Pod notką zawieszoną przez LIBERTE zamieszono emocjonalny wiersz Leszka Długosza „Jurgieltnicy”. Krążąca lista narodowej zdrady i hasła wykrzykiwane na demonstracjach, organizacji skrajnie narodowych, palenie zdjęć polityków i jak ostatnio we Wrocławiu, zdjęcia prezydenta miasta w jarmułce, zaczyna niepokoić mnie coraz bardziej.
Czy porównywanie obecnych polskich polityków unijnych, do jurgieltników jest uprawnione?
Pensja wypłacana w czasach I Rzeczpospolitej przez rosyjską ambasadę urzędnikom państwowym, jest jedną z najbardziej głębokich ran i największych hańb narodowych w polskiej historii. Wszak dokumenty zdobyte podczas walk w Warszawie w 1794 roku pokazały, że najwyżsi polscy urzędnicy pobierali od obcego i wrogiego Polsce mocarstwa pieniądze. Podkreślam słowo wrogiego, bo w dalszej części będzie to ważne. Co gorsza nawet król zależny był od łóżkowo-finansowych układów z Katarzyną II, co ta skwapliwie wykorzystała spłacając jego długi, w zamian za posłuszeństwo.
Ten obraz Rzeczpospolitej jest jednym z najbardziej przejmującym przykładów upadku moralności. Bo o podstawowych przymiotach moralnych tu mówimy, nie odnosząc się nawet do uczuć patriotycznych. I nie ma co odnosić tego do patriotyzmu, ci ludzie byli zwykłymi pozbawionymi zasad moralnych bigotami.
Czy dzisiaj możemy o urzędnikach europejskich i Posłach do Parlamentu Europy, mówić jurgieltnicy?
Moja odpowiedź brzmi – nie! Z jakiego powodu?
Polska dobrowolnie przystąpiła do Unii Europejskiej, i ta Unia nie jest wrogim Polsce mocarstwem takim jak Rosja w czasach I Rzeczpospolitej! Świadome przystąpienie Polski i układy stowarzyszeniowe legitymują funkcje, które ci urzędnicy sprawują i pobierane przez nich wynagrodzenie.
W Unii są różne grupy interesów i politycznych sojuszy, ale to zupełnie normalne dla organizmu funkcjonującego jako parlamentarna wspólnota. W Unii jest za dużo władzy w rękach Komisarzy, ale ci komisarze nie są wrogami Polski! Unia podąża w stronę skrajnie lewicowej utopijnej organizacji ponadpaństwowej, ale demokracja w Europie działa, czego wyrazem są wyniki wyborów w Polsce, Niemczech, czy ostatnie w Austrii.
I to powinno być przez polskich polityków wykorzystane! Unia nie jest imperium rosyjskim pod wodzą Katarzyny II!
Oczywiście, że wiernopoddańcze deklaracje ludzi, po prostu „kręcących własne lody” chciałyby taką Katarzynę II stworzyć.
Ludzie którzy nie rozumieją myślenia Niemców, nie dostrzegają, że w Niemczech dyskutuje się inaczej niż w Polsce, że Niemcy nie tworzą zajadle zwalczających się obozów (widać to wyraźnie w dialogu CDU-CSU). Jest czasem bardzo ostro, ale nikt nie pozbawia drugą stronę prawa czucia się obywatelem swojego kraju. Nikt też z kolei, nie wywleka spraw wewnętrznych Niemiec na arbitraż międzynarodowy. Proszę zauważyć, jak cierpliwie są prowadzone rozmowy, i zawierane koalicje. Mimo, że oficjalnie polityka jest prowadzona Alternativlos, to jednak zawsze ta alternatywa się pojawia. Bombardowana propagandowo i smagana biczem AfD nie wyje, że brak demokracji, zaciska zęby i robi swoje, i nic nie dostaje się na obrady Parlamentu EU. Podobnie CSU, nie przewiduje biegania po „parlamentach”, ale przygotowuje się na spór prawny w ramach sądownictwa niemieckiego. Tu nikt nie będzie sędziom zarzucał partyjniactwa, czy wręcz narodowościowych zaszłości, tak jak to jest z antysemickimi wrzutami wobec polskiej palestry.
Przyjęto w Polsce model zawłaszczania całego Państwa przez jedną partię rządzącą. Taki model folwarku. To straceńcza polityka, bo Państwo polskie nie posiada stabilnej grupy urzędników ponadpartyjnych i nieusuwalnych z powodów politycznych. Taką grupę posiada większość państw europejskich, a szczególnie wysoką jest pozycja urzędnika w Niemczech. Polska powinna taką pozycję budować, bo jak można przestawiać i przemeblowywać całe państwo po każdych wyborach przynoszących zmianę opcji politycznej?
I tu zmierzam do kwestii najważniejszej. Nikt po przegranych wyborach nie wygłasza wobec członków przegranej partii haseł, z których wynika, że ich przynależność do Państwa jest kwestionowana, albo, że nastąpi odwet. O paleniu portretów albo kukieł już nie wspominając. Tak, więc dopiero głoszenie takich haseł tworzy dwa zwalczające się się państwa w państwie, a jeśli już tak się dzieje, to próżno spodziewać się, że inni takiej okazji nie chapsną w celu zamieszania w polskim kociołku.
Podziały polityczne nie mogą odbierać prawa do życia w Polsce przeciwnikom politycznym. A już zupełnie niedopuszczalne jest dorabianie do tego ideologii rasistowskich.
Jeśli na podstawie działań wymiaru sprawiedliwości ktoś zostaje uznany winnym to powinien ponieść karę, ale nie wolno tak majstrować w tym wymiarze sprawiedliwości, aby powstało wrażenie, że przestaje on być ślepy. Iustitia, musi mieć opaskę na oczach i wagę w ręce, i nie może być „podgrzewana czy rozgrzana” jak to było za starej ekipy. Ale tego nie da się załatwić w parę miesięcy, tak jak niestety postanowiono.
Obecnie działania gwałtowne, takie jak wczorajsze demonstracje ONR, są dla Polski nożem wbitym w plecy. Ktoś może sobie myśli, to tylko taki straszak, że musimy być radykalni „bo wicie rozumicie - zobaczcie presja społeczna” itp. Jeśli ktoś toleruje takie wygłupy myśląc, że tworzy sobie rodzaj poparcia politycznego, to jest w wielkim błędzie.
Takie wybryki są ilustracją, wręcz dramatyczną wizualizacją lęków jakie zgłasza przed Europejskim Parlamentem opozycja i większego prezentu nie można już opozycji dać do ręki.
Naprawa Państwa zaczyna się od naprawy własnych postaw wobec tego państwa, z których to jako najważniejsze, wymienił bym: zwykłą uczciwość i poczucie wspólnoty!
Z tego wynika dopiero, że widzi się i horyzont wspólnych działań, jakim jest dobro Polski. I może ono być realizowane we wnętrzu struktur europejskich, i może te struktury modyfikować i na nie wpływać, zamiast się od nich odżegnywać.
Co więcej, z prawdziwym zadowoleniem powitałem ogłoszenie programu „Kościuszko”, zmierzającego do zachęcenia polskich naukowców do powrotu do kraju. To wszak spełnienie tego, o czym pisałem jeszcze w notce tuż po wyborze Prezydenta Dudy. Wspaniała inicjatywa!
Jednak, kto będzie chciał wracać do Polski, w której rozwrzeszczane byczki palą zdjęcia ludzi?
Do Polski, w której wrogiem numer jeden jest wspólna Europa?
Do Polski, która rezygnuje z prawa do współtworzenia tej Europy?
I do Polski, w której urzędników i posłów nazywa się jurgieltnikami?
Inne tematy w dziale Polityka