Pan zrozumie to są podludzie. Oni nie są takimi samymi ludźmi jak pan czy ja – powiedział do przesłuchującego go żołnierza alianckiego marszałek lotnictwa III Rzeszy Erhard Milch, chwilę potem na jego głowie wylądowała jego własna buława. Ciężko ranny Milch wylądował w szpitalu.
Pech Milcha polegał na tym, że żołnierz, który roztrzaskał mu łeb, wcześniej wyzwalał obóz koncentracyjny w Bergen-Belsen i żywo przed oczami miał straszliwe obrazy mordów dokonanych tam przez Niemców. Słowa, które tak rozwścieczyły Dereka Mills’a- Roberts’a - bo tak nazywał się ów żołnierz - padły w odpowiedzi na pytanie - czy Milchowi nie było żal mordowanych Żydów. Nie mam pojęcia czy Derek wtedy wiedział, że Milch sam był synem Żyda, ale ta historia pokazuje, że ludzie mają dość powszechną słabość, którą jest pycha i potrzeba bycia lepszymi od innych, i wezmą udział w okrutnych mordach tylko, aby przyłączyć się do tych, którzy nazwą ich wybrańcami.
To poczucie bycia wybrańcem jest zawsze motorem pchającym ludzi w objęcia zła. Odhumanizowuje potencjalne ofiary, tak jak to stało się w głowie Milcha i pozbawia poczucia empatii dla takich bytów – nie ludzi – jak widział własnych rodaków Milch. Wystarczy? Tak wystarczy, aby taki przekonany o własnej wyższości człowiek stał się okrutną bestią.
Przecież, to właśnie pchało Niemców w ramiona Hitlera. Oni uwierzyli w to, że są wyjątkowi, że bogowie wybrali ich aby budowali nowego człowieka, potomka Atlantydów. To boże igrzysko miało wtedy zmieść z powierzchni ziemi tych gorszych – albo lepiej dzieci gorszego Boga. Okultysta uznany w procesie norymberskim za winnego zbrodni przeciw ludzkości Alfred Rosenberg mawiał - zrzucimy chrześcijańską powłokę i stworzymy religię godną naszej rasy. To po to w Niemczech wprowadzono wszystkie pogańskie ryty celebrowane dawniej przez Germanów. Odpowiedzialny za to był Karl Maria Wiligut, okultysta wierzący, że jest potomkiem germańskiego boga Thora. W tym kontekście nawet w kraju przed 1933 rokiem zdecydowanie chrześcijańskim, można było swobodnie mówić o Jezusie jako o – żydowskim bękarcie rzymskiego żołnierza. Potęga rytów pogańskich kultywowanych już wtedy powszechnie w Niemczech i ich powab nawet dla chrześcijan był nie do odparcia. Powoli następowało odwracanie znaczeń i przedefiniowanie pojęcia dobra. Wstępujący do nowego pogańskiego zakonu Himmlera adepci, składali przysięgę wyrzekając się Boga Żydów i Chrześcijan. To była droga bez powrotu, a sam Himmler przypominał o tym w Dachau przemawiając do członów SS – z zakonu SS nie można nigdy wystąpić, należycie do niego duszą i ciałem. Obowiązkiem adeptów nowego zakonu była medytacja i poświęcenie swoich dzieci w specjalnych okultystycznych obrzędach. Biblią Himmlera była hinduska „Bahagavad Gita”, którą nosił stale przy sobie i na której wzorował SS. Wystarczyło to, aby ludzie ci zostali bezdusznymi maszynami do zabijania tych, którym odmówiono człowieczeństwa.
Nie zawsze potrzeba przekonywać ludzi o wyższości rasowej. W szczególnych sytuacjach wystarczy dać im więcej władzy. Niedawno wspominany tu przez Marka Różyckiego Tadeusz Borowski w swoich obozowych wspomnienia najlepiej w polskiej literaturze opisał ten fenomen, nieludzkiego systemu zła budowanego w oparciu o przecież zwykłych ludzi, którzy trafili do zamkniętej płotem pod napięciem przestrzeni obozowej. Borowski wyjaśnia nam, z jakiego powodu załogi obozów złożone z esesmanów nie były wcale bardzo liczne, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę więźniów… Prawda jest przerażająca, dla wszystkich humanistów – wystarczy ludzi podzielić na role, wyselekcjonować „szczególnie własną konstrukcją psychiczną predestynowanych” do roli nadzorców. Tu nie potrzeba było przekonywać nikogo o tym, że ofiara nie jest człowiekiem w pełni – wystarczyła władza nad innymi i chęć zasłużenia się oprawcom, którzy ten system nadzorowali. Zasłużenia się w ich oczach na tyle, aby przedłużyć sobie życie…
Dzielenie ludzi na role jest najlepszym sposobem panowania nad nimi.
Kochani popatrzmy na to co się stało w Polsce. Widzicie zbieżności? Jak długo pompowano pogardę dla prostych ludzi, wmawiając specjalnie wyselekcjonowanym pod kątem właściwości psychicznych ich wyższość? "Wykształceni z wielkich miast", kiedy z nimi rozmawiam okazują się durniami pozbawionymi elementarnej wiedzy o świecie. Mają swoich mocodawców i ochronę, która w razie wpadki zapewni, że wszyscy uwierzą w to, że czarne jest białe, bo tak się wydawało ochranianemu…
Oni przestawią świat stawiając go na głowie, bo jak nie wiedzą o nim nic, to trzeba rzeczywistość dostosować do ich „wiedzy”. I przejęci są swoją wyjątkowością i misją, jaką stawia przed nimi świat postępu tak dalece, że podobnie jak Wowka Morozow wyślą swoich rodziców na śmierć… Bo taka jest potęga ludzkiej pychy – ulubionego grzechu diabła – jak mawia Lucyfer grany w pewnej Hollywoodzkiej produkcji przez Alla Pacino.
Inne tematy w dziale Kultura