Niemieckie media po chwili oddechu spowodowanego skoncentrowaniem się na opluwaniu nowego Prezydenta USA, powróciły do starego samograja, czyli tematu rzekomych zagrożeń demokracji w Polsce.
Czekałem na pozytywne owoce wizyty Kanclerz w Polsce. Niestety jeszcze Kanclerz z Polski nie wyjechała, kiedy w mediach powrócił stary ton w nowej oprawie. Ta nowa oprawa moim zdaniem jest o wiele gorsza niż wcześniej, bo wcześniej nazywano polskie władze narodowo-konserwatywnymi. Dziś wrzeszczy się o narodowo-populistycznych władzach.
To duża różnica i bardzo niebezpieczna, bo w ten sposób media niemieckie nazywają jawnie faszyzującą partię Marine Le Pen we Francji. Porównianie PiSu do partii Le Pen jest chamskim chwytem propagandowym, wskazującym na brak jakichkolwiek hamulców, połajającej już cały świat niemieckiej prasy. Ten stan wskazuje na poważne zagrożenie demokracji, ale nie w Polsce bynajmniej.
Dziś o narodowo populistycznym rządzie pisze „Dei Welt”, na pierwszej stronie w artykule „Polska pokazuje całą bezradność Unii Europejskiej” (https://www.welt.de/politik/ausland/article162303939/Polen-zeigt-die-ganze-Machtlosigkeit-der-Europaeischen-Union.html ) i wzywa ustami Sylvie Yvonne Kaufmann - urodzonej we Wschodnim Berlinie byłej polityk honeckerowskiej Sozialistische Einheitspartei Deutschlands (od 1976 roku), a potem posthoneckerowskiej partii Linke, a obecnie SPD – do twardej rozprawy z Polską i zastosowania wobec niej „nuklearnej opcji unijnej” (Sie könnte ein Verfahren nach Artikel 7 der EU-Verträge einleiten, das in der EU als „nukleare Option“ firmiert.) czyli paragrafu numer 7. Paragraf ten ma odebrać Polsce szereg praw szczególnie podczas głosowania… Nie pierwszy raz polityk urodzony w byłym NRD używany jest do straszenia i ataku na Polskę. Pomijam wrzaski polityczki partii Zielonych Ska Keller, wzywającej do pokazania Polsce miejsca w szeregu...
Jak zauważa przytomnie „Die Welt” Kanclerz Merkel nie wypada, ze względu na historyczne obciążenia zbyt ostro krytykować polskiego rządu. W wydaniu „Die Welta” brzmi ten motyw tak - Kanclerz Angela Merkel spogląda na sytuacją w Polsce wprawdzie z troską, jednak ze względu na obciążoną polsko-niemiecką historię nie występuje jako aktywny krytyk. (Bundeskanzlerin Angela Merkel (CDU) sieht die Lage in Polen zwar mit Sorge, doch kann sie wegen der belasteten deutsch-polnischen Geschichte nicht offensiv als Kritikerin auftreten.)
Akapit ten jest poprzedzony stwierdzeniem, które warto zauważyć, bo zdradza powody irytacji czy tylko mediów, czy raczej bardziej polityków. Tym powodem jest zbliżenie polsko-brytyjskie – rząd brytyjski, który obecnie szuka przyjaciół wśród krajów Unii zaprosił niedawno polski gabinet do Londynu na obrady. (Die britische Regierung, die derzeit auf der Suche nach befreundeten EU-Staaten ist, lud vor Kurzem das polnische Kabinett zu einer Sitzung nach London ein.)
Użycie przeciw władzom w Polsce określeń zbieżnych z określeniami wobec partii kierowanej przez córkę człowieka otwarcie negującego Holokaust, bo tak widział historię Le Pen, jawnie faszyzującą i współpracującą obecnie ściśle z Putinem (10 melonów długu u władz rosyjskich) jest skandalem.
Użycie zaś do nagonki na Polskę polityczki umoczonej członkostwem w SED i jawnie komunistycznej Linke, jest policzkiem wymierzonym przeciw Polsce. Nic nie dzieje się przypadkiem, szczególnie gdy polityka zagraniczna spoczywa w rękach SPD, której członkiem jest Sylwia Kaufmann.
Jeszcze gorsze jest zakończenie artykułu, wiążące sprawę zagrożenia ze strony Moskwy, które widzi Polska ze sprawą relacji brukselsko-warszawskich. Tu już Panowie pojechaliście po bandzie. Ale do rzeczy. "Die Welt" pisze, że polityk CDU Elmar Brock dostrzega potencjalny środek nacisku na Polskę, a jest nią - uwaga, uwaga - zagrożenie rosyjskie! Tak to opisuje Welt – Europa ma jeszcze środek nacisku. „Polska ze względu na sytuację bezpieczeństwa politycznego nie ma interesu w długotrwałym konflikcie z Brukselą i europejskimi partnerami.” Ten kraj widzi się szczególnie zagrożony przez Rosję. (Europa habe doch Druckmittel. „Polen hat vor allem wegen seiner sicherheitspolitischen Lage kein Interesse an Dauerkonflikten mit Brüssel und den europäischen Partnern.“ Das Land sieht sich insbesondere von Russland bedroht.)
Słowa Brocka wytłuściłem. Czy reszta jest manipulacją dziennikarską, polegającą na łączeniu nieuprawnionym faktów? Czy tak powiedział Elmar Brock? Jeśli miałyby paść takie argumenty to świadczy to o niebywałym cynizmie. Tak czy tak, w artykule wisi video, przedstawiające reakcję rosyjską na rozmieszczenie wojsk amerykańskich w Polsce, oczywiście jest to jedynie głos zatroskanej Moskwy.
Moim zdaniem źle się panowie politycy bawicie!
Jak znam Polskę, do niczego dobrego ta Wasza zabawa nie doprowadzi. Może odniesiecie jakiś chwilowe sukcesy, ale atmosferę dobrych relacji dawno już zepsuliście. Na tę atmosferę pracowały pokolenia mądrzejszych od Was polityków takich jak Willy Brand, Helmut Schmidt, Richard Karl Freiherr von Weizsäcker, Helmut Kohl i wielu innych. Oni wiedzieli, że potęgę kraju buduje się nie tylko potęgą gospodarczą, ale dobrym imieniem na scenie międzynarodowej i tym, czego Wy nigdy nie zrozumiecie - sympatią. Prostą ludzką sympatią. Wrzaski lewicowych polityków przeciw całemu już niemal światu niczego dobrego nie przyniosą, bo Europa to coś więcej niż Luksemburg i Belgia, na których sympatii politycznej możecie już jedynie polegać. I tworzenie wizerunku Niemiec, jako oblężonej twierdzy demokracji też szybciej niż myślicie spali na panewce. I nie tłumaczcie, że to tylko polityka kija i marchewki, bo Polska to nie osioł, jak to sobie być może w swoich głowach roicie.
Czytając komentarze polskich portali i mediów przed ostatnią wizytą Kanclerz w Polsce, widziałem ogromne nadzieje na pozytywny przełom w relacjach i wyciągniętą polską rękę. Nie śmiem nawet pisać, że ta ręka wydaje się być odrzuconą – przynajmniej przez niemieckie media. Kończę tą nadzieją, że moje wrażenie jest nieuprawnione.
Inne tematy w dziale Polityka