Afera z polskim zawodnikiem na Olimpiadzie w Rio i spiskowe, teorie które się pojawiły w mediach, a i tu na Salonie24, przypominają mi najgorszą propagandę z czasów, gdy rzecznikiem prasowym polskiego rządu był Jerzy Urban.
Pamiętacie Państwo słynne „krokieciki Morawieckiego”? Ten polski hokeista (Zagłębie Sosnowiec) startujący w zimowej olimpiadzie w Calgary, w 1988 kiedy przyłapano go na dopingu, rzucił parszywe oskarżenie pod adresem Polonii Amerykańskiej, jakoby ta podała mu do barszczu nafaszerowane koksem krokieciki. Oczywiście w domyśle i narracji propagandy, miał być to haniebny akt sabotażu polonijnych antykomunistycznych nienawistników wobec polskiej reprezentacji .
Wiele lat po tej groteskowej aferze, jak zwykle bez podstaw w konkretnych badaniach, wielu wydaje podobne wyroki…
Już pojawiły się sugestie, że za aferą stoją służby Putina. No to odetchnąłem z ulgą, przynajmniej nie rzucono podejrzeń na Bogu ducha winnych Polonusów.
Ja poczekam na badania porównawcze. Jeżeli faktycznie koks znajduje się w organizmie zawodnika, to będzie wykrywalny przez bardzo długi czas, jeśli nie zostanie wykryty ponownie, to możemy mówić o skandalu, ale w laboratoriach olimpijskich.
Jeśli zostanie ponownie wykryty, to szukajmy winnych w polskich laboratoriach i systemie szkolenia.
No chyba, że krokieciki podano zawodnikowi w olimpijskiej stołówce, dbającej oczywiście o to, aby na tej Olimpiadzie padło jak najwięcej rekordów świata. Pozostaje jeszcze jedna możliwość. To Putin przebrany za staruszkę zapukał do drzwi zawodnika i zaoferował mu przepiękne jabłuszko… No dobra - dałem się ponieść fantazji.
Poczekajmy z wyrokowaniem na ponowne badania.
PS. 17:14 MKOL podał o godz 15:30, że próbka B pobrana od Zielińskiego także zawierała ślady dopingu. Ciekawe jak czują się teraz wszyscy zwolennicy antypolskiego spisku? Ciekawe czy Fronda przeprosi Putina?
Inne tematy w dziale Sport