Pan zrozumie to są podludzie. Oni nie są takimi samymi ludźmi jak pan czy ja – powiedział do przesłuchującego go żołnierza alianckiego marszałek lotnictwa III Rzeszy Erhard Milch, chwilę potem na jego głowie wylądowała jego własna buława. Ciężko ranny Milch wylądował w szpitalu.
Pech Milcha polegał na tym, że żołnierz, który roztrzaskał mu łeb, wcześniej wyzwalał obóz koncentracyjny w Bergen-Belsen i żywo przed oczami miał straszliwe obrazy mordów dokonanych tam przez Niemców. Słowa, które tak rozwścieczyły Dereka Mills’a- Roberts’a - bo tak nazywał się ów żołnierz - padły w odpowiedzi na pytanie - czy Milchowi nie było żal mordowanych Żydów. Nie mam pojęcia czy Derek wtedy wiedział, że Milch sam był synem Żyda, ale ta historia pokazuje, że ludzie mają dość powszechną słabość, którą jest pycha i potrzeba bycia lepszymi od innych, i wezmą udział w okrutnych mordach tylko, aby przyłączyć się do tych, którzy nazwą ich wybrańcami.
To poczucie bycia wybrańcem jest zawsze motorem pchającym ludzi w objęcia zła. Odhumanizowuje potencjalne ofiary, tak jak to stało się w głowie Milcha i pozbawia poczucia empatii dla takich bytów – nie ludzi – jak widział własnych rodaków Milch. Wystarczy? Tak wystarczy, aby taki przekonany o własnej wyższości człowiek stał się okrutną bestią.
Nie zawsze potrzeba przekonywać ludzi o wyższości rasowej. W szczególnych sytuacjach wystarczy dać im więcej władzy. Niedawno wspominany tu przez Marka Różyckiego Tadeusz Borowski w swoich obozowych wspomnienia najlepiej w polskiej literaturze opisał ten fenomen, nieludzkiego systemu zła budowanego w oparciu o przecież zwykłych ludzi, którzy trafili do zamkniętej płotem pod napięciem przestrzeni obozowej. Borowski wyjaśnia nam, z jakiego powodu załogi obozów złożone z esesmanów nie były wcale bardzo liczne, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę więźniów… Prawda jest przerażająca, dla wszystkich humanistów – wystarczy ludzi podzielić na role, wyselekcjonować „szczególnie własną konstrukcją psychiczną predestynowanych” do roli nadzorców. Tu nie potrzeba było przekonywać nikogo o tym, że ofiara nie jest człowiekiem w pełni – wystarczyła władza nad innymi i chęć zasłużenia się oprawcom, którzy ten system nadzorowali. Zasłużenia się w ich oczach na tyle, aby przedłużyć sobie życie…
Dzielenie ludzi na role jest najlepszym sposobem panowania nad nimi.
Oni przestawią świat stawiając go na głowie, bo jak nie wiedzą o nim nic, to trzeba rzeczywistość dostosować do ich „wiedzy”. I przejęci są swoją wyjątkowością i misją, jaką stawia przed nimi świat postępu tak dalece, że podobnie jak Wowka Morozow wyślą swoich rodziców na śmierć… Bo taka jest potęga ludzkiej pychy – ulubionego grzechu diabła – jak mawia Lucyfer grany w pewnej Hollywoodzkiej produkcji przez Alla Pacino.
Komentarze
Pokaż komentarze (61)