Jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna:
Do rezygnacji z teorii „wojny sprawiedliwej” oraz rozwijania duchowości i działań odrzucających przemoc wezwali uczestnicy watykańskiej konferencji zorganizowanej przez Papieską Radę Iustitia et Pax oraz Pax Christi International.
Na zakończenie czterodniowych obrad poprosili też Ojca Świętego o napisanie encykliki na temat nie uciekania się do przemocy i o sprawiedliwym pokoju.
Teoria wojny sprawiedliwej była i jest podstawą istnienia i trwania chrześcijańskiej kultury. Nie mam zamiaru szczegółowo analizować tu historii Chrześcijaństwa, ale bez prowadzenia wielu wojen obronnych chrześcijańskie wspólnoty nie miałyby szans na przetrwanie. Zadowoleni z siebie, bo uważający się za sprawiedliwych i miłosiernych – bo jakże inaczej wyjaśnić taką aberrację umysłową – uczestnicy tego watykańskiego spotkania, z całą pewnością pogrążeni są w ekstatycznym zachwycie nad nimi samymi.
Co gorsza nie znają historii. Nie zdają sobie sprawy, że bez heroizmu milionów chrześcijańskich żołnierzy, choćby podczas ostatniej wojny światowej, obecnie na Ziemi nie byłoby Chrześcijan i Żydów. To nie ulega najmniejszej wątpliwości! Bo nie ważne, w co my wierzymy, ważne w co wierzy sprawca.
Podczas ostatniej II wojny światowej sprawcy wierzyli w powrót pogańskiej religii wywodzącej się z legendarnej Atlantydy. Napiszę o tym następną notkę bo jak się zdaje historia ta nie jest znana. Nieznajomość prawa nie jest okolicznością łagodzącą. Nieznajomość historii może być zabójcza! Zabójcza dla naszej cywilizacji, której ciągle musimy bronić.
Coraz więcej ludzi, podobnie jak uczestnicy watykańskiej konferencji nadyma swoje ego fałszywą interpretacją historii. Na takie postępowanie pozwala im nieuctwo i brak zainteresowania tym, co wydarzyło się w przeszłości. Nie wolno dopuścić, aby głos kilkunastu frustratów decydował o losach doktryny, która pozwala nam cieszyć się dokonaniami naszej cywilizacji i przetrwać w godzinie próby.
Jak przyglądam się rozkładowi chrześcijańskiej moralności we współczesnym świecie, to mogę tylko zapytać, czy słowa jednego z założycieli ezoterycznego towarzystwa „Thule” będącego podstawą nazistowskiej religii nie spełniają się na naszych oczach? Mówił on - zrzucimy chrześcijańską powłokę i stworzymy religię godną naszej rasy. Ta nowa religia miała być docelowo religią jak najbardziej pokojową. Wszak Adolf Hitler mówiąc o konieczności dokończenia zagłady Żydów, mówił – ten przemijający ból tego stulecia uchroni od cierpień przyszłe pokolenia.Heinrich Himmler z kolei w młodzieńczym zapale, chciał jedynie wykorzenić siły które w jego opinii demoralizowały Niemcy i rasę wybrańców. Z tego powodu stworzył zakon SS - z którego nie można było nigdy wystąpić i do którego należało się ciałem i duszą. Dzieci zaś członków SS były „chrzczone” podczas okultystycznych pogańskich rytuałów. Zakon ten utworzono na wzór zaczerpnięty ze świętych ksiąg Hinduizmu, a sam Himmler nosił zawsze przy sobie „Bhagavad Gitę“, z której czerpał natchnienie. To wszystko w imię przyszłej „świetlanej” przyszłości, bez wojen i przemocy.
Pozostaje mieć nadzieję, że Papież będzie mądrzejszy od „zlewicowanych i objechanych” przedstawicieli „Pax Christi International”, którzy bez wątpienia chcą mieć dobre intencje i wyznają pacyfizm. Wszak nic tak nie poprawia nastroju niż to, że codziennie przed lustrem, można sobie powiedzieć – jestem pacyfistą, nie mam nic wspólnego z brudem wojen tego świata.
Problem tylko, że naziści też na początku tak myśleli, a potem nijako po drodze musieli usuwać parę „przeszkód”, które ich zdaniem przeszkadzały w drodze do szczęśliwego i pokojowego świata. Nie ma totalitaryzmu na tej ziemi innego niż taki który głosi, że ostatecznie doprowadzi do pokoju lub o ten pokój - walczy…
Inne tematy w dziale Polityka