Wczoraj podczas lotu z Paryża do Los Angeles Airbus A 380 francuskich linii Air France, utracił nad Atlantykiem jeden z silników. W prawym zewnętrznym silniku doszło do całkowitego zniszczenia wentylatora. Rozpadający się wentylator zniszczył przednią obudową silnika. Nie wiadomo na razie, jaka była kolejność zdarzeń, ale wygląda na to, że pierwotnie doszło do urwania łopatek, a potem ukręcenia wału w wyniku niewyważenia. Samolot znajdował się na wysokości 11 kilometrów. Na szczęście łopatki nie uszkodziły kadłuba i nie spowodowały dehermetyzacji. Po ponad 2 godzinach lotu samolot wylądował na Goose Bay w Kanadzie. Na pokładzie było 497 pasażerów i 23 członków załogi, nikomu nic się nie stało, a w samolocie dobrze zadziałały systemy awaryjne stabilizując działanie uszkodzonego układu hydraulicznego.
Niestety wygląda na to, że coś niedobrego dzieje się z gigantycznymi silnikami A 380, bowiem jest to kolejny, chyba najpoważniejszy dotąd, przypadek ich awarii.
A 380 był chorym snem brukselskich komisarzy, a zarządzane niemal w komunistyczny sposób konsorcjum zrealizowało ten projekt wbrew ekonomicznym realiom. Moim zdaniem ten flagowiec Unii Europejskiej jest dobrym przykładem utopizmu jej obecnych zarządców. Miał być największy, większy od Boeinga 747, bardziej ekonomiczny… Niestety nikt obecnie go nie potrzebuje, a pierwsze egzemplarze czekają na złomowanie, bo po skończonym leasingu żadne towarzystwo lotnicze nie chce kupić tych maszyn.
Inne tematy w dziale Technologie