Dowiadujemy się coraz więcej na temat kulisów decyzji Prezydenta Andrzeja Dudy. Na bohatera opozycji wyrosła Zofia Romaszewska, która w osobistej rozmowie miała przekonać Prezydenta do zawetowania dwóch ustaw.
Przypomina mi się historia sprzed lat.
Ogłoszono konkurs na Świątynię Opatrzności Bożej w Warszawie, który wygrał wspaniały, wizjonerski projekt konsorcjum architektonicznego pod przewodnictwem Marka Budzyńskiego. Wspaniałe założenie krajobrazowo architektoniczne o przebogatej symbolice i odniesieniom do Biblijnego opisu stworzenia, w centralnym punkcie umiejscawiał podziemny kościół, do którego światło wpadać miało dzięki krystalicznej strukturze umieszczonej na szczycie wzgórza, kryjącego kompleks świątyń. Kompleks, bo miały tam być i synagoga, meczet i świątynia prawosławna. Wzgórze wraz ze zwieńczającą je krystaliczną „skałą” odbijać się miały w rozległym stawie otoczonym zielenią, nawiązując do Genesis.
Projekt nie spodobał się kilku profesorom i postanowili go zniszczyć. Wysyłano na posyłki księdza Lufta sączącego do ucha Prymasa Glempa tezy o tym, że to „kurhan” albo „egipska piramida”. Jednak starania Lufta, aby projekt wystawić do luftu, nie przynosiły efektów. Jeden z wielkich profesorów wybrał się wtedy osobiście do Kardynała Glempa i szepnął mu na ucho, kiedy byli pochyleni nad makietą zwycięskiego projektu - Księże Prymasie proszę pomyśleć. Czyż w Biblii nie napisano, nie będziesz stawiał światła pod korcem? Te słowa przekonały Prymasa i anulowano wyniki konkursu. Ogłoszono następny, który wygrał projekt, co najmniej kontrowersyjny, a któremu od razu nadano nazwę – wyciskarki do cytrusów, co złośliwi przerobili na wyciskarkę pieniędzy z budżetu, na dofinansowanie.
Pięć lat po tych wydarzeniach siedziałem z tym profesorem w kawiarni i popijając dobrą kawę dyskutowaliśmy o architekturze sakralnej. Wtedy usłyszałem tę opowieść, na zasadzie opowieści "udało się zatrzymać potworny projekt".
Na te słowa o mało, co nie wypuściłem z rąk filiżanki. I wykrzyknąłem – profesorze co Pan zrobił!? Przecież Budzyński zaprojektował krystaliczną strukturę, dzięki, której promienie słońca, jak w najlepszych manierystycznych realizacjach prowadzone miały być do wnętrza budowli.
Profesor zamyślił się chwileczkę i spochmurniał na twarzy – Alpejski, jaka skała, jaki kryształ? Gdzie? Nic nie wiedziałem… Dlaczego ciebie tam wtedy nie było?
Bo mnie nikt nie zapraszał, za wysokie progi - odpowiedziałem zaczepnie. W takim razie to był błąd, że ten projekt został zatrzymany - odpowiedział profesor i po chwil dodał dzisiaj nic nie da się już zrobić.
Ta historia uczy, że słuchanie starszych i obdarzonych „ogromnym autorytetem” nie zawsze prowadzi ku dobremu.
Moim prywatnym zdaniem powstał jeden z najbrzydszych kościołów na świecie, bryłą przypominający wyciskarkę do cytrusów, ale oczywiście ci, którzy historię architektury znają, widzą w nim o wiele więcej jeszcze gorszych odniesień, których nie powstydziłby się sam Albert Speer.
Złośliwie powiem - nie dziwcie się zatem, że w Polsce mimo wykonania obietnic złożonych ponad 200 lat temu nic się nie będzie zmieniać. Bóg twórca piękna musi nad Warszawą zamykać oczy, aby nie spoglądać na to, co wybudowano dzięki podszeptom, dzięki tak znanym z „Fausta” diabelskim ploteczkom i kłamstewkom, a co najgroźniejsze, dzięki grzechowi pychy, który temu profesorowi nie pozwolił w pełni zapoznać się z krytykowanym projektem.
No dobra, żartowałem… Dobry Bóg ma za nic wasze budowle i na szczęście nie zwraca na nie uwagi, inaczej byłoby już z wieloma bardzo krucho.
Ale niech każdy sobie sam dopowie, jak tę historię połączyć z najnowszymi wydarzeniami i nową bohaterką opozycji.
Inne tematy w dziale Polityka