Okładka przedwojennego paszportu. Zdjęcie: Alpejski
Okładka przedwojennego paszportu. Zdjęcie: Alpejski
Alpejski Alpejski
1652
BLOG

Europa

Alpejski Alpejski Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 9


Wspólna Europa kojarzy mi się z dzieciństwem. Opowieści w wspólnej Europie słuchałem od swojego kochanego dziadka, przybył on z Francji do Polski po II wojnie światowej. Zawsze powtarzał - Alpejski ucz się języków, kiedyś będzie wspólna nowoczesna Europa.

Ale po kolei.

Był inżynierem statykiem, szkoły średnią i wyższą ukończył w Niemczech. Niesamowite były jego przedwojenne losy i drogi łączące trzy kraje Niemcy, Francję i Polskę. Pochodził z rodziny polskich emigrantów z Wielkopolski mieszkających we Francji. Pracował we wszystkich tych trzech krajach. W wieku 23 lat, w 1924 roku złożył wniosek o przyznanie polskiego obywatelstwa. Polskę pierwszy raz zobaczył w 1930 roku. Przyjechał tu, jako inżynier pracujący w niemieckiej firmie i instalujący kotły parowe w cukrowni niedaleko Poznania. Potem przez 3 lata pracował w zakładach „Cegielskiego”. Był to całkowity zwrot w jego życiu, władający niemieckim, francuskim, angielskim mimo inżynieryjnych inklinacji, zaczął potem pracę w polskim konsulacie w Lille w 1933 i Centrali Związku Robotników Polskich, udzielając się też w sportowych stowarzyszeniach. Już 27 września 1939 roku, czyli jeszcze przed kapitulacją Warszawy zgłosił się na ochotnika do tworzonych we Francji Polskich Sił Zbrojnych, w których oficjalnie rozpoczął służbę 27 września 1939 roku. W listopadzie przydzielony został do II Dywizji Piechoty we Francji, z którą przeszedł krótki szlak bojowy i 20 czerwca 1940 roku został internowany w Szwajcarii.

Jego przyjaźń z wybitnym dowódcą i organizatorem generałem Bolesławem Prugar - Ketlingiem, którego ideą było szerokie kształcenie żołnierzy i utworzenie w tym celu obozów w szczególny sposób ukierunkowanych na zdobycie wysokich kwalifikacji przez żołnierzy spowodowała, że przez cały pobytu w Szwajcarii poświęcał się on wykładaniu przedmiotów inżynierskich i zadaniom tłumacza języka francuskiego i niemieckiego. Moja licząca kilkaset książek inżynierskich zgromadzonych przez dziadka biblioteka pokazuje, że w tym okresie poświęcił się też studiowaniu najnowszych wtedy zagadnień statyki, korzystając z obfitości publikacji wydawanych w Szwajcarii. To niesamowite dzieła, bo wyobraźcie sobie, że niektóre książki o wytrzymałości stali posiadają nie tylko złocone okładki, ale nawet brzegi stron. Kto dziś wydawałby książki inżynieryjne na takim poziomie edytorskim?

Ideą generała Ketlinga było szerokie kształcenie polskich żołnierzy tak, aby po wojnie mogli oni stanowić doskonale przygotowaną kadrę dla odbudowy Polski. Ta idea została zrealizowana dzięki uprzejmości władz szwajcarskich, które nie tylko pozwoliły na utworzenie tzw. obozów uniwersyteckich, ale polscy internowani żołnierze mogli podjąć studia na kilku uczelniach w tym słynnej politechnice w Zurychu. Dla wielu oznaczało to zdobycie znakomitego wykształcenia a dla kilku nawet ukończenie przewodów doktorskich. Ketling ukuł słynne hasło „praca dla Szwajcarii, nauka dla Polski”. W Winterthur stworzono nawet specjalnie dla Polaków uczelnię. Głównym centrum nauki stał się obóz w Mezingen. Polacy nie tylko mieli pracować, ale w razie napaści Niemiec na Szwajcarię, na mocy umów z rządem polskie siły zbrojne miały walczyć w jej obronie.

W obozach na doskonałym poziomie edytorskim przygotowywano też publikacje i książki do nauki przedmiotów inżynierskich. Wydawcą był Wszechświatowy Związek Młodzieży Chrześcijańskiej (Y.M.C.A). Jedną z tych książek pokazuję na ilustracji, powiększając zdjęcie możecie sobie przeczytać dedykację wydawcy dla polskich żołnierzy. Wszystkie rysunki techniczne wykonywali po 6 miesięcznych kursie kreślarskim, prowadzonym w pierwszej połowie 1941 roku internowani polscy żołnierze. Na ilustracji możecie sobie zobaczyć rozkaz dzienny z zakończenia tego kursu. Stale też utrzymywano wysokie morale żołnierzy, których planowano przerzucić na teren Śląska w razie sprzyjających okoliczności, po wyzwoleniu tych ziem.

Po wojnie dziadek, rozpoczął pracę w polskiej ambasadzie w Paryżu, konsulacie w Lille aż wreszcie przybył do Polski, aby swoją znajomością inżynierii wesprzeć odbudowę ziem zachodnich. Resztki infrastruktury pozostałe po działaniach wojennych, a potem szabrze rosyjskim, nie posiadały żadnej dokumentacji technicznej. Trzeba było przeliczać statykę niemal każdego mostu, każdej ocalałej suwnicy i dźwigu. Wykorzystał do tego celu wiedzę zgromadzoną podczas wojny w niezliczonych publikacjach swojej biblioteczki. Sprowadzenie księgozbioru do Polski trwało całe lata, jednak najważniejsze książki z tablicami statycznymi dziadek zabrał ze sobą.

Do zabawnego zdarzenia doszło wiele lat później, kiedy kilku profesorów podważyło projekt słynnego katowickiego spodka. Dziadek przyjechał wtedy na budowę, aby zapoznać się z projektem. Zabrał mnie ze sobą, łaziliśmy po podwieszonym rusztowaniu oglądając pęczki prętów spiętych w cięgła spajające kielich Spodka i unoszące w centralnym punkcie kopułę dachową stanowiącą rodzaj świetlika. Dziadek mierzył ich grubość i mrucząc pod nosem wprowadzał dane w arkusze przeliczeniowe. Potem siadł na jakimś betonowym bloku i przez godzinę liczył swoim ulubionym zestawem suwaków inżynierskich. Po jakimś czasie rozpromieniony oznajmił, że konstrukcja jest bardzo dobrze zaprojektowana i on może założyć się o duże pieniądze, że ekspertyza uczelni poznańskiej to potwierdzi. Tak też się stało. Ja po latach darowałem bibliotece Politechniki najbardziej krytykującej projekt, te książki z tablicami statycznymi wydane na słynnej ETH, ale nie mam pojęcia czy ci, którzy negowali konstrukcję spodka kiedykolwiek do nich zajrzeli. To do dziś ważny zbiór danych dotyczących norm, jakimi kierowano się projektując budowle na terenach należących kiedyś do Niemiec, a jak się okazało w przypadku katowickiego Spodka, aktualnych wiele lat potem. Z politowaniem obserwuję, że współcześni inżynierowie nie wykazują szacunku dla wiedzy przeszłych pokoleń, nie znając często historii rozwoju własnych dziedzin wiedzy, wyważają otwarte na oścież drzwi.

Dziadek czuł się europejczykiem i nawet w czasie, kiedy odebrano mu paszport na kraje zachodnie nie przestał być optymistą. Mocno zabolało go, kiedy nie wypuszczono go z Polski nawet na pogrzeb jego mamy zmarłej we Francji. Jedyny kontakt z zachodem, jaki mu pozostał to słynne targi Lipskie i Poznańskie, na które zawsze jeździł robić duże maszynowe zakupy. Zostały mi z tamtych czasów setki plików prospektów reklamowych, szczególnie francuskich firm  produkujących dźwigi, koparki, suwnice i inne urządzenia budowlane. Dźwigi i suwnice pozostały jego miłością do końca życia, i kiedy przyjeżdżał do nas, wspólnie budowaliśmy ze stalowych elementów „Małego konstruktora”, imponujące instalacje dźwigowe.

Kiedy zmarła jego mama, a on pozostał bez paszportu powtarzał z przekonaniem – Alpejski ja może już tego nie dożyję, ale ty będziesz wolnym człowiekiem, ty będziesz podróżować po świecie. Zobaczysz naszą Europę, bo to nie może trwać w nieskończoność. Wtedy snuł opowieści o idei Schumana i De Gaulle, rozkładaliśmy wtedy takie harmonijkowe zestawy zdjęć alpejskich widoków, przegryzaliśmy szwajcarską czekoladą przysyłaną regularnie przez przyjaciela dziadka ze Szwajcarii i czasem jak paczka dotarła nieograbiona przez polską pocztę, przysłaną przez rodzinę z Francji. Tak smakuje Szwajcaria  - mawiał uśmiechając się i opowiadając dowcipy z dzieciństwa spędzonego we Francji. Jedno z pierwszych wspomnień z mojego dzieciństwa to była wizyta De Galle’a w Polsce, którego przejazd oglądałem siedząc na barana na barkach dziadka. Pamiętam ten otwarty kabriolet, w którym generał stał uśmiechając się do wiwatujących tłumów. I pamiętam słowa dziadka – będziesz wolnym człowiekiem.

Dziś często przejeżdżam przez Szwajcarię i zawsze wtedy przypomina mi się uśmiechnięta twarz dziadka i my pochyleni nad zdjęciami z alpejskimi widokami łamiemy się wspaniałą czekoladą raz jeszcze, choć tylko we wspomnieniach.

Dziś, kiedy nasza Europa wydaje się kręcić śmiertelny korkociąg i wydaje się, że nikt z niego już nie wyprowadzi przed uderzeniem w ziemię, jedynie z optymizmu dziadka czerpię nadzieję, że to może się jeszcze zmienić, że tak jak on mawiał – to nie może trwać w nieskończoność.

Te spełnione marzenia musimy obronić – wszak to nie może wiecznie trwać… Cholera! Znowu musimy sobie powiedzieć te gorzkie słowa. Znowu wbrew temu, co nas otacza, co dzieje się z naszą wspólnotą, rządzoną przez ludzi podstępnych, głupich i fałszywych.

CDN

Zobacz galerię zdjęć:

Okładka książki wydanej staraniem polskich żołnierzy internowanych w Szwajcarii. Ze zbiorów Alpejskiego
Okładka książki wydanej staraniem polskich żołnierzy internowanych w Szwajcarii. Ze zbiorów Alpejskiego Dedykacja - przedmowa wydawcy. Przedmowa autorów książki. Referencje z pracy nauczyciela w polskim obozie dla internowanych. Ze zbiorów Alpejskiego Rozkaz dzienny generała Ketlinga, na zakończenie kursu kreślarskiego. Ze zbiorów Alpejskiego
Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości