Wczoraj zmarł jeden z tytanów lotów kosmicznych, John Glenn. To bolesna wiadomość dla wszystkich, którzy śledzą rozwój astronautyki.
Jon Glenn miał 95 lat i był pierwszym amerykańskim astronautą, który okrążył Ziemię 20 lutego 1962 roku, w statku kosmicznym „Mercury Friendship 7”, wyniesionym na orbitę przez rakietę Atlas LV 3B. Lot i cztery okrążenia Ziemi trwał 4 godziny 55 minut.
Zanim wstąpił do NASA, był pilotem bojowym podczas II wojny światowej i latał na samolocie F4 U „Corsair” na którym wykonał 59 misji bojowych. Po wojnie służył w lotnictwie patrolowym. Podczas wojny w Korei w 1953 roku na odrzutowym samolocie F 86 „Sabre”zestrzelił 3 Migi 15. Wcześniej latał na F9F „Panther” z pokładu lotniskowca Midway. Podczas misji nr 63, trafił na zaciekły ogień artylerii przeciwlotniczej i przywiózł na swoim samolocie 250 przestrzelin! Za ten wyczyn koledzy nadali mu przezwisko „Magnetyczna Dupa” żartując, że tylko w ten sposób można wytłumaczyć fakt, że ściągnął na siebie aż tyle celnych pocisków. Za wykonanie podczas tej wojny 149 bojowych lotów otrzymał najwyższe odznaczenia amerykańskie.
Po wojnie latał, jako pilot testowy, a w 1957 roku dokonał pierwszego trans amerykańskiego lotu z prędkością naddźwiękową, na samolocie F8 U3P „Crusader” obserwowany „akustycznie” przez rzesze Amerykanów, którzy mogli pierwszy raz w życiu usłyszeć grom dźwiękowy samolotu poruszającego się naddźwiękowo.
Był niezwykle lubiany w gronie pilotów i jego pogodny charakter pozwolił mu stać się jedną z najważniejszych twarzy NASA, kiedy rozmawiano z mediami. Podczas pierwszego lotu w kosmos, awaria układu klimatyzacji mikroskopijnej kabiny statku Mercury spowodowała, że temperatura wzrosła do ponad 40°C. Glenn musiał też pokonać problemy ze sterowaniem kapsuły. Na szczęście Mercury wyposażony był w ręczne systemy sterowania, co było warunkiem postawionym inżynierom projektującym statek, przez siedmiu pierwszych astronautów z teamu NASA. Nie chcieli być oni – mięsnymi ludzkimi konserwami wystrzelonymi na orbitę - jak mawiał Chuck Yeager z konkurencyjnego teamu X15.
W 1998 roku John jako operator ładunku wystartował w podróż na orbitę na pokładzie promu kosmicznego „Discovery”, w misji STS 95 jako najstarszy wiekiem astronauta – miał wtedy 77 lat.
Po powrocie z lotu na pokładzie Discovery powiedział – spojrzenie na stworzenie nie jest możliwe dla mnie bez wiary w Boga. Popierał też ewolucjonistyczny obraz stworzenia, który powinien być prezentowany w szkołach (co w USA nie było takie oczywiste). Podkreślał, że piękno ewolucji w niczym nie umniejsza mądrości Boga, a jego zdaniem wręcz przeciwnie, podkreśla jego geniusz.
Glenn w 1964 roku wycofał się z NASA i poświęcił karierze politycznej związując się z Partią Demokratyczną i reprezentując stan Ohio. Glenn był szczęśliwym ojcem dwójki dzieci i całe życie przeżył ze swoją ukochaną żoną Anną, którą znał jeszcze z czasów szkolnych.
Był członkiem Kościoła Prezbiteriańskiego i Loży Wolnomularskiej Concord.
ps. Popatrzcie i posłuchajcie jak niedawno żegnała Neila Amstronga Diana Krall, która jest wielką fanką lotów kosmicznych. Pokolenie tych wielkich odchodzi niestety nieubłaganie - na video zobaczycie Glenna w pierwszym rzędzie wraz z Buzzem Aldrinem i żonami. Glenn fotografował księżyc podczas ostatniego lotu na pokładzie Discovery. Niech ta piosenka będzie też dla Niego... https://www.youtube.com/watch?v=UITwhy5-Vas
Inne tematy w dziale Polityka