Eben Emael, kazamaty Vise1. Zdjęcie: Alpejski
Eben Emael, kazamaty Vise1. Zdjęcie: Alpejski
Alpejski Alpejski
2678
BLOG

Przygotowania - czyli jak kopuły z Ostrowca pomogły zdobyć Eben Emael.

Alpejski Alpejski Odkrycia Obserwuj temat Obserwuj notkę 22


 

 

/Notka jest kontynuacją „Znowu w Eben Emael – czyli wojna i piłka nożna”./

Wszystkie wspomniane wcześniej wynalazki pojawiły się na czas, aby zdobyć fort.

Szybowce desantowe, ładunki kumulacyjne, sprawne miotacze płomieni. Rozpoczęto szkolenie jednostki mającej dokonać unieszkodliwienia fortu. Próby prowadzono na terenie Czech na słynnej linii umocnień, zwanych Linią Benesza – są one widoczne do dziś szczególnie w Górach Orlickich.  Objęto je najwyższą tajemnicą, bo wypróbowywano sposoby użycia ładunków kumulacyjnych. Oddział ćwiczył też na terenie Polski, także i tu wypróbowywano najnowsze wynalazki.

Śląski Obszar Warowny, jako poligon doświadczalny, na którym wypróbowywano ładunki kumulacyjne.

Bunkry polskiej linii obronnej zajętej przez Niemców w pierwszych chwilach II wojny światowej, stały się w grudniu 1939 roku poligonem testowym dla użycia ładunków kumulacyjnych. Nie jestem fanem fortyfikacji, w zasadzie mnie nie interesują, ale kiedy pierwszy raz zobaczyłem działanie ładunku kumulacyjnego w forcie Eben Emael, wiedziałem, że podobne uszkodzenia gdzieś już widziałem.

Nie dało mi spokoju, skąd znam ten widok. Grzebałem w pamięci i grzebałem. Przypomniałem sobie, że było to niedaleko Piekar Śląskich. Wydawało mi się, że było to podczas spaceru z moim tatą po lesie wokół zbiornika Kozłowa Góra. Byłem wtedy dzieckiem i nie miałem pojęcia, w jaki sposób powstały, ale zapamiętałem ten „odcisk” na stali. Nie byłem jednak tego pewien, bo było to tak dawno.

Zacząłem szukać w Internecie informacji na ten temat. No i znalazłem! Dzięki ludziom, prowadzącym stronę internetową „Hauba” mogłem zobaczyć to, co mgliście pamiętałem z dzieciństwa.

Polski bunkier należący do dawnego Śląskiego Obszaru Warownego znajduje się w Wymysłowie! Jest dowodem tego, że grupa Witziga w grudniu 1939 roku testowała na nim dwa typy ładunków. Lekki 12,5 kilogramowy i ciężki 50 kilogramowy. Kopuła stalowa, którą poddano próbom, wykonana była w 1938 roku w Zakładach Ostrowieckich. Ładunek 12,5 kg nie zdołał jej przebić, jednak 50 kilogramowy wybił w niej otwór i zniszczył całkowicie wewnętrzny pancerz przeciwodłamkowy, wyrywając go na całej niemal średnicy. Zresztą zobaczcie sami! Tu link do strony: http://hauba.pl/kopuly-pancerne/kopula-bojowa-na-ckm-z-o-z-1938-r/ Tych, którym niedaleko do Piekar Śląskich zachęcam do zwiedzenia tego obiektu!

Szybowce desantowe i szkolenie pilotów.

Użycie szybowców w planowanej operacji doradziła słynna pilotka Hanna Reitsch, a załogi kompletowano z pilotów szybowcowych mających duży nalot i doświadczenie sportowe. Nie pytano o licencje! Osiągnięcia sportowe były na pierwszym miejscu.  W ten sposób do grupy pilotów wyznaczonych do ataku na fort dostał się Heinz Scheidhauer, pilot sportowy nieposiadający wtedy licencji, jedynie złotą odznakę uzyskaną w 1935 roku![1] Szkolenie pilotów uwzględniało stałe zmienianie docelowych lądowisk. Chodziło o to, aby piloci przyzwyczaili się do własności lotnych szybowca DFS 230, tak żeby na każdym obcym lądowisku potrafić wylądować w wyznaczonym miejscu z dokładnością do 5 metrów, bez wcześniejszego zaznajomienia się z lądowiskiem! DFS nie posiadał hamulców aerodynamicznych. Każdy, kto latał szybowcem wie, że duża doskonałość przeszkadza podczas lądowania, szczególnie w ostatniej fazie, kiedy szybowiec doświadcza tzw wpływu ziemi. Strome schodzenie na prostej do lądowania zapewniają współcześnie, wysuwane ze skrzydeł hamulce aerodynamiczne. Ale DSF 230 takich hamulców nie posiadał. Tak, więc piloci musieli bardzo dobrze poznać maszynę w fazie lądowania. Szybowcem tym ze względu na obciążenie nie dało się wykonywać gwałtownych ześlizgów – przed wojną na sportowych maszynach wprowadzenie szybowca w głęboki ześlizg kierunkowy, zastępowało użycie hamulców aerodynamicznych na prostej do lądowania  –  tak więc piloci ciężkich DFS-ów musieli nauczyć się używać tego środka bardzo delikatnie. Podczas wykonywania ześlizgu kierunkowego nie jest możliwe przyrządowe odczytanie prędkości maszyny. Spowodowane jest to budową dajników ciśnienia, statycznego i dynamicznego. W ześlizgu wskazówka prędkości „szaleje w zakresie minimum - maksimum” pokazując wartości nieprawdziwe. Może to mieć groźne konsekwencje i z tego powodu starano się na szybowcach takich jak DFS nie wykonywać tego typu manewrów zbyt gwałtownie.  Nie jest prawdą, że podczas akcji w Eben Emael używano spadochronów hamujących, rozwijanych za ogonem maszyny. Spadochrony zostały użyte dopiero we Włoszech w 1943 roku, podobnie jak rakietowe hamulce umieszczane w nosie maszyny.

Sekwencja lotu podczas ćwiczeń wyglądała następująco:

·        Start za samolotem Junkers Ju 52 3m i wznoszenie na wysokość 2100 m.

·        Zwolnienie z holu w odległości ok. 30 kilometrów od lądowiska.

·        Lądowanie z dokładnością przyziemienia 5 metrów.

 

Ćwiczenia wykonywano nie pojedynczą maszyną, ale zawsze w zespole tak, aby piloci uczyli się współpracy i podziału uwagi w takiej formacji, jaka nadleci nad prawdziwy cel.

W dalszej kolejności ćwiczono lądowania tak, że punkty przyziemienia były rozstawiane jak rozmieszczone były poszczególne cele na powierzchni fortu. Należy zaznaczyć, że każdy szybowiec miał wyznaczony cel, który powinien opanować. Wzięto też pod uwagę ewentualne straty podczas dolotu do celu i każdy dowódca grupy znajdującej się w szybowcu wiedział, kogo ma zastąpić w razie problemów.

Przyjęto zasadę maksymalnej intensyfikacji walki, tak aby w przeciągu kilku minut oślepić fort, a potem zniszczyć stanowiska strzelecki i artyleryjskie. To ostatnie było niezwykle istotne, bo 75 milimetrowe działa fortu, przystosowane były do strzelania na krótkim dystansie specjalną amunicją kartaczową, w której w każdym pocisku znajdowało się 205, kulek stalowych1,5-centymetrowej średnicy. Ich zabójczość była na krótkim dystansie porównywalna z ciężkim ostrzałem broni maszynowej. Atakujący nie mogli dopuścić do użycia te broni.

W skład grupy uderzeniowej liczącej w sumie 86 osób wchodził też specjalnie wyszkolony przedstawiciel Luftwaffe. Jego zadaniem było koordynowanie ataków lotnictwa bombowego wyposażonego we wspomniane już Junkersy Ju 87 B „Stuka”. Zastosowanie innych klasycznych bombowców nad terenem gdzie w bliskiej odległości od siebie walczyły przeciwne strony nie było możliwe. „Stukas” jednak był na tyle precyzyjny, że ryzyko niecelnego zrzutu bomby było minimalne. Z tego względu podczas akcji Junkersy zastąpiły wsparcie nie tylko klasycznych bombowców, ale też wsparcie artyleryjskie! Dodatkowo kontroler miał za zadanie, koordynację zrzutów dodatkowych zasobników z amunicją podczas walki, przypisane do wykonania klasycznym bombowcom typu Heinkel He 111.

Ładunki kumulacyjne nie były jeszcze doskonałe.

W 1940 roku nie rozumiano jeszcze w pełni zasad wyznaczających efektywne przebijanie pancerzy i tworzenie maksymalnie efektywnego strumienia kumulacyjnego. Te największe 50 kilogramowe, wyglądały jak z dawnych podręczników minerskich i górniczych. Miały kształt kopułki z detonatorem czasowym umieszczonym na jej szczycie. Ładunek ten nie generował strumienia kumulacyjnego podobnego do dzisiejszych broni przeciwpancernych. Strumień ten był stosunkowo szeroki, ze względu na małą odległość ładunku od przebijanego celu i sferyczny kształt wkładki kumulacyjnej. Z punktu widzenia współczesnej wiedzy odległość wkładka – pancerz była o wiele za mała. Ładunki zastosowane do przebijania kopuł w Eben Emael nadtapiały powierzchnię pancerza na powierzchni równej średnicy ładunku. To wielka strata energii i niepożądane zjawisko! Nie ulega wątpliwości, że materiał, który roztapiał ładunek na powierzchni, po za centralnym punktem, zaburzał dodatkowo proces penetracji pancerza! Zasadniczo, w typie ładunku o takiej geometrii jak użyty w Eben Emael, jego siła była wielokrotnie większa od klasycznych ładunków, ale ograniczona jego geometrią! Oznacza to, że ładunek taki przebijał skutecznie tylko pancerze, których grubość była mniejsza niż głębokość zagłębienia kumulacyjnego w takim ładunku! Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności ładunki 50 kilogramowe przeznaczone do przebijania największych kopuł pancernych, posiadały wysklepienie wkładki kumulacyjnej mniejsze niż ta wartość. Co gorsza na kopułach zawierających działa, pancerz nie był jednorodny, ale warstwowy z wypełnieniem glinkowo-cementowym, pod pierwszą kilkudziesięciomilimetrową płytą pancerną! To tłumaczy problemy, z jakim spotkali się żołnierze używając te ładunki podczas ataku.

Na zdjęciu poniżej, w centrum widoczny jest otwór wytopiony przez strumień kumulacyjny, otoczony tzw odciskiem ładunku. Na odcisku, widoczna jest przetopiona pierwsza płyta, potem warstwa mineralna pancerza, pełniąca w zamierzeniu konstruktorów, funkcję absorbera energii. Ten szczegół konstrukcyjny w 38 centymetrowej grubości kopułach Eben Emael, miał duże znaczenie dla przebiegu ataku. Ale o tym za chwilę.

image

 

Współczesne ładunki tworzą niezwykle wąski strumień, który przebijając cel wytapia/wypala w nim wąski otwór zamieniając energię kinetyczną roztopionej wkładki na energię cieplną. Sam strumień nie jest bardzo gorący, ale na jego czole tworzy się zabójcza fala uderzeniowa i ekstremalna temperatura pod wpływem, której metal przechodzi w stan płynny i gazowy. Dzięki zjawiskom kawitacyjnym w wytapianym otworze, czoło strumienia może penetrować bardzo głęboko przebijany materiał, bo gaz usuwany jest z otworu wzdłuż jego ścianek.

Na zdjęciu poniżej widać taki wytopiony/wypalony otwór. Jeśli przyjrzycie się jego ściankom, zauważycie nierównomierne kawerny. To właśnie pozostałość po zjawiskach z zakresu hydrodynamiki w przetapianej stali.

image

Niemcy konstruując ładunki użyte podczas akcji w Eben Emael, zdawali sobie sprawę z pewnych ich niedoskonałości przy przebijaniu stali, ale starano się zbudować ładunek uniwersalny, taki, który będzie niszczył również żelbetonowe mury forteczne. Komandosi mieli do dyspozycji dwa rodzaje ładunków. Duży o masie 50 kg przenoszony był w dwóch częściach na miejsce użycia. Miał przebić pancerz kopuł artyleryjskich i mógł być stosowany do niszczenia żelbetonowych konstrukcji. Mały o masie 12,5 kg stosowano do przebijanie mniejszych kopuł obserwacyjnych i jarzm dział w kazamatach, a także z powodzeniem do niszczenia żelbetowych murów. Duże ładunki miały zbyt wielką średnicę, aby zmieścić się w zawężającym się schodkowo otworze strzelnicy przeciwrykoszetowej, a taki typ powszechnie występował na terenie fortu Eben Emael.

Strzelnice Eben Emael.

Jak widzicie na zdjęciu takiej strzelnicy, glif otworu strzeleckiego w murze o grubości 2,75 m  nie ma gładkiej ścianki, a w tym miejscu wykonano schodkową strukturę. (zobacz też w części pierwszej zdjęcie ogólne) Lufa armaty zaś umieszczona jest w sferycznym pancernym jarzmie. Ponieważ beton w centralnej części otworu był cienki, od strony działa zamontowane były grube tarcze pancerne ze stali.

image

 

Z założeniu te schodki przeciwdziałały rykoszetom pocisków wystrzelonych przez atakujących. Glif strzelnicy ma dużo większe wymiary od otworu, w którym znajdowała się lufa działa, czy karabinu maszynowego. Było to konieczne po to, aby zapewnić odpowiednie pole ostrzału. Początkowo takie otwory miały gładkie ścianki. Jednak, jeszcze podczas wojny trzydziestoletniej wynaleziono sposób strzelania w takie otwory, ze względu na powierzchnię, łatwiejsze do trafienia na obrzeżach. Celowano w glif okienny ustawiając działo pod pewnym kątem, licząc, że któryś z pocisków odbijając się od gładkich ścian glifu, wpadnie do centralnego otworu takiej strzelnicy niszcząc ją. Było to powodem wynalezienia schodkowanych glifów otworów strzeleckich, powszechnie stosowanych od początku XX wieku, w celu przeciwdziałania rykoszetom.

Projektując taki układ, konstruktorzy nieświadomie i przypadkowo utrudnili stosowanie wynalezionych później, niż sam otwór, ładunków kumulacyjnych.

Każdy, ładunek tego typu, musiał przy odpaleniu przylegać podstawą do niszczonego obiektu! Tak, więc przeciw działom w otworach strzelniczych postanowiono zastosować jedynie małe 12,5 kilogramowe ładunki, których średnica pozwalała na przytwierdzenie do jarzma armaty, najczęściej tuż pod jej lufą. Ładunki te, jak i większe, nie posiadały żadnych magnesów ani klejących podstaw. Do ich umieszczenia używano żerdzi drewnianych, lub linek sizalowych, na których je podwieszano wzdłuż pionowych ścian bunkrów. Ładunki 12,5 kilogramowe okazały się niezwykle skuteczne i przebijały bez problemu 1,5 metrowe żelbetowe ściany. Zabijając zazwyczaj całą załogę atakowanego obiektu.

Dodatkowo, atakujący mieli na wyposażeniu 1 i 3-kilogramowe klasyczne ładunki wybuchowe w postaci wydłużonych sześcianów z zapalnikiem czasowym, a także ręczne granaty.

W sumie na pokładzie szybowców znajdowało się ok. 2,5 tony nowoczesnych materiałów wybuchowych.

 

 Koniec części drugiej. CDN 

 

 

 



[1] Scheidhauer był bardzo ciekawą postacią. Po ataku na Eben Emael został pilotem doświadczalnym w słynnej wytwórni Braci Horten, specjalizujących się w budowie maszyn w układzie latającego skrzydła. To on dokonał 1 marca 1944 roku, bezsilnikowego oblotu najnowocześniejszego samolotu świata, jakim bez wątpienia był wtedy Horten Ho IX, w układzie latającego skrzydła. Wyposażona w dwa silniki turboodrzutowe maszyna osiągała 1000 km/h i miała o 20% mniejsze echo radiolokacyjne od przeciętnego bombowca Luftwaffe. Po wojnie pozostał wierny Hortenom i w Argentynie nadal oblatywał ich konstrukcje. W 1955 na szybowcu w układzie latającego skrzydła - Horten Ho XV c - dokonał pierwszego szybowcowego przelotu nad Andami!

Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Rozmaitości