Niemiecka Partia Zielonych notuje najgorsze wyniki sondażowe od 15 lat – alarmuje niemiecka prasa. A ja się z tego cieszę, bo obecnie Zieloni, to oderwana od rzeczywistości banda napalonych zielskiem komediantów.
Zamietli skutecznie pod dywan wszystkie skandale pedofilskie, a jej członkom nie szkodziły przez lata wyznania czołowych polityków o kontaktach seksualnych z dziećmi. Ikoną tej partii przez wiele lat był Daniel Cohn Bendit, który w swoich nagranych w „TV Antenne 2” wspomnieniach opisywał – przepraszam za drastyczność opisu – jak to 4-5 letnie dzieci z przedszkola we Frankfurcie, w którym przez dwa lata pracował, jako wychowawca, uwielbiały bawić się jego małym przyjacielem. Zachwycał się tym przed kamerami TV – Wiecie Państwo, dziecięca seksualność to coś absolutnie fantastycznego. /-/ Wiecie państwo, jeśli jakaś pięcioletnia mała dziewczynka zaczyna was rozbierać, to jest to wspaniałe. To jest wspaniałe jeśli to jest zabawa, szalenie erotyczna zabawa. (Wissen Sie, die Sexualität eines Kindes ist etwas absolut Fantastisches. […] Wissen Sie, wenn ein kleines fünfjähriges Mädchen beginnt, Sie auszuziehen, ist das großartig. Es ist großartig, weil es ein Spiel ist, ein wahnsinnig erotisches Spiel.“ /tu Wiki/) Nazywał to terapią odstresowującą dzieciaki. Potem wyparł się wszystkiego twierdząc, że jego teksty o zabawach z dzieciakami miały charakter prowokacji, a część rodziców pokrzywdzonych dzieciaków wstawiła się za nim. Trudno zrozumieć jak ta ponura postać, która przez lata wyznaczała standardy obłudy na politycznych salonach, zaszła tak wysoko i dziś jest jednym z najważniejszych brukselskich polityków.
Seks dla wszystkich.
W tym roku „Grüne” wystartowali z kampanią wyborczą bardzo ostro licząc na stare wypracowane od lat obsesyki na temat seksu. Nie przewidzieli, że w 2017 roku Niemcom nie w głowach będzie seks, a inne problemy. A wystartowali z programami seksu dla niepełnosprawnych i starców.
Starzejąca się partia Zielonych zadziwiła nawet własnych członków nową propozycją, aby w domach opieki i spokojnej starości rezydowały przepisane na receptę i opłacane przez kasy chorych prostytutki i nocni kowboje, świadczący usługi na rzecz pensjonariuszy. Nazwano to seksualną asystą. (http://www.focus.de/politik/videos/gruenen-politikerin-fordert-kommunen-sollten-sexdienste-fuer-pflegebeduerftige-bezahlen_id_6462943.html )
O dziwo, autorem projektu nie jest jakiś napalony facet, ale kobieta, pani Elisabeth Scharfenberg pracująca, jako rzecznik frakcji opieki i polityki geriatrycznej w Bundestagu. No cóż, Zieloni znani z życia w komunach, w których mógł każdy z każdym, a jak wykazały kolejne skandale nawet można było z dziećmi współmieszkańców, na starość nie przestają myśleć o „dupie Maryni”. Wzorem dla tych rozwiązań ma być sytuacja w Holandii, gdzie od dawna przepisuje się asystentki seksualne, starcom w domach opieki. Potrzebny jest jedynie atest lekarski, że podopieczny nie jest w stanie „zaspokoić się samodzielnie”, i dowód, że nie może sobie pozwolić na opłacenie takiej usługi z własnych dochodów. Scharfenberger wezwała gminy do zabezpieczenia środków na seksualne usługi dla podopiecznych. Nie wyjaśniono, jakie kwalifikacje zawodowe powinien posiadać seksualny asystent.
Pomysłem Zielonych nie jest zachwycony profesor opieki geriatrycznej Wilhelm Frieling-Sonnenberg ze szkoły w Nordhausen. Jego zdaniem wiara w to że - upuszczenie ciśnienia staruszkom, pozwoli na ich lepsze funkcjonowanie i ułatwi nad nimi opiekę - jest przejawem braku szacunku dla ludzi. Ci ludzie potrzebują opieki i pomocy w wykonaniu najprostszych czynności jak napicie się kubka wody, jedzenie i czynności fizjologiczne – grzmiał profesor.
Mięso twój wróg.
Potem były pomysły, aby z diety Niemców wyeliminować mięso. Na początek podwyższając podatki na to "nieekologiczne" jedzenie. Argumentem były krowie i świńskie bąki, puszczane przez te biedne zwierzaki na pastwiskach i w chlewikach. Bąki nie tylko źle Zielonym pachną, ale o zgrozo zawierają metan, który zdaniem Zielonych, podgrzewa naszą planetę nie gorzej niż dwutlenek węgla. Kiedy słuchałem wywodów jednej z aktywistek tej partii, przypomniał mi się słynny film „Soylent Green”, gdzie wszyscy wtryniają zieloną "zdrową" odżywkę, jak się w finale okazuje produkowaną z ludzkich zwłok. Podobnie brzmiała szefowa ministerstwa środowiska bełkocząca coś o wprowadzaniu substytutu niezdrowego i nieekologicznego mięsa do diety Europejczyków…
Ale nie z Niemcami te numery Bruner - o przepraszam pani minister. Niemcy są znanymi smakoszami mięcha popitego piwskiem i nie wyobrażają sobie soboty bez grilla i wszelkiego tłustego mięcha na ruszcie. I ta zdrowa cecha niemieckiego narodu zaczyna dawać się we znaki Zielonym. I bardzo dobrze!
Diesel najgorsze zło.
Kolejnym hasłem, pod jakim Zieloni postanowili prowadzić kampanię to walka z silnikami Diesla. Zaproponowali całkowity zakaz produkcji takich silników. To oczywiście pod hasłem ochrony środowiska. Jak wiadomo diesel jest o wiele sprawniejszym od benzyniaka silnikiem, ale to dla nierozumiejących fizyki Zielonych nie ma znaczenia. Zrobili taką nagonkę, że niektóre miasta, w których mają oni władze już wprowadzają zakazy wjazdu samochodów z tymi silnikami. Sfrustrowanym właścicielom takich maszyn doradzili, że zakup nowego auta - nie jest przecież taki drogi. To wywołało furię wielu właścicieli diesli i fachowców.
Atomkraft nein danke i trawa dla każdego.
Likwidacja energetyki atomowej i zapowiedziana zagłada tradycyjnych regionów żyjących z produkcji energii z węgla brunatnego (obszar pomiędzy Aachen a Kolonią), pozbawiająca rentowności całe gigantyczne koncerny energetyczne i produkująca setki tysięcy bezrobotnych, zdaje się nie robić wrażenia na Zielonych. Walczą teraz o legalizację marychy.
Wiadomo jak ktoś straci pracę w wyniku ich pomysłów, może jeszcze liczyć na odstresowanie w seksualnym zaspokojeniu, a jak i tego będzie za mało to niech sobie zapali…
Dobrze to chyba nie robi na głowę, bo czołowi politycy nie tylko Zielonych, ale też z czołówki UE przyznaję się, że palą lub kiedyś palili trawkę.
Jaki mamy tego efekt? Na to pytanie każdy odpowie sobie sam… Mam zatem nadzieję, że ostatnie wpadki Zielonych zapowiadają jesień popularności tych politycznych szkodników.
Inne tematy w dziale Polityka