Jak podaje „Die Welt” niemiecki rząd przekazał na konto fundacji Hillary Clinton 5 milionów dolarów w szczytowym okresie kampanii prezydenckiej w USA. Pieniądze wypłynęły u Ministerstwa Ochrony Środowiska. Ministerstwo tłumaczy się, że były to pieniądze na walkę z ociepleniem klimatu oczywiście (https://www.welt.de/wirtschaft/article159791364/Bundesregierung-zahlte-Millionen-an-Clinton-Stiftung.html). Jest to kolejny skandal w polityce niemieckiej świadczący o tym, że rządząca koalicja stacza Niemcy w stronę Bananowej Republiki. Finansowanie prywatnej fundacji ze środków podatników niemieckich wydaje się być skandalem na niebywałą skalę, ale wartości takie jak uczciwość nie znajdują już, jak się zdaje, dostatecznego wsparcia w społeczeństwie.
Po niedawnym skandalu, kiedy telewizja nakryła współpracowników Wicekanclerza Gabriela na sprzedawaniu obiadków i kolacji ("Frontal 21" ZDF https://www.zdf.de/politik/frontal-21/frontal-21-clip-1-104.html), panuje w mediach krępująca cisza, a i ludzie dziwnie nie gadają o tym. Telewizja udowodniła, że za kilkadziesiąt tysięcy eurosków można sobie kupić biznesowo-towarzyskie spotkanie na szczytach władzy, nawet z samym Wicekanclerzem! Na stateczku lub w restauracji, gdzie dusza zapragnie.
Parę dni temu dzikie tłumy witały skompromitowanego byłego prezesa FC Bayern Ulego Hoeneßa. Uli, Uli! - wrzeszczały rozhisteryzowane gardła kiboli, kiedy ukochany prezes, mimo odsiadki za oszustwa podatkowe, ponownie zasiadł za sterami klubu, w którym gra Rober Lewandowski.
Jeszcze wcześniej jedna z deputowanych SPD Petra Hinz, została nakryta na tym jak wymyśliła sobie cały życiorys, łącznie ze studiami prawniczymi i praktykami zawodowymi. Polityczka przez parę miesięcy nie chciała oddać mandatu poselskiego twierdząc, że nic złego nie zrobiła.
W lokalnych mediach trwała swoista stypa po romantycznym dyktatorze Kuby Fidelu Castro. Słuchając bełkotów zlewicowanych do cna dziennikarzy, którym wtórowali najwyżsi politycy europejscy, miałem wrażenie, że oni próbują nam wszystkim zbudować taką drugą Kubę.
Wstępem do tego jest ogłupienie społeczeństwa, niech fascynują się tasiemcowymi serialami i poszukiwaniem żony dla rolnika - „Bauer sucht Frau”-, albo synowej dla społecznego marginesu - „Schwiegertochter gesucht”. Zalew reality show w TV nie ma granic. „Berlin Tag & Nacht” produkcji RTL2 pozwalający zanurzyć się w świat młodocianych debili żyjących wygodnie za gigantyczne pieniądze pomiędzy wódą, trawką, a ciągłymi konfliktami. Do tego niedawno media niemal pękały z dumy, kiedy podawały, że Niemcy według jakiś badań są „największymi konsumentami pornoli” na świecie… Ta demoralizacyjna i ogłupiająca rola mediów w ochronie zepsutej klasy politycznej, zaczyna zagrażać bardzo poważnie demokracji w najsilniejszym gospodarczo kraju Europy.
Z dużą nadzieją powitałem decyzję prokuratury w Hamburgu, która postanowiła podjąć działania w sprawie dziennikarki politycznej Anne Will. Ta lewicowa aktywistka żonata albo mężata ze swoją koleżanką po fachu, od dawna wykorzystywała swój program do manipulowania dyskusją polityczną spychając ją daleko poza granice nawet mocno lewicującej propagandy. Niedawno przegięła jednak udzielając głosu objechanej, byłej ezoteryczce i buddystce, a obecnie siejącej islamistyczną propagandę politycznej propagandzistce IS, Nikab Norze. Może następnym razem dziennikarka ta zastanowi się nad tym, komu udziela głosu w swym programie? Niestety podobne postępowanie wobec demoralizujących młode pokolenia Niemców programów w stylu „Berlin Tag & Nacht” nie są niestety do wyobrażenia. Szkoda…
Czy nastąpi opamiętanie? Obawiam się że to opamiętanie może mieć finał w postępie ruchów o skrajnych programach politycznych. W Hamburgu w nocy z soboty na niedzielę, terrorystyczna grupa nowej lewicy dokonała uderzeń przy pomocy środków zapalających na tereny targów, ogłaszając rozpoczęcie walki z G 20. W innych regionach słychać marsz ciężkich buciorów brunatnej neonazistowskiej hołoty. Pożar w Izraelu ujawnił, że islamscy radykałowie i wojujący Palestyńczycy są bezczelnie głośni w Internetowych mediach i nie obawiają się żadnych konsekwencji swoich działań (https://www.welt.de/politik/deutschland/article159762941/Deutsche-Islamisten-bejubeln-das-brennende-Israel.html). Rozmawiałem ze studentami, którzy w pośpiechu kasowali swoje kontakty na społecznościowych platformach, bo nagle z różnych adresów zaczęli dostawać antyizraelski hejt. Jak widzicie ten koktajl nie wróży nic dobrego.
Czy o to chodzi politykom? Nie sądzę. Ale jak się zdaje od zakończenia wojny Niemcy nie miały takiej mizerii na politycznych salonach, we wszystkich niemal partiach obecnych na politycznej scenie. To bardzo źle, bo media wrzeszczą o przejęciu odpowiedzialności za światową demokrację, wszak tako rzecze Obama…
Inne tematy w dziale Polityka