zainspirowała mnie do prześledzenia, kogo zestrzeli Martin Becker. Fotografia ta - nigdzie niepublikowana - została mi udostępniona w formie negatywu wiekoformatowego, przez niemieckiego pilota latającego, jako podkomendny Beckera w tym samym, co on dywizjonie myśliwskim NJG 6.
Na zdjęciu poniżej widzicie samolot Messerschmitt Me 110 G4 Martina Beckera, o znakach 2 Z + MK z 34 zestrzeleniami na stateczniku pionowym. Oznacza to, że zdjęcie wykonane z samolotu 2Z + GK powstało pomiędzy 26 a 29 lipca 1944 roku. Łatwo to ustalić bo w nocy 29 lipca 1944 roku, pomiędzy godziną 1:25 a 2:04 Becker zestrzelił cztery „Lancastery”, co spowodowało domalowanie kolejnych belek. Z oszklenia owiewki kabiny wystają dwa działka 20 mm "Skośnej Muzyki".
Junkers był podobnie uzbrojony jak Me 110G. Jednak cała załoga siedziała w przestronnej kabinie umożliwiającej lepszą współpracę pomiędzy operatorem radaru a pilotem. W Me 110 kabina była ciasna i załoga zajmowała pozycje jeden za drugim. Jeśli w locie były kłopoty a uczestniczył w nim strzelec pokładowy, to opuszczenie na czas maszyny przez operatora radaru siedzącego pomiędzy strzelcem a pilotem było niemal niemożliwe. W Junkersie zaś załoga czuła się dużo bardziej komfortowo. Junkers też miał bardzo dobre własności pilotażowe i mimo, że nie był szybszy od Me 110, załogi bardzo go lubiły.
W rękach doświadczonej załogi takiej jak załoga Martina Beckera, Ju 88 G6 był bezlitosnym katem brytyjskich bombowców nocnych. Jego radar wyposażono w podobne anteny jak w Me 110, ale ich dipole nachylono pod kątem 45 stopni. Efekt był bardzo dobry w przypadku stosowania przez angielskie bombowce walki radioelektronicznej zakłócania niemieckich radarów metodą „Window”. Były to dziesiątki tysięcy pasków staniolu zrzucane z maszyn zakłócania. Paski opadając na ziemię niczym szarfy rzucone przez fana, odbijały promieniowanie niemieckich radarów skuteczniej niż same samoloty, tworząc fałszywe echo i myląc obronę. Ustawienie anten pod kątem 45 stopni pozwalało operatorowi radaru odróżnić „Window” od prawdziwych maszyn.
Polski „Lancaster” był jednym z pierwszych zestrzelonych przez Beckera na Ju 88 G6. Miesiąc później, Becker dokonał w ciągu jednej nocy prawdziwej rzezi „Lancasterów”. 15 marca 1945 roku, zestrzelił jeden po drugim, dziewięć bombowców. Wśród nich była bardzo nietypowa dla nocnego myśliwca ofiara – „Latająca Forteca” B17. Prawdopodobnie był to samolot walki radioelektronicznej. Po zestrzeleniu 6 „Lancasterów” w Junkersie Beckera skończyła się amunicja, zarówno w działkach strzelających do przodu jak i skośnie. Pozostała jedynie w 13 milimetrowym karabinie strzelca pokładowego chroniącego tylnią strefę. MG 131 zamontowany był tak, że miał możliwość ostrzału jedynie w tył. Becker postanowił użyć MG 131, jako skośnej muzyki strzelającej w górę, ale nie standardowo do przodu lecz do tyłu. Dwa „Lancastery” i nieszczęsna B17 padły ofiarami strzelca pokładowego Beckera, Karola Johannsena. Ta niezwykła sytuacja jest przykładem determinacji załóg niemieckich po ataku i zniszczeniu Drezna. Becker zakończył wojnę z 58 nocnymi zestrzeleniami. Ale przed nim na liście asów jest wielu pilotów a najbardziej utytułowany zestrzelił w nocy 121 maszyn!
Los polskiej załogi i opisane „wyczyny” załogi niemieckiej pokazują jak niebezpieczne były misje nad III Rzeszą.
Polacy zapłacili za to ogromną daniną krwi. Wystarczy zagłębić się w kroniki dywizjonów. Polecam wam dziś do przeczytania! Zostały pięknie udostępnione przez Instytut Sikorskiego w Londynie. Czytajcie! Ta historia nie może być zapomniana, szczególnie w czasach pisania historii na nowo! Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy je wszystkie.
Klikając tu zobaczycie kroniki! Kroniki lotnictwa polskiego.
I obiecajcie, że jak będziecie kiedyś w Luksemburgu to odwiedzicie Pierrepont nad Mozelą po francuskiej stronie i zapalicie świeczkę na grobach załogi „Lancastera” Bravo Hotel Tango… Zapiszcie sobie te dane, które powyżej podałem, może znajdziecie czas?
Inne tematy w dziale Kultura