Po wielu wypadkach śmiertelnych w czasie przedsylwestrowym na nowo rozgorzała dyskusja o ograniczeniu dostępności gór w Polsce. Właśnie podano, że TOPR wspólnie z TPN podjął bardzo mądrą decyzję, aby nie ograniczać ruchu turystycznego w polskiej części Tatr. Zdecydowano jednak aby nasilić akcję edukacyjną, mającą propagować wiedzą o zachowaniu się w górach.
Wartości jakie stały za ludźmi, którzy w 1909 roku zakładali TOPR pozostają nadal aktualne.
Założyciele pogotowia górskiego; Mariusz Zaruski, dr Kazimierz Dłuski, Stanisław Barabasz należeli do moralnej i intelektualnej elity. Wizją Zaruskiego był rodzaj humanitarnego zakonu z wojskową dyscypliną. Wizja świata tego wybitnego humanisty, malarza i poety, choć z wykształcenia matematyka, przesączona była głębokim idealizmem i romantyczną tęsknotą za czystymi intencjami i motywacjami w działaniach, zarówno tych banalnych codziennych, ale też tych rozgrywających się w scenerii surowej górskiej przyrody. Walka z surową przyrodą jest jednym z najtęższych czynników, tworzących dzielne charaktery- pisał w swojej książce „Na bezdrożach tatrzańskich”.
Gdy zakładano TOPR po górach chodzili prawie wyłącznie ludzie bardzo bogaci, mimo to ratownicy działali na zasadach dobrowolności i bezinteresownie. Jedynym przymusem było złożenie przysięgi i przymus moralny wynikający z jej złożenia. Przypominam jej treść, przypominając, że słowo honor w ówczesnych realiach coś jeszcze oznaczało, najczęściej życie. Dla ludzi, którzy go utracili nie było miejsca na salonach i w stowarzyszeniach. A słowa przysięgi były i są takie:
„dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki jestem zdrów, na każde wezwanie naczelnika lub jego zastępcy – bez względu na porę roku dnia i stan pogody – stawię się w wyznaczonym miejscu i godzinie odpowiednio na wyprawę wyposażony i udam się w góry według marszruty i wskazań naczelnika lub jego zastępcy w celu poszukiwań zaginionego i niesienia mu pomocy”.
Każdy wypadek w górach rozpętuje dyskusję o potrzebie „karania” lekkomyślnych turystów. Jeśli ten wypadek przytrafi się profesjonalistom, to opinia publiczna często szuka winnych wśród kolegów wspinaczy.
Mnie góry nauczyły, aby nie oceniać i nie potępiać nawet lekkomyślnych ludzi. Kto wie, co się z tego narodzi. Może silna wiara, może niezłomny charakter? Widziałem wiele głupot początkujących turystów i nigdy nie oczekiwałem, że za udzieloną pomoc mam prawo do krytyki i nazywania ich głupcami. Kiedyś, zimą, znosiłem z chaty Teryego, jakąś tłustawą turystkę z Drezna, kompletnie nieprzygotowaną na taką wyprawę, w górę jakoś się wydrapała, ale zejście w dół groziło rozbiciem się na głazach wystających ze śniegu. Przez cały czas szeptała, przepraszam Pana, przepraszam, tu jest tak pięknie chciałam zobaczyć więcej… Tak mi głupio. Ale jak wrócę do domu to zaraz zapiszę się do klubu wysokogórskiego. Widziałem też, ludzi w przysłowiowych „szpileczkach” na nogach, podziwiających majestat gór, pierwszy raz w życiu i mówiących – jeszcze tu wrócę, ale lepiej ubrany. Takich co złapali bakcyla. Prawie każdy wspinacz ma w swoim dorobku, jakieś „jaja”, które nawyprawiał. Czy zatem mamy „grzmieć” na „lekkomyślnych”, „nieodpowiedzialnych”, „narażających na szwank zdrowie i życie ratowników” turystów?
Tego wymaga szczególne piękno i majestat gór. W tej ciszy, która w nas pozostaje długo po zejściu ze szczytów, jakoś lepiej słychać głos Tego, do którego w górach nam po prostu bliżej. Każda górska przygoda przemienia nas wewnętrznie, pozwala poznać motywy naszych, czasami śmiesznych, czasami głupich zachowań, ale bilans zawsze jest pozytywny, jeśli tylko pozwolimy temu drugiemu człowiekowi, a czasem i sobie, na zmianę, na refleksję.
Kochani ratownicy, drogi TPN-ie, świetna decyzja!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo