.
Jak podały wczoraj niemieckie media, ponad dwa miliony niemieckich dzieci żyje w ubóstwie niepozwalającym im na właściwy rozwój. Nie chodzi tu bynajmniej o dzieci tzw nowych Niemców, z fali przyjętej przez Kanclerz w zeszłym roku, ale o dzieci pochodzące z niemieckich rodzin.
Największy odsetek dzieci pochodzi z rodzin samotnych matek, a kolejne statystycznie z rodzin wielodzietnych o niskich dochodach. Fundacje działające na rzecz otwierania tym dzieciom możliwości edukacji, ale i nawet i te, które chcą te dzieci dożywiać nie otrzymują wystarczających darowizn i żadnego wsparcia ze strony rządu.
Sytuacja wydaje się absurdalna, bo w zeszłym roku wszędzie chętnie wrzucano pieniądze na przybyszów. Jak widać wspieranie szalonych pomysłów znacznie lepiej nadyma ego przeciętnego Niemca niż wsparcie „sąsiada” będącego w potrzebie.
Jest to sygnał daleko posuniętej dezintegracji więzi społecznych i oderwania od rzeczywistości niemieckich obywateli. Choć jak wykazują sondaże to już zdaje się zmieniać, bo według ostatniego sondażu ponad 82% respondentów życzy sobie zmiany polityki prowadzonej przez Angelę Merkel.
Politpoprawne media rzuciły się do boju i wylewają z siebie tak agresywną i prymitywną propagandę, jakiej ja nie pamiętam nawet z czasów PRL i panowania Jerzego Urbana razem z nieśmiertelnym Albinem Siwakiem.
Kuriozalne artykuły, pisane w płaczliwym tonie o rzekomym medialnym mobbingu wobec Kanclerz Merkel (https://www.welt.de/debatte/kolumnen/das-echte-leben/article158076338/Medien-gegen-Merkel-inzwischen-ist-das-Mobbing.html ), to nic w porównaniu do argumentów na rzecz tzw. społeczeństwa otwartego, jakie zaprezentowała wczoraj państwowa ARD1. Pokazano tam zdjęcia różnych fricków (tak popularnie nazywa się ludzi z zaburzeniami osobowości) oraz zdjęcia gay-ów z Love Parade, noszących na twarzach maski gazowe i lateksowe, aby stwierdzić, że przecież tak samo mogą nosić burki muzułmańskie kobiety. (http://www1.wdr.de/daserste/hartaberfair/videos/video-offene-gesellschaft-offenes-gesicht--kulturkampf-um-die-burka-102.html )
Wśród pokazanych fricków najbardziej podobał mi się facet, który do powozu zaprzęgał wysmarowaną brązową pastą do butów nagą żonę, która ciągnęła go po berlińskim parku z wsadzonym w cztery litery końskim ogonem i maską konia na łepetynie. Facet smagał ją biczem, a ona rżała zachwycona .
No cóż widać wyraźnie, co niektórym we łbach siedzi, a motywacji tych ludzi nawet wielki prawdziwy koński łeb zrozumieć nie da rady.
Strach pomyśleć, co zakłada sobie i swojej żonie na głowę, i w cztery litery, promotor tej wynaturzonej popperowskiej idei otwartego społeczeństwa.
I tylko żal dzieci, od których zacząłem, a dla których w tym szalonym lewackim świecie chyba nie ma miejsca …
Inne tematy w dziale Polityka