„Założyliśmy grupę, której nie podobał się ówczesny ustrój. Może to było naiwne i niemądre, ale postanowiliśmy przygotować się do jakiegoś zbrojnego powstania - mówił na spotkaniu z młodzieżą Pięta. - Może nasza działalność nie była specjalnie szlachetna, może była i głupia. Ale nie była podyktowana niskimi pobudkami“.
Tak według „Dziennika” tłumaczy swoje kradzieże popełnione w młodości poseł Stanisław Pięta. Znawcom najnowszej historii takie tłumaczenie jest zapewne znane. Podobnie tłumaczył swoje napady na kasjerki w Łodzi pewien wysoko postawiony w hierarchii entomologicznej poseł, o zmiennym nazwisku. Wiadomo nie od dawna, że ten drugi używany jest na co dzień do „oralnie” brudnej roboty, bo nagadał już tyle głupot i wydobył z siebie już tyle bluzgów, że wszyscy zdają się na niego uodpornieni.
Jednak wyjaśnienia Pięty muszą niepokoić. Kradzieże ze szlachetnych pobudek? I gada to poseł Prawa i Sprawiedliwości? Może Prawo i Sprawiedliwość nie znaczy już to co nosi w nazwie? Opowieści Pięty przerażają jeszcze bardziej, okazuje, że zbierał amunicję i kradł w nadziei zdobycia milicyjnych pistoletów. Czy były to błędy młodości? Każdy psycholog powie, że taka osobowość musi budzić zastanowienie, a że nic w tej osobowości się nie zmieniło widać jak na dłoni, słuchając jego wyjaśnień.
Można powiedzieć, że mając takiego posła PiS zaczyna gonić w piętkę.
Kolejnym przypadkiem, świadczącym o uderzającej do głowy wodzie sodowej wydaje się sprawa rzecznika prasowego Ministerstwa Sportu. Ok. chłopak nieokrzesany, ale powiedział prawdę. Już wcześniej dziwiłem się w na tym forum, że Prezes Kaczyński tak chętnie przyjął nagrodę Forum w Krynicy. Dziś rzecznik, który napisał to co musi myśleć każdy kto dowiaduje się o zasypywaniu Prezesa honorowymi tytułami, wylatuje natychmiast. Szumi, ale mocniej w głowach przełożonych rzecznika.
A poseł Krystyna Pawłowicz? A ta to wymiata! Wydaje się, że wzięła się w szranki ze słynnym entomologiem. Ostatnio wygadywała coś o psach. Gratulacje! Pani Krystyno tylko tak trzymać! Wszak, w co drugim słowie powołuje się Pani na wartości. Dla Pani największą wartością byłoby powstrzymanie swojego jęzora, nad którym nie potrafi Pani zapanować.
Nagrania ujawnione niedawno z udziałem ministra Morawieckiego zatrważają z całkiem innego powodu. Pomijając brak zalet moralnych ministra, wynikających z przebiegu rozmowy, okazuje się, że posługuje podobnie plugawym językiem jak ludzie poprzedniej ekipy.
Ręce opadają, wszak wszyscy oczekiwali „dobrej zmiany”, a tu taka niespodzianka. Okazuje się, że przynajmniej w kontekście kultury osobistej nic się nie zmienia.
Przypomnę mój wpis z forum „Gościa Niedzielnego” zamieszczony w listopadzie 2014 roku.
-/ Parę dni temu moja żona wróciła z tygodniowego pobytu w Polsce. Nie była tam już od ośmiu lat. Trudno było jej się odnaleźć. Pierwsze wrażenie, że w głowach wielu ludzi jakby wdrukowane klisze, algorytmy niepozwalające na widzenie rzeczywistości taką jaką jest… Przykłady? No to służę.
Odwiedziła dobrze wykształconych ludzi, a tam serwują jej nagranie Grupy Mo.Zarta, ze Zbigniewem Zamachowskim śpiewającym „Piosenkę o jamniczku”.
Gdy się skończyła pytanie – fajne no nie?
Co fajne? – pyta moja żona. To, że facet kipi nienawiścią do Polaków, że ośmiesza kościół, że „pije” do, jego zdaniem, bohaterskiego Lemańskiego, a inni to pedofile i alkoholicy? To jest waszym zdaniem fajne?
Dzwoni do mnie i mówi - Alpejski, co się z Polską stało? To kraina zombie.
Jak popatrzysz i posłuchasz, z czego ludzie tutaj się śmieją. I ta powszechna nieuprzejmość w urzędach… Czujesz się jak intruz, jak wróg. Czyj wróg? No państwa… Przyzwyczajeni jesteśmy, że urzędy są dla nas, a w Polsce to człowiek dla urzędnika.
Zona jest naukowcem - translatologiem, słyszy język inaczej niż ja, ma pamięć akcentu prawie absolutną. Osiem lat i język Polski jakby z wiezienia, ludzie posługują się tak prymitywną jego formą. Nie tylko na ulicy, ale w mediach. I ten akcent, pełen pretensjonalizmu, bo tak mówią „elity”. Typowe przeciągane zgłoski, tak kiedyś mówiono, aby okazać pogardę, a teraz nikt tego w Polsce tak już nie słyszy.
Wiadomości w mediach jak dla debili. Nawiedzeni reporterzy pytają dzieci uratowane z zawalonej kamienicy, pokazują ich przerażenie łzy, durne pytania i jeszcze bardziej durne wyjaśnienia, objaśnienia rzeczywistości. Włącz Alpejski polską TV, zobacz to koniecznie, prosi żona. Włączam, pierwszy raz od wielu wielu lat. I szok, to prawdziwe mocne przeżycie.
W uszach kołacze się piosenka grupy Dwa plus jeden z 1983 roku, z tekstem Andrzeja Mogielnickiego „Nic nie boli”.
Ten rechot publiczki na występie Zamachowskiego pozostaje w uszach jak groźne Memento Mori.Tak, tak! Przypomnienie śmierci narodu, jakiegoś rozkładu mózgów, jakiego nie pamiętam, jakiego chyba nigdy nie było w historii.
A może to właśnie taki stan opisywał w „Weselu” Wyspiański? Mieliście chamy złote rogi, a teraz co? Rechoczecie z dowcipów, w których robią z was chorych, pokręconych antysemitów i „moherów”?
Qui bono??? / -
Obserwując to co dzieje się teraz na scenie politycznej wydaje się, że wahadełko wychyla się w przeciwną stronę, ale niestety podąża w szybkim tempie i wcale nie zwalnia. To źle. Bo wróży ekstremalne wychylenie.
PiS-ie nie podążaj śladami poprzedników! Pora zaciągnąć cugli!
Inne tematy w dziale Polityka