Jak donosi „Gość Niedzielny“: O trzeźwość dla Polaków modliło się ok. 3 tys. uczestników Drogi Krzyżowej, którą na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady KL Auschwitz-Birkenau poprowadził ks. prałat Władysław Zązel, bielsko-żywiecki duszpasterz trzeźwości.
Przyznam, że przeczytałem tę informację kilka razy, bo wydawała mi się tak absurdalna, że aż nierealna. Przepraszam drogich organizatorów, ale muszę zadać to pytanie – co ma picie do Auschwitz?
Potrzebujecie dramatycznej oprawy, dramatycznych kulisów? No chyba tylko to wyjaśnia z jakiego powodu organizujecie Drogę Krzyżową na terenie, który był świadkiem największego ludobójstwa w historii?
Wyjaśnia, ale nie usprawiedliwia! Prowadzenie alkoholików ścieżkami Auschwitz w drodze krzyżowej i modlenie się na tym terenie o otrzeźwienie… Słów mi brakuje!!!
To kolejna inicjatywa w rodzaju ekstremalnej drogi krzyżowej? Nie, nie da się tego porównać. Bo tam, w tych ekstremalnych ruchach ośmieszacie tylko siebie i Boga. Wchodząc zaś na teren byłego obozu zagłady nie szanujecie pamięci tych, co tam zostali zamordowani. Co oni mieli wspólnego z waszym chlaniem???
Te wasze problemy z chlaniem wódy – porównujecie do zagłady milionów niewinnych? Przynosicie je w miejsce którego historii chyba nie rozumiecie. A może jest inne wytłumaczenie tego szaleństwa? Czy to powrót do szalonych akcji ze stawianiem krzyży na terenie obiektów historycznie przynależnych do obozu.
Nie mam nic przeciw drodze krzyżowej alkoholików, ale Auschwitz nie jest do tego miejscem odpowiednim!
Kościele Polski! Polska ma wiele przepięknych Kalwarii! To jest właściwe miejsce do odprawiania tego typu nabożeństw!
ps. Jeśli powodem organizowania jest osoba patrona, to przypominam, że św Maksymilian Maria Kolbe zginął na terenie Auschwitz 1 a nie Auschwitz-Birkenau! Mogę rozumieć chęć modlitwy w miejscu jego śmierci, tych co w jego wstawiennictwie upatrują nadziei, na wyleczenie swoich problemów. Ale prowadzenie drogi krzyżowej to już inna ceremonia.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo