Zmiana polskiej polityki zagranicznej daje pewien promyk nadziei.
Do tej pory nie wypowiadałem się na temat odszkodowań wojennych od Niemiec. Uważam, że nie mam wystarczająco dużo wiadomości na temat podpisanych porozumień i tajnych załączników. One są w MSZ i to tam powinny być dobrze przeanalizowane zanim rozpoczęto „mordobicie” z Niemcami.
Mordobicie to polegało na tym, że do problemów z działalnością komisji europejskiej w sprawie sądownictwa, dołączono jeszcze jedno zarzewie konfliktu w postaci awantury o odszkodowania. Nie ulega wątpliwości, że pomysł ten nie był pomysłem wyłącznie ministra Waszczykowskiego, który moim zdaniem za tę awanturę zapłacił stanowiskiem. Za nim stali prawie wszyscy politycy PiS-u murem, dziś Waszczykowski został potraktowany jak to w azjatyckiej kulturze się robi, czyli jego głowę zawieziono do Berlina w słoiku z miodem.
Można, zatem - cynicznie mówiąc - odetchnąć z ulgą, że nowy Minister Spraw Zagranicznych próbuje poprawić wizerunek Polski w Niemczech i załagodzić konflikt. Jako „przedskoczka” wysłano do mediów ambasadora, który udzielił słynnego wywiadu w stylu samego Lecha Wałęsy, że jest za a nawet przeciw, co było moim zdanie niewiarygodnym przykładem cynizmu.
Z jakiego powodu tak sądzę?
Otóż w czasie prawie dwuletniego pogarszania kontaktów z EU i Niemcami, po Polsce przejechał medialny propagandowy walec, właściwie we wszystkich krajach Europy. O tym na swoim blogu wielokrotnie pisałem. Ten walec pozostawił trwałe ślady w świadomości Niemców i Europejczyków, na poziomie obywateli tych państw. Słuszne prawo do obrony wewnętrznej polityki wobec reformy sądownictwa i sprawy relokacji uchodźców, pomieszano z innymi tematami, jak odszkodowania za zniszczenia.
Przeciętny mieszkaniec Niemiec czy Francji nie interesuje się głęboko polityką i motywacjami, jakie stoją za działaniami polskich władz, i po dwóch latach konfliktu postrzega Polskę jako awanturniczy kraj. Pisałem tu o szczególnym wybuchu hejtu po enigmatycznym wywiadzie ambasadora polskiego w Berlinie.
Wczoraj polski Minister ogłosił odpuszczenie sprawy odszkodowań i stwierdził, że kontakty dyplomatyczne pomiędzy naszymi krajami są dobre. No może politycy i technokraci przestawią szybko pstryczki we własnych głowach i słowo stanie się ciałem, ale co z opinią publiczną? Tu straty są dużo większe i nie mam pojęcia, kiedy Polska odzyska twarz.
Bo drodzy politycy, na przyszłość zastanówcie się, co chcecie zrobić i mierzcie siły na zamiary.
To co wyczyniano jest wstydem, po tym jak to próbuje się kończyć. Pewien polski premier już dawno temu powiedział, że mężczyznę poznaje się po tym jak kończy a nie zaczyna. No i pomimo resetu można powiedzieć, że cała Polska tę partię źle skończyła i straty wizerunkowe są ogromne, jeśli nie do nadrobienia.
31.08.2016 zamieściłem notkę „O wybitnych Ślązakach z polską sceną polityczną w tle”, w której przypominałem osobę Edmunda Osmańczyka, który tak pisał o polityce wobec Niemiec tuż po wojnie, bo w 1946 roku!
Niemcy obojętnie, w jakiej strefie, odrzucają własną winę i z zaciętością pracują, pracują nad odbudowaniem swego kraju. Polacy, obojętnie w Kraju, czy na Emigracji, lewą ręką biją się w piersi, prawą wskazują winowajców wśród innych narodów i męcząc się bardzo gadaniem o losach ojczyzny i świata, są co najmniej dwakroć mniej produktywni niż Niemcy. /-/ Byłoby wielkim błędem, gdybyśmy byli ostatnim narodem, który by uznał dyplomatycznie rząd niemiecki. Wydaje się raczej, że będziemy musieli uczynić to jako jedni z pierwszych(…) będziemy musieli ułożyć stosunki nasze z Niemcami na innej płaszczyźnie. Mianowicie, w imię pokoju, w imię tych samych demokratycznych haseł, którymi Niemcy z gorliwością neofity będą próbowali bluffować świat, musimy zmusić Niemców do pokojowej współpracy z nami. Nie wojny celne, nie bojkoty, nie wiece antyniemieckie, a współpraca gospodarcza i kulturalna.
Słowa te dedykuję nowemu szefowi polskiej dyplomacji, mając nadzieję, że wreszcie słowa Edmunda Osmańczyka ktoś potraktuje w Polsce poważnie.
I pozwólcie że dodam do tego swoją notkę z 05.11.2015 roku „Złoty róg” która niestety okazała się prorocza...
Kto z Was nie przeszedł tej katorgi odczytywania symboliki ukrytej w Weselu Wyspiańskiego?
Ten sznur i ten złoty róg, co znaczy, co mógłby znaczyć, co autor miał na myśli, co zrobił z tym Wajda… Złoty róg, a właściwie jego brak, mógł zmęczyć każdego ucznia. Wychodziło się z lekcji polskiego i za chwilę była plastyka, a tam Melancholia Malczewskiego, i znowu - co znaczy, kogo widzimy w pochodzie, i czemu wszyscy tacy smutni.
Mijały lata, Polacy ciągle tylko z tym sznurem, a rogu jak nie było tak niebyło. Im bardziej go szukali - tym bardziej go nie było. Ciągłe czekanie na zapowiedziane przez wieszcza Adama tajemnicze czterdzieści i cztery, rozdzierające serca westchnienia „kto cię utracił, ten tylko się dowie”. I miała nas Polaków po śmieci Juliusza Słowackiego – gnieść ta siła fatalna, co mu była na nic jeno czoło zdobiła, a nas zjadaczy chleba miała w aniołów przerobić.
I mijały czasy i epoki i nie przerabiała, choć gniotła, no gnieść musiała, bo wszak była to franca fatalna. I rozdziobywały nas kruki i wrony, a Wierna Rzeka płynęła obojętnie. Szklane domy były dowodem na geniusz proroctwa, ale szklanych domów było na lekarstwo.
Choć wiedzieliśmy, co autor miał na myśli i jaki był przepis na bigos staropolski zjadany przez Pana Tadeusza i kto grał na rogu, a kto na cymbałach - bo bez tej wiedzy żadna klasówka nie mogła być zaliczona - to żyliśmy w bańce mydlanej. O Żydach wiadomo było, że był Jankiel, że mieli Ziemię Obiecaną, a jak ktoś bardziej pilny był, to wiedział, że było to w Łodzi. Ktoś może jeszcze pamiętał o Esterce i Kazimierzu Wielkim…
Ten jak najbardziej patriotyczny zestaw miał jedną wadę, dusił i tłamsił, przykrywał niczym całun każdy jasny promyk polskiej historii. Uczył dumy z cierpienia i porażek, narodowych tragedii. To poczucie cierpienia budowało odruch mesjanistyczny, za wolność waszą i naszą, Polska Chrystusem narodów, bo jak to inaczej zrozumieć?
Tę moc słów ujął świetnie Norwid:
Sfera słów wielkich, jakich nieraz parę
Przez zgasły wieków przelata dziesiątek
I wpierw uderza cie niż dajesz wiarę,
Godząc – jak strzały ordzewionej szczątek –
Ktoś je lat temu wypowiedział tysiąc,
Lecz one dzisiaj grzmią – i ty, za stosem
Ksiąg drukowanych gotów byłbyś przysiąc,
Że bliższe ciebie są myślą i głosem.
Dziś moim zdaniem został odnaleziony słynny złoty róg i trzyma go rękach PiS.
Ma Prezydenta i Premiera, nie musi popełniać największego błędu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którym było nierozpisanie natychmiastowych nowych wyborów i skazanie brata na koalicję. Ta koalicja z Samoobroną nie mogła funkcjonować, a Polacy po dwóch latach przepychanek nie wybrali PiS-u ponownie. Nie ma wymówek teraz konieczna jest mądra polityka. Wspominając, w przedostatniej notce, o nadziejach, jakie stały za poprzednim rządem PiS-u miałem na myśli sprawy krajowe. One się nie spełniły.
Podobnie, a nawet gorzej było ze sprawami międzynarodowymi. Tu zasada mierz siły na zamiary zdawała się nie obowiązywać i doprowadziła do izolacji Polski. Zawiedli Amerykanie, Europa się obraziła a Niemcy postawiły na nachalnie lansowaną przez „zaprzyjaźnionych dziennikarzy” i „autorytety” opozycję, czyli PO. Jaki był tego skutek powszechnie wiadomo.
Wiem, że zaraz wielu się narażę, ale napiszę to. Uważam, że wtedy Polska przegapiła okazję, aby siedzieć cicho. Te bezczelne w dyplomacji słowa z Francji były jednak prawdziwe. Siedzenie cicho nie oznacza jednak nicnierobienia. Oznacza dajcie sobie spokój, zajmijcie się sobą, do tej partii szachów nie zostaliście zaproszeni. Brutalne? I to jak! Gigantyczna opozycja zewnętrzna, międzynarodowa i wewnętrzna wyzwolona zapowiedzią lustracji zmiotła rząd PiS-u i Samoobrony.
Jeśli przez następne lata nie mamy szukać ponownie złotego rogu, to zostawcie "wielkie" sprawy międzynarodowe w spokoju, róbcie swoje, budujcie dobre relacje z sąsiadami, ale mówienie o Polsce, jako silnym państwie zostawcie na czasy jak uda się takie państwo zbudować. Bez silnej obrony przeciwlotniczej i rakietowej, skutecznej amunicji do czołgów, systemu dowodzenia, machanie szabelką może budzić politowanie.
Polska nie zamierza jak kiedyś, przejmować Madagaskaru. To niech nie traci miliardów na łodzie podwodne i rakiety samosterujące. Ten pomysł, aby w kałuży o znaczeniu strategicznym, jaką jest Bałtyk, operowały łodzie podwodne uzbrojone w Tomahawki, przerasta pomysły z opowiadań Sławomira Mrożka. Jak widać do sprzątania jest wiele.
Sama lustracja zajmie wiele czasu i spowoduje konieczność odbudowy kadr, szczególnie na uczelniach. Edukacja i nieszczęsne gimnazja, przywrócenie szkolnictwa zawodowego na wysokim poziomie…Nie da rady tu wszystkiego wymienić, bo miejsca nie starczy.
Tyle zadań, a tylko cztery lata do następnych wyborów.
Trzymajcie ten róg, dmijcie w niego, ale nie róbcie głupot na arenie międzynarodowej!
Opublikowano: 05.11.2015 13:26.
Tak! Teraz popatrzcie co się przez te dwa lata stało, a chciałbym nie być prorokiem…
Inne tematy w dziale Polityka