Bardzo nie lubiłem „Lotnej” Andrzeja Wajdy. W zasadzie z powodu tylko jednej sceny - słynnego cięcia szablą po pancerzu niemieckiego czołgu. Ta metaforyczna wizja reżysera rozpaliła wyobraźnię wielu ludzi, którzy potraktowali ją dosłownie. Pamiętam ile to razy słyszałem, że Polacy w 1939 roku to z szablami na czołgi… Próby wytłumaczenia - że nic bardziej mylnego, że reżyser chciał pokazać beznadziejność polskiej sytuacji, a naprawdę to kawaleria walczyła z czołgami przy pomocy słynnych armatek Bofors 37 mm - zawsze wtedy spełzały na niczym. Widzieli w TV, albo w kinie i tak było – słyszałem zawsze podobną odpowiedź.
Parę miesięcy temu napisałem notkę, w której ostrzegałem, że w polityce zagranicznej Polska powinna działać powściągliwie i skupić się na naprawie Rzeczypospolitej, a nie budowaniu niemożliwego do zbudowania międzymorza i silnej pozycji w polityce europejskiej. (zobacz tutaj) Nie ze względu, że Polska na to nie zasługuje – nic bardziej mylnego. Ale z tego powodu, że nie da się trzymać zbyt wielu srok za ogon, szczególnie, gdy się jest słabeuszem. Najpierw siłownia, a potem bójki, nigdy odwrotnie…
Dziś w Brukseli czarno na białym okazało się, że żadne sojusze w ramach Wyszehradu, albo międzymorza nie istnieją.
Było to pewne od dłuższego czasu, a mimo to polska polityka zagraniczna wykonała szarżę, już nie filmową, ale na oczach całej Europy… Tylko nie mówcie, że był to gambit, że poświęciliście figurę aby wygrać mecz – to nie jest działanie racjonalne. Państwo nie może istnieć na zasadach walki partyzanckiej, na zasadzie wyskakujemy z lasu, robimy rumor, może się uda, a jak nas nawet ubiją to będziemy bohaterowie… No bo zawsze jest nadzieja, że ktoś się przestraszy i ugramy swoje. Nie tędy droga!
A skoro o partyzantach, to unikając drażliwych tematów, nawiążę do opowieści filmowych o Janosiku.
W napadanym powozie nie jedzie eskortowana przez Mariana Kociniaka, grającego murgrabię, śliczna jak z obrazka Ania Dymna, grająca księżną Klarysę, ale zaprawiona w bojach Angela, na której być może zrobiłyby jeszcze wrażenie tors i fizjonomia Andrzeja Perepeczki, ale żadnego nie robi wrażenia tors Witolda. Żadnego! Ani urokliwego ani strachliwego. Naprawdę możecie mi wierzyć… I choć jej ochrona grana przez Donalda - jaki śliczny z niego murgrabia nieprawdaż - nie odbiega poziomem intelektualnym od możliwości serialowego murgrabiego, to pokonanie takich przeciwników, a nawet wyrwanie dukata z ręki Angeli wydaje się niemożliwe. Wszak hajducy nie popierają naszego Janosika, choć wcześniej wydawali się przy szklance bratankami. Co gorsza nikt inny z naszym Jano na gościniec wyjść nie chciał. Tak więc samotny nasz Janosik nie ma żadnych szans. Ale mimo to wychodzi na zbój, jedynie po to, aby dostać bęcki, ku radości hrabiego Georga S., który całe to towarzycho wysłał w podróż i ochrania medialnie. Wszak nawet herold jest na jego garnuszku…
Samotna Polska to chłopiec do bicia.
I cholera jasna! Nie wychodźcie już nigdy więcej samotnie na gościniec, bo żałość serce ściska! I jak teraz tłumaczyć, że nie było straceńczych szarż w polskiej historii?
PS. A gdyby komuś z naszych zbójników do głowy przyszła alternatywa, to śpieszę z ważną informacją. W Niemczech nie ma alternatywy, bo jak posłuchacie, co ostatnio ta alternatywa wygaduje to się włosy jeżą na głowie. Niedawno słynny polityk AfD Björn Höcke wychwalał Adolfa Hitlera, a Frauke Petry wzywała do zmian w nauczaniu historii - bo stanowczo za dużo w niej win niemieckich, a za mało cierpienia Niemców podczas II wojny światowej.
Tak, więc drogi Janosiku! Nie ma co liczyć na zmiany i nie ma co wychodzić na europejski gościniec samotnie.
Inne tematy w dziale Polityka