Messerschmitt Bf 109 "Emil" i Fieseler Fi 156 "Storch". Te samoloty też testował Brown. Zdjęcie: Alpejski
Messerschmitt Bf 109 "Emil" i Fieseler Fi 156 "Storch". Te samoloty też testował Brown. Zdjęcie: Alpejski
Alpejski Alpejski
669
BLOG

Pamięci Erica "Winkle" Browna, pilota i oblatywacza.

Alpejski Alpejski Rozmaitości Obserwuj notkę 11

 

Niedawno 21 lutego 2016 roku w Redhill, w Anglii, w wieku 97 lat, zmarł jeden z najbardziej doświadczonych pilotów na świecie - Eric „Winkle” Brown.

Brown był angielskim pilotem oblatywaczem, który na swoim koncie posiada niepobite przez nikogo rekordy, takie jak: 2407 lądowań na pokładzie lotniskowców, i liczbę samolotów, którymi latał - w sumie 487 typów! Do liczby tej nie doliczono wszystkich wersji „Spitfire”, tak więc z pewnością liczba ta przekroczyłaby 500. Do tego należy dodać niezwykłe wyczyny - lądownie teoretycznie do tego celu nie nadającym się De Havilland „Mosquito”, na pokładzie lotniskowca HMS „Indefatigable” 25 Marca 1944 i pierwsze w historii, lądownie samolotem odrzutowym De Havilland „Sea Vampire” na lotniskowcu - HMS „Ocean” w 1945 roku.

Jako młody chłopiec w 1936 roku odwiedził Niemcy i przeżył prawdziwe zauroczenie rządzonym przez Hitlera krajem. Jak potem wspominał z racji możliwości, które mieli młodzi członkowie Hitlerjugend, a polegających na prawie nieograniczonym dostępie do latania – jako siedemnastoletniemu młodemu człowiekowi Niemcy wydawały mi się wtedy rajem na Ziemi. Ale nie tylko to fascynowało Browna, jak wspomina lot z Ernestem Udetem zrobił na nim niesamowite wrażenie. Udet as pierwszej wojny światowej ze 62 zestrzeleniami i znakomity pilot akrobacyjny, zabrał Browna na lot dwupłatowym Bückerem „Jungmannem”, aby zaprezentować mu swój kunszt pilotażu. Brown nie przeczuwał, co przyniosą następne lata, ani nie postrzegał Udeta jako nazistowskiego urzędnika. Opisany w dramacie „Generał diabła”, Udet z pewnością nie robił demonicznego wrażenia, wszak długo wzbraniał się z decyzją służby Hitlerowi i dopiero obietnica złożona mu przez Hermana Göringa zakupu, specjalnie dla niego, dwu egzemplarzy amerykańskich myśliwców Curtiss „Hawk”, przekonała go do służby. Te dwa samoloty stały się „ceną jego duszy” (jeden z nich stoi dzisiaj  w Muzeum Lotnictwa w Krakowie). Udet pokazał Brownowi nie tylko akrobację, ale i swoje sztuczki, z których słynął, w tym lot odwróconym samolotem, tuż nad powierzchnią pasa startowego, czy zbieranie ręcznika z powierzchni trawy skrzydłem samolotu. Jak podkreśla Brown, był on zauroczony, osobą Udeta, który wzorem wojskowych birbantów, rodem z awanturniczych powieści, nie tylko popijał zdrowo (Udet miał w swoim samolocie zamontowany barek i nigdy nie latał na trzeźwo), ale we własnym mieszkaniu urządzał strzelanie z pistoletu do tarcz, które widział w lustrzanym odbiciu. Zapewne nie przypuszczał, że zaraża „bakcylem” lotniczym człowieka, który w niedalekiej przyszłości będzie odkrywał tajemnice niemieckich samolotów, oblatując je i dokonując porównawczych lotów i walk powietrznych, a tym samym przyczyni się do pokonania hitlerowskiej Luftwaffe, którą akurat ten budował.

Ale wracajmy do Browna. Brown tak był zachwycony lotem z Udetem, że postanowił rozpocząć studia w zakresie języka niemieckiego i na Uniwersytecie w Edynburgu i zapisał się do studenckiego aeroklubu. Podtrzymywał jednocześnie kontakt z Udetem, który w roku 1938 umożliwił mu poznanie najwybitniejszych lotników niemieckich z Hanną Reitsch na czele. Jej występy we wnętrzu Deutschlandhalle, gdzie na oczach tysięcy widzów, wykonywała loty na śmigłowcu Focke-Wulf Fw 61, spowodowały, że Brown zafascynowany takim perfekcyjnym pilotażem, postanowił doskonalić swoje umiejętności. Wybuch wojny zastał go na terenie Niemiec, ale po trzech dniach przesłuchań wypuszczono go, oddając mu nawet jego auto MG „Magnette Coupe”. Jak wspominał, Niemcy żartowali, że może sobie je zatrzymać, bo przewidują, że w najbliższym czasie nie będzie do niego potrzebnych części zamiennych. W ten sposób Brown opuścił Niemcy, a przesłuchujący go nie przypuszczali nawet, że wypuszczają jednego z tych, którzy najbardziej przyczynili się do sukcesów alianckiego lotnictwa w czasie rozpoczynającej się wojny…

Po powrocie do Anglii natychmiast zaciągnął się do lotnictwa morskiego, i rozpoczął służbę w 802 dywizjonie myśliwskim, zaokrętowanym na maleńkim lotniskowcu eskortowym HMS „Audacity”. Był to pierwszy z serii lotniskowców mających zapewniać ochronę atlantyckim konwojom, a powstał z przebudowy niemieckiego statku handlowego o wyporności „zaledwie” 5600 ton. Jego pokład miał 128 metrów długości i 18 m szerokości, ale jeśli na starcie stały przygotowane maszyny, pierwszy startujący miał do dyspozycji zaledwie 91 m wolnego pokładu. Katapult do startu oczywiście nie było, a podczas lądowania „Marlety” miały do dyspozycji jedynie dwie liny hamujące, z których jedną z nich musiały przechwycić, swoim podogonowym hakiem, aby się zatrzymać.  Na pokładzie znajdowało się jedynie 6 myśliwców Grumman „Marlet” (angielska nazwa dla „Wildcata”)  i ośmiu pilotów.

Podczas jednego z lotów patrolowych na Grummanie zestrzelił swój pierwszy samolot niemiecki. Jego ofiarą padł czterosilnikowy Focke-Wulf Fw 200 „Condor”, używany do dalekiego rozpoznania i atakowania konwojów alianckich. „Condory” ze względu na swoje zabójcze działanie,  wśród marynarzy były  już owiane  bardzo złą sławą. Tak się złożyło, że samolot ten, podziwiał Brown jeszcze w 1937 roku na lotnisku Tempelhof w Berlinie. Jak wspomina - był zauroczony jego ujmującą powierzchownością – co miało nawiązywać do eleganckich kształtów niemieckiej maszyny. Brown zaatakował „Condora” od przodu i widział jak jego pociski rozrywają oszklenie kabiny pilotów. Jak wspomina godzinami dyskutowano jak najefektywniej zestrzeliwać te uzbrojone po zęby samoloty. Ataki z tyłu, kończyły się dla „Marletów” często nieprzyjemnie. „Condor” wyładowany był, bowiem zbiornikami z benzyną, w niektórych konfiguracjach zapewniającymi mu nawet 18 godzinne przebywanie w powietrzu! Z tego powodu był bardzo wrażliwy na ostrzał i zainstalowano dość silne uzbrojenie obronne. Brown i jego koledzy nazywali przedwojenną komunikacyjną ślicznotkę „uskrzydlonym jeżozwierzem”. Los sprawił, że Brown parę lat później mógł zasiąść za sterami Focke-Wulfa Fw 200, ale już jako jeden z najbardziej doświadczonych pilotów testowych RAF-u.

HMS „Audacity” niedane było długo bronić konwojów. Storpedowany przez U751 zatonął, a Brown znajdował się wśród nielicznych ocalałych członków jego załogi. Po powrocie na wyspy, Brown wstąpił do teamu pilotów testowych. Podczas wojny oblatywał wszystkie zdobyczne maszyny niemieckie. Trzeba podkreślić, że często nie dysponowano dokumentacją eksploatacyjną, tak więc zadania badania niezwykle cennych zdobyczy, powierzano tylko takim co w każdej sytuacji dadzą sobie radę. Było to bowiem poznawanie samolotu od podstaw. Różniło się znacznie od zwykłego laszowania na typ, bo normalnie pilot czyta instrukcję użytkowania maszyny i wie o wszystkich jej parametrach, szczególnie ważne jest to podczas startu i lądowania. Często technika startu musi być dostosowana do kaprysów samolotu. Tak więc pilot zasiadający w kabinie obcej maszyny ma świadomość, że nie tylko utrata maszyny jest dla wywiadu bolesnym ciosem, ale może sam łatwo stracić życie.

Podczas oblatywania pierwszego niemieckiego zastosowanego bojowo, (pierwszym był samolot Heinkla, który oblatano jeszcze przed wybuchem wojny) myśliwca z napędem rakietowym Messerschmitt Me 163 „Comet”, dowództwo RAF nie zdecydowało się pozwolić na loty z napędem, i samolot ten był jedynie holowany jak szybowiec na dużą wysokość i po zwolnieniu linki holowniczej testowany w swobodnym locie ślizgowym. Ryzyko utraty pilota i samolotu było po prostu zbyt duże. Zresztą, aż dwa lata potrzebowano na poznanie techniki rakietowej na tyle, aby odważyć się choć myśleć o kontynuowaniu programu. Z tego powodu pierwsze loty testowe odbyto w 1947 roku. Messerschmitt Me 163 był pierwszym samolotem, który przekroczył prędkość 1000 km/h. Wśród pilotów budził respekt, bo to właśnie podczas oblatywania tej maszyny poważny wypadek miała Hanna Reitsch. Sam samolot w powietrzu miał znakomite własności pilotażowe, ale lądował na wysuwanej płozie (nie posiadał własnego podwozia z kołami) z ogromną jak na owe czasy prędkością prawie 200 km/h, start następował na specjalnym dwukołowym odrzucanym wózku. Wózek ten był przyczyną wypadku Reitsch, bowiem po starcie nie udało się go pilotce odrzucić. Próbowała z nim wylądować, ale na wysokości ok. 30 metrów przeciągnęła maszynę i uderzyła w niekontrolowany sposób w ziemię, doznając złamań czaszki w sześciu (!) miejscach i dodatkowo uszkodzeń górnych kości szczęki. Podczas lotów bojowych pilot siedział w maszynie wypełnionej paliwem rakietowym o niezwykłej toksyczności, mogącym w kilkanaście sekund rozpuścić ciało pilota. Był to stężony nadtlenek wodoru, hydroksychilonina, pirofosforan, soda, alkohol metylowy, kwas azotowy i jako katalizator, cyjanek miedziowo-potasowy. Podaję ten skład aby w pełni podzielić zdanie oficerów RAE, że nie należało ryzykować umieszczenia tak świetnego pilota jak Brown pomiędzy zbiornikami wypełnionymi takim paliwem.

Najbardziej ulubionym samolotem niemieckim Browna był Focke-Wulf  Fw 189 „Uhu”, jak pisał – są samoloty które poruszają serce pilota jak żadne inne. Do tych zaliczał Brown egzotyczną konstrukcję profesora Kurta Tanka. Samolot na zewnątrz wyglądał jak szklarnia podczepiona do ramy (tak nazywali Rosjanie ten samolot) wyposażonej w dwa silniki. Jak pisze Brown, własności lotno-pilotażowe tego samolotu były po prostu cudowne i pilotowało się go z widocznością z kabiny, nie mającą równej w innych samolotach.  Brown używał go jako swój samolot dyspozycyjny kiedy tylko mógł.

Los związał też Browna, który w z racji wybranego na studiach języka niemieckiego, którym potem świetnie władał, z przesłuchaniami niemieckich zbrodniarzy wojennych po zakończeniu wojny. Przesłuchiwał Hermana Göringa, Heinricha Himmlera, Josefa Kramera. Jako przesłuchujący spotkał się też ze swoim lotniczym idolem sprzed wojny, Hanną Reitsch.

Po zakończeniu procesów wrócił do latania testowego, oblatując najnowsze typy maszyn odrzutowych.

Eric Brown jest jednym z tych niewielu, którym zawdzięczamy zwycięstwo Aliantów nad niemiecką Luftwaffe. Co ciekawe, fascynacja lataniem, która ujawniła się pod wpływem jednego z twórców potęgi Luftwaffe Ersta Udeta, i która pchnęła Browna do kariery lotniczej, stała się dla tej niemieckiej siły prawdziwie zabójcza. Jego loty testowe pozwalały innym pilotom na dowiedzenie się, jaką taktykę walki mają stosować wobec niemieckich maszyn, jakie zalety i wady mają ich maszyny w porównaniu z  samolotami przeciwnika.

Cześć pamięci Erica „Winkle” Browna – jednego z największych pilotów!

 

Zobacz galerię zdjęć:

"Z takim małym śmigłem 1000 km/h?! - miał zapytać jeden z generałów alianckich podczas oględzin zdobycznego Me 163 "Comet".
"Z takim małym śmigłem 1000 km/h?! - miał zapytać jeden z generałów alianckich podczas oględzin zdobycznego Me 163 "Comet".
Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości