Jednak pomysł byłego posła PiS-u Mastalerka, aby przemalować całą flotę LOT-u w takie barwy jest już typowym pomysłem z rodzaju akcyjności w działaniu, podyktowanej jakąś niezrozumiałą nadaktywnością i wzmożeniem patriotycznym. Dziwi poparcie tych działań ze strony Kancelarii Prezydenta RP i Premiera. Wszak te instytucje powinny być ostoją stabilności i rozsądku.
Akcyjność.
Polska to dziwny kraj. Chyba czasy komunizmu naznaczonego wszechobecną akcyjnością, pozostawiły w mentalności ludzi głęboko wyryte wzorce zachowań.
Ale nie inaczej było w kościele. Pamiętacie te wieszane na fasadach transparenty? Kiedyś prowadząc renowację zabytkowej fasady usunęliśmy z pięknego piaskowca 85 brutalnie powkręcanych kołków, wbitych gwoździ i haków. Rozmawiając z proboszczem zażartowałem, że ktoś w jego parafii dostał jako prezent pod choinkę wiertarkę i co roku chyba dostaje nowe wiertła i młotek, a potem nocą wyżywa się na fasadzie. Mój żart wyraźnie nie przypadł do gustu proboszczowi, który parsknął – sam wbijałem te kołki, przecież na czymś trzeba wieszać transparenty. Po co? – zapytałem. A on mówi – to była nasza odpowiedź na te wszechobecne transparenty komunistów. Zgoda, ale komuny już 10 lat nie ma – odpowiedziałem. A właśnie! Teraz to ja bez obaw mogę powiesić sobie transparent – odpowiedział proboszcz prosząc, aby skoro już wszystko usunąłem, zaproponować nowy sposób okolicznościowego wieszania banerów - jak wystrzelił na koniec nowoczesną terminologią.
Pamiętam wojsko. Zapowiedziano wizytę ministra obrony narodowej w towarzystwie Premiera Mazowieckiego. Przez dwa tygodnie przenosiliśmy znad Warty całą łąkę, pracowicie wycinając darń saperkami i rozkładając ją wzdłuż trasy przejazdu kolumny z Premierem i ministrem Onyszkiewiczem. Akcja wykładania trawy była przeprowadzona trochę za wcześnie i nieukorzenione płaty tuż przed wizytą zaczęły niebezpiecznie przysychać, a łąka nad Wartą wyglądała jak dno glinianki, więc strategiczne odwody trawy się skończyły. Pewien łebski major wręczył kilku wojakom farbę i ogrodniczy spryskiwacz. Po kilku godzinach trawa była soczyście – seledynowa. „Przepiękny widok” sycił oko dowódcy jednostki, który na apelu potwierdził gotowość do świętowania wizyty…
Nie wiem, co pcha ludzi do wymyślania różnych bombastycznych zmian w celu uczczenia, podkreślenia, zademonstrowania, okazania i wielu innych zachowań upiększających świat. Cholera, przecież powinni dbać i pielęgnować ten „świat” na co dzień. Zacząć od własnego serca i umysłu. Tam powinien być porządek i tam powinno się w pierwszej kolejności pojawiać świętowanie. Dla takiego porządku w głowach wystarcza potem kilka subtelnych elementów dodanych odwracalnie do otoczenia w postaci flag odrobiny kwiatów, odświętnego ubrania…
Na zdjęciu poniżej widzicie samolot Fokker F. VII 1m z silnikiem Bristol „Jupiter” 600 KM, zakupiony przez poznański „Aero”, po znacjonalizowaniu i przemalowaniu w barwy Lotu. Jako maszyna „Aero” nosił znaki P – POZS. W barwach lotu SP – AAS i dodatkowo imię „Sława”. Zdjęcie z moich zbiorów przedstawia tę maszynę podczas lądowania na lotnisku Aleksandrowice w Bielsku-Białej. Na sterze kierunku maszyny widoczny jest lotowski żurawik. Maszyna miała malowanie w kolorach srebrnym i ciemnego błękitu.
Na zdjęciu poniżej pierwszy rozkład lotów z 1929 roku.
Powiem brutalnie, co myślę o pomyśle Marcina Mastalerka. W porównaniu do obecnej pięknej i oszczędnej szaty graficznej, epatowanie barwami narodowymi wydaje się pomysłem zaczerpniętym bardziej z wrażliwości estetycznej stadionowych kiboli niż dobrych pracowni plastycznych.
[1] Wprawdzie Śląskie Towarzystwo Lotnicze nie posiadało jeszcze wtedy floty samolotów – zezwolenie na zakup Junkersów F 13 ministerstwo wstrzymywało do momentu przejęcia majątku (sic!) – ale posiadało najnowocześniejsze wtedy lotnisko komunikacyjne w Polsce na „Muchowcu” w Katowicach. Lotnisko wybudowano nakładem środków społecznych (LOPP) i majątku Sejmu Śląskiego.
Komentarze
Pokaż komentarze (88)