Z cyklu przysłowia polskie. Gdzie diabeł nie może tam babę pośle. Rysunek: Alpejski
Z cyklu przysłowia polskie. Gdzie diabeł nie może tam babę pośle. Rysunek: Alpejski
Alpejski Alpejski
3547
BLOG

Nie spotkamy się - w Opolu

Alpejski Alpejski Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Kilka lat życia przymusowo spędziłem w obcym mi Opolu, piszę celowo „spędziłem” bo nigdy nie zapomnę tej atmosfery dusznego prowincjonalnego miasteczka, gdzie ludzie patrzyli bykiem na tych, co nie mieścili się w ich standardach myślowych.

A niewiele było potrzeba, aby podpaść. Miałem 15 lat, kiedy nocą przemierzałem pustawe ulice w drodze na pociąg do Jeleniej Góry, aby rankiem zawitać w skałkach. Mój plecak był zawsze powodem do zaczepek, których nie znałem z innych miast. Hej wielbłąd chcesz wpierd…ol? Co ty tam, job twoja mać, nosisz? Pier...olnij się tą siekierką (tak mówili na czekan) w łeb – słuchałem rok później, kiedy wyruszałem na zimowe wspinaczki.  Tak Opole było jedynym miastem, w którym coś podobnego przytrafiało się zawsze, kiedy szło się objuczonym zwykłym wspinaczkowym plecakiem, czy to w dzień czy w nocy, na kolejowy dworzec.

Ja, kiedy tylko mogłem uciekałem z tego miasta, i zapewne to było powodem, że nigdy nie zaglądnąłem na słynny festiwal.

A był on chyba przez lata jedyną jaśniejszą wizytówką Opola.

Początki tego festiwalu to inicjatywa Karola Musioła samorządowca i wybitnego gospodarza. To Musioł był inicjatorem budowy amfiteatru na Ostrówku. Karol Musioł był typowym prosto myślącym Ślązokiem. Nie dla niego były gierki polityczne, lubił wypić i walił prosto z mostu, co leżało mu na sercu. Może ta cecha, trochę zaskakująca w tamtych czasach, była kluczem do jego sukcesu? Oczywiście chłop był kuty na cztery nogi i jego pozorna jowialność była jedynie dla tych, co mu nie stali w drodze. Jego zasada była jednak taka, że nigdy nie atakował pierwszy, ale zaatakowany potrafił przywalić z grubej rury.

Miałem okazję poznać go osobiście i do dziś pamiętam ten jego „łoopolski” śląski akcent i lekkie seplenienie charakterystyczne dla tych, co noszą „trzecie uzębienie”. Ze względu na pamięć mojego dziadka, którego Musioł darzył ogromnym szacunkiem, gościł mnie w swoim gabinecie z honorami i jak każdy dobry gospodarz chwalił się swoimi sukcesami i „konikami” i oczywiście opowiadał, że już ma wieści, że następny festiwal będzie jeszcze piękniejszy i  bogatszy.

Zapamiętałem powitanie – Alpejski! Pierona! Toś ty synek wyrósł. No witom cię chopie ciule! Tak trzecie uzębienie nie pozwalało mu wymówić poprawnie słowa czule i to u niektórych powodowało sporą konsternację i zagubienie, kiedy Musioł ściskał ich dłonie. Do legendy przeszło jego powitanie na pierwszym festiwalu w 1963 roku. Chciał się z publicznością przywitać czule, ale trzecie zęby spowodowały, że powiedział – Witam was wszystkich ciule! A na Śląsku powiedzieć komuś, że ciul to nie komplement…

Były to czasy, kiedy mawiano, że w Opolu oprócz repatriantów ze wschodu mieszka tylko trzech ślązaków, Edmund Osmańczyk, Dorota Simonides i właśnie Karol Musioł.

Bycie ślązakiem nie było w tym mieście łatwe. „Krzyżak”, „hanys”, to najłagodniejsze epitety z bogatej palety określeń, którymi ludność napływowa określała „autochtonów”.

Festiwal był jednak zawsze wspólnym świętem dla starych i młodych, dla chadziaji i dla hanysów. Studenci opolskich WSP i WSI odwiedzali masowo internaty wypełnione pięknymi dziewczętami grup baletowych i chórków, a gdyby ściany tych akademickich pokoików mogły mówić - co się tam wtedy działo - to byłby wieczny gwar. Ach te „Arabeski”, wszelakie dueciki, kwarteciki i tria…  

Artyści zakwaterowani w hotelach też nie próżnowali i można było ich spotkać w różnych zaskakujących miejscach.  Moi znajomi czekali na ten moment, jak dzieci czekają na św. Mikołaja, a ja w tym czasie zazwyczaj wyjeżdżałem w góry, aby po powrocie dowiedzieć się, co w tym roku było największym skandalikiem. Było to o tyle śmieszne, że po czasie te opowieści „przybierały na wadze”, stale wzbogacane przez opowiadających tak, że nikt już nie mógł rozpoznać, co wydarzyło się naprawdę, a co było owocem bujnej wyobraźni amatorów opolskiego festiwalu „eksplorowanego” od zaplecza.

Nie chce mi się wierzyć, że to już wydaje się przemijać, że Polacy dali się tak podzielić, że nienawiść zaślepia tych, co stają na ESTRADZIE i tych, co zarządzają miastem, że przeminął festiwal, który łączył nawet zwaśnione strony autochtonów i repatriantów ukraińskich.

Kiedyś, nawet w stanie wojennym, nikt nie kwestionował festiwalu. Wszak Opole to - stolica polskiej piosenki - jak głosił wiecznie zepsuty neon na dachu hotelu, stojącego naprzeciw dworca kolejowego. No i zapytam słowami zaczerpniętymi z opolskiego kabaretonu – i komu to przeszkadzało?

Polacy nie tylko nie potrafią już ze sobą rozmawiać, nie potrafią już dla siebie śpiewać. To tragiczny bilans i pora na ochłodzenie rozpalonych głów.

Kochani! Musioł był żołnierzem Wermachtu, z czym nigdy się nie krył. Służył jak tysiące ślązaków w tej armii. Nie miał innego wyjścia. Jego dziełem życia pozostał amfiteatr i festiwal. FESTIWAL POLSKIEJ PIOSENKI! Polskiej nie niemieckiej, powtarzam - bo dziś Musioł nie miałby szans się obronić i udowodnić, że jest dobrym gospodarzem i w wystarczającym stopniu Polakiem.

Ironią losu jest fakt, że jednym z pierwszych widocznych przejawów narastającego śmiertelnego podziału w społeczeństwie polskim, było wypominanie jednemu z polityków, obecnie związanych z KOD - em słynnego dziadka z Wermachtu. Autorem tamtych niefortunnych słów był obecny Prezes TV Polskiej. Nie, nie przypisuję mu winy za to, co wyprawia KOD, bo to osobny wymiar podłości. Ale te słowa były symptomem toczącej społeczeństwo podstępnej choroby, jaką jest nienawiść i podział.

Dziś podziały są znacznie większe. KOD nie przebiera w środkach, moim zdaniem ocierając się o zdradę własnego narodu i żadna ze stron nie wydaje się ustępować pola. I nie o to chodzi, aby ktoś czuł się zwyciężonym lub wygranym. Jeśli nie będzie woli pojednania, przegrają wszyscy Polacy. Przegra Polska…

A Wy zadufani w sobie artyści, nigdy nie zrobicie kariery na scenach Europy. Nie ten poziom kochani, nie ten poziom. Szanujcie, więc tych, co jeszcze chcą Was słuchać, bo tak jak słynna awanturnicza piosenkarka o kruczo czarnych włosach obrastacie w tłuszcz – ale o tym też było w pewnej piosence… Przypomnę te słowa, pamiętając, że i ich autora, nie mieszczącego się już w żadnym fotelu, dopadły problemy w niej wymieniane:

Hej prorocy moi z gniewnych lat
Obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony dopadł szmal
Zdrada płynie z ust

Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
/-/
Jeszcze raz żegnam was
Nie spotkamy się  -------
w Opolu – dodam od siebie…

Dla wszystkich bojkotujących Opole, przytoczę słowa mojego ulubionego współczesnego polityka Johna Kornbluma. W programie Sandry Maischberger powiedział on – nie rozumiem was europejczycy. Robicie w mediach atmosferę końca świata, bo wygrał Trump. Ja głosowałem na Hillary Clinton, powiem to otwarcie. Jednak od momentu, kiedy moi rodacy zadecydowali, że to Trump został wybrany, jest on i moim Prezydentem. Tak, jako obywatel popieram go i życzę mu powodzenia. To jest istota demokracji. USA miały Nixona, Cartera, Forda i Reagana, i mimo to trwają i nie upadła demokracja, nie było końca świata. Ale wy w Europie nie jesteście tego w stanie chyba zrozumieć.

Tak więc drodzy artyści, to Andrzej Duda jest Waszym Prezydentem i to rząd PiSu jest Waszym rządem. I nie jest to powód, aby wszystko niszczyć po drodze, co w Polsce zdołano zbudować. 

 

Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo