Bycie Polakiem to nieszczęście – peroruje Kazimierz Kutz. Zgadzam się z nim w jednym, często w historii być Polakiem oznaczało nieszczęście, szczególnie w okresie zaborów i podczas ostatniej wojny światowej. Być Polakiem oznaczało nieszczęście na ulicach Warszawy podczas łapanek i powstania, podczas rzezi na Wołyniu, komorach gazowych Auschwitz i jako obiekt badań medycznych w wielu obozach koncentracyjnych. Być Polakiem oznaczało nieszczęście w wielu tysiącach sytuacji, których nie jestem w stanie tu wymienić.
Co oznacza być Ślązakiem? Bredzić głupoty? Szczuć na Polskę? Wielu Polaków po wyczynach RASiu i Kutza zapewne tak o byciu Slązakiem myśli. Pomińmy śląską wersję "Samoobrony" czyli agenturalny RAS, szkoda na to czasu. Ale Kutz pozostawił w swoim dorobku filmy, które wzywały do miłości Polski, a przez radzieckich towarzyszy uznawane były wręcz za nacjonalistyczne, albo karykaturalnie przerysowujące heroizm. Pamiętacie biegnących w śnieżnobiałych koszulach powstańców w „Soli ziemi czarnej”, kiedy trafiani są niemieckimi kulami? Ten film jak żaden inny w dorobku Kutza, wielokrotnie ociera się o kicz, kiedy pokazuje oddanie Polsce powstańców śląskich.
Scenariusz i reżyseria Kazimierz Kutz. Czytam napisy raz jeszcze, szperam w Wikipedii wszystko się zgadza… Jak rozumieć słowa Kutza, które dzisiaj o Polakach i Polsce wypowiada?
Od tamtych czasów Kutz przeszedł pewną drogę.
Czasy dyrektorowania krakowskich ośrodkiem telewizyjnym były chyba moim zdaniem przełomowe w jego karierze. Poddany intrygom na typową krakowską skalę - co oznacza co najmniej 7 poziom piekielny - Kutz przenosi gorycz porażki i złość na wszystkich Polaków. Nie miejsce tu na opisanie wszystkich obrzydliwości, jakimi Kraków uraczył Kutza, ale inspirowane niskimi pobudkami metody walki o stołek dyra przeciw Kutzowi, zakamuflowane były pod hasłami jak najbardziej patriotycznymi. Wiele lat po tych wydarzeniach nie było żadną tajemnicą, że nienawiść do Kutza oprócz wyżej wymienionych pobudek, spowodowały dwie jego sztuki - genialna satyra na polskie środowiska katolicko narodowe „Zapach orchidei”, a potem krytyka podziemia „Do piachu”. Dumnego Ślązaka w końcu po wielu nieudanych próbach kopania dołków pod jego fotelem, zmiótł strajk kamerzystów krakowskiego ośrodka. On dumny reżyser i kamerzyści telewizyjni, nie - nie operatorzy filmowi, ale zwykli wyrobnicy, którym wydaje się polecenia nie dyskutując o estetycznych walorach obrazu. To w połączeniu z kontaktem z niskimi poziomami krakowskiego piekła zmieniło Kutza nie do poznania.
Znam Kraków dobrze i wiem jak będąc Ślązakiem można by znienawidzić polski „hurapatriotyzm” i polskie mitologie rodem z kamienic typowych „Dulskich” i nowobogackich Krakowian. Sam nie posiadając cienia akcentu i nie będąc kojarzony ze Śląskiem wielokrotnie wysłuchiwałem tyrad krakowskich narodowców i „patriotów” o tym, jakimi debilami i idiotami są Ślązacy. Tak to może zmienić człowieka - pomyślałem.
Jednak ja Polski kochać nie przestałem, nie przestałem kochać polskości. Bo polskość nic wspólnego z nacjonalizmem nie ma. Polscy narodowcy stanowią owszem krzykliwy element sceny politycznej, ale to karykatura miłości ojczyzny.
Spotkałem i miałem zaszczyt rozmawiać z wieloma bohaterami II wojny światowej, prawdziwymi żołnierzami, a nie kawiarnianymi bohaterami z narodowych koterii. W żadnym z tych prawdziwych żołnierzy nie było nienawiści do innych. Bili Niemca albo Bolszewika, kiedy było trzeba, ale w czasie pokoju nie chowali w swym sercu trucizny przeciw innym.
I teraz pora na mój osobisty apel do Kazia Kutza.
Kaziu kochany! Polski i Polaków nie trzeba nienawidzić. Przypomnij sobie tamte chwile tej młodzieńczej miłości i Kaziu kochany – już wiosna porosła i bzami tchnie. Kaziu! Kaziu! Kaziu! Zakochaj się! Bez rosy po nocy i listek schnie. Kaziu, zakochaj się – raz jeszcze w Polsce się zakochaj, bo żałość bierze jak słyszę jak bardzo jesteś rozgoryczony.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo