Rusza nowy program sektorowy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju z budżetem 50 mln zł, który będzie wspierać innowacyjne rozwiązania w polskim przemyśle systemów bezzałogowych. Przemysł lotniczy, w tym zwłaszcza produkcja dronów, może stać się polską specjalnością -powiedział PAP wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. /za PAP/
Panie Ministrze! To bardzo dobra wiadomość i krok w dobrym kierunku. Polska przed wojną była potęgą w dziedzinie myśli konstruktorskiej w lotnictwie. W dziedzinie budowy szybowców mogły z Polską rywalizować jedynie Niemcy.
Wiele polskich wynalazków było stosowanych na całym świecie jak tzw. polski płat inżyniera Puławskiego, czy usterzenie Rudlickiego (tzw. motylkowe), które do dzisiaj stosowane jest w najnowocześniejszych konstrukcjach, jak choćby niewidzialny dla radarów F 117 „Nighthawk”. Niewiele osób pamięta, że precyzyjne bombardowanie III Rzeszy przez RAF było możliwe dzięki zastosowaniu wyrzutników bombowych polskiego inżyniera Świąteckiego, oraz ich zmodyfikowanej wersji (przez inż. Rudlickiego) w amerykańskich „Latających Fortecach” B 17. Polskie szybowce nie miały sobie równych, a na takich konstrukcjach jak „Orlik”, jeszcze w latach pięćdziesiątych pobijano szybowcowe rekordy. Po wojnie to właśnie polskie szybowce wyznaczały technologiczny światowy poziom, „Muchy”, „Foki”, „Cobry”, „Jantary” i poczciwe „Bociany”, „Piraty” i „Puchacze” to znane na całym świecie polskie konstrukcje, i jedynie blokada dostępu do ultranowoczesnych materiałów takich jak kompozyty węglowe spowodowała, że w latach osiemdziesiątych wyprzedzili Polskę w tej dziedzinie Niemcy.
Niemal całkowitej zagłady przemysłu szybowcowego i lotniczego dopełniły nierozumne posunięcia dokonane rękami Balcerowicza po 1989 roku. I tylko dzięki niezwykłej woli takich pasjonatów jak inż. Margański, w pewnym czasie istniała jeszcze możliwość kupienia polskiego szybowca. Jego akrobacyjne „Swifty” nie mają sobie równych, a jest on rozwinięciem szybowca „Kobuz” z końca lat pięćdziesiątych, produkowanego kiedyś w SZD Bielsko Biała. Zapał i miłość do lotnictwa takich ludzi pozwoliła na odbudowę prestiżu polskiego przemysłu lotniczego, choć do dni chwały jeszcze dużo brakuje.
Nigdy też w historii światowego i polskiego szybownictwa nie było takich postaci jak Sebastian Kawa, absolutny fenomen w tej dyscyplinie sportu. Ilość jego tytułów mistrzowskich przyprawia o zawrót głowy najwybitniejszych szybowników na świecie, a dokonany pierwszy w historii szybownictwa lot falowy w Himalajach to już wytyczanie nowych dróg w lotnictwie. Warto więc inwestować w szkolenie młodych pokoleń nie tylko inżynierów ale i lotników.
Bo Polacy, jak niewiele nacji na świecie, pokochali lotnictwo i mają wielką duszę do latania i „majsterkowania”.
Jeśli mówimy o tym programie, który został uruchomiony, to warto powiedzieć, że 50 milionów to na początek wystarczająco, ale po ruszeniu tego programu pieniędzy musi być więcej, bo nowoczesne technologie wymagają nakładów i stabilnego finansowania i przyrost wiedzy nie jest liniowy, ale nagromadzona przez wiele lat wiedza i praktyczne doświadczenia, potrafią w pewnym momencie procentować „geometrycznymi” postępami. To proces długofalowy, utrzymanie zespołów konstruktorskich jest najważniejszym celem wspierania takich programów.
Co więcej po 1989 roku podupadł cały system szkolenia aeroklubowego. Nie ma lepszego sposobu na wychowanie młodego pokolenia niż inwestowanie w szkolenie młodzieży, i to od najmłodszych - modelarzy, a potem pilotów. Pamiętam rozmowę z wysokim politykiem nowej władzy po 1989 roku, którego zabrałem na lot szybowcem. Nie ukrywam, że chodziło o pokazanie, że szkolenie młodych ludzi jest najlepszą inwestycją, jakiej może dokonać polskie Państwo wspierając również Aerokluby. Lot bardzo mu się podobał, ale po trzech godzinach „podchmurowych” rozmów wypalił on, że nowy polski rząd nie będzie powielał komunistycznych sposobów finansowania, bo to komuniści finansowali szkolenie „mięsa armatniego”. Po tych słowach pozostało mi tylko oddać drążek do przodu i z w pełni otwartymi hamulcami, wejść w krąg do lądowania. Nie miałem już więcej frajdy w lataniu z pasażerem odpornym na wszelkie argumenty. Kiedy opowiedziałem przebieg rozmowy czekającemu na starcie H. S., który wtedy próbował ratować upadające SZD w Bielsku, ten tylko westchnął z rezygnacją i powiedział – oni wszystko traktują jak spadek po komunizmie, który trzeba rozp… właśnie dostałem informację, że SZD nie dostanie kredytów z NBP na realizację zamówień z Indii i Argentyny.
Mam nadzieję, że nowy rząd, wreszcie będzie pierwszym, który kompleksowo będzie wspierał rozwój polskiej myśli technicznej, od wspierania pierwszych kroków młodych ludzi, do wspierania programów badawczych. I nie był to system wymyślony przez „komunistów” jak bezskutecznie próbowałem wytłumaczyć tamtemu politykowi.
Przed wojną w Polsce siłami społecznymi i państwowymi wspierano takie organizacje jak aerokluby. Słynna Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej tworzyła zręby tego systemu, który pozwolił na zbudowanie fabryki i biur konstrukcyjnych Rogalskiemu Wigurze, Drzewieckiemu, Dulębie i Żurakowskiemu, których słynne RWD 6 i RWD 9, wygrały najbardziej prestiżowe zawody lotnicze Challenge w 1932 i 1934 roku.
Czy ta „jaskółka” w postaci ogłoszonego przez Pana Ministra planu wspierania polskiej myśli technicznej, będzie zwiastować wiosnę polskiego lotnictwa? Do tego jeszcze daleka droga, ale to bardzo dobry krok!
I Panie Ministrze proszę pamiętać, że szkolenie lotnicze młodych ludzi jest jedną z najlepszych form wychowania odważnych i mądrych polskich obywateli, takich którzy swą wiedzą i zapałem będą budować silne gospodarczo państwo. Tak więc warto też pomyśleć jak wesprzećaeroklubyw szkoleniu młodzieży .
Inne tematy w dziale Gospodarka