W niemieckich mediach kociokwik. ZDF przyznał, że początkowo zatuszował informacje o wydarzeniach w Kolonii, podobnie postąpił ARD. W mediach pojawiają się też informacje, które wywołały wściekłość przedstawicielek niemieckich kobiet. Otóż burmistrz Kolonii, miała zalecić kobietom zachowywanie od mężczyzn bezpiecznej odległości, którą określiła – więcej niż na wyciągnięcie ręki. Tak, więc okazuje się, że niemieckie kobiety w oczach politycznie poprawnej burmistrz Kolonii są współwinne wydarzeń, które miały miejsce przed katedrą i dworcem głównym. Świadkowie opowiadają też o tym, że niektórzy ze sprawców podczas ostrzału rakietami sylwestrowymi kierowali je celowo na fasadę katedry kolońskiej. Minister spraw wewnętrznych udzielił też wywiadu, w którym było sporo pogróżek pod adresem mediów, aby nie łączyły one wydarzeń z kwestią uchodźców.
Tego było już chyba za wiele. Komentarze kobiet są coraz bardziej zdecydowane. Głos zabrał też znany w Niemczech kryminolog Christian Pfeiffer, który nie zostawił suchej nitki na polityce władz w tej kwestii. Jego zdaniem politycznie poprawne zabawy semantyczne (wymówki) doprowadzają do gniewu niemiecki naród. Pfeiffera, który wiele lat był szefem Kryminalistycznego Instytutu Badawczego w Hanowerze, a potem ministrem w rządzie Dolnej Saksonii, szczególnie rozwścieczyła informacja, że sprawcy wywodzili się z grup drobnych złodziejaszków kieszonkowych. Jak twierdzi rozwiązanie problemu jest możliwe, ale wpierw trzeba ten problem nazwać, a nie nakładać mediom kagańca politpoprawności. Potrzebne są też pieniądze, a nie tylko obietnice tych pieniędzy dla gmin.
Wydaje się, że wymykająca się spod kontroli sytuacja u niektórych przedstawicieli polityki i mediów wywołuje efekt tak zwanego działania pod wpływem wielkich emocji. Przebieg takiego „amoku” można porównać do zachowania kierowcy, który wjechał na autostradę pod prąd i zamiast zatrzymać się na poboczu dodaje gazu w nadziei jak najszybszego dotarcia do najbliższego zjazdu, bez względu na zagrożenie. Ten stan charakteryzuje się wyparciem bodźców docierających z zewnątrz i wszelkie zagrożenia wydają się osobie dotkniętej tym stanem nieistotne.
Wszystko to moim prywatnym zdaniem nie powinno skłaniać polskich polityków do wykorzystywania tej sytuacji. To co dzieje się w Niemczech nie powinno stanowić argumentu. Polska takich argumentów nie potrzebuje.
Kolejną sprawą jest postrzeganie niemieckiego społeczeństwa.
Bardzo zasmuciły mnie niektóre komentarze w postach na blogach. Niektórzy wyrażali satysfakcję tym co spotkało niemieckie kobiety. Pojawiły się nawet wzmianki porównujące sytuację do sowieckiej armii jak wiadomo będącej sprawcą wielu gwałtów na Niemkach. To moim zdaniem niedopuszczalne. Należy sobie zdać sprawę że nic nie usprawiedliwia i nie usprawiedliwiało tego typu przemocy. Z tego powodu muszę napisać - nie dajcie się prowokować nienawistnymi działaniami przedstawicieli mediów. Żyjemy we wspólnej Europie i najgorsze, co może się zdarzyć to wzrost nastrojów antyniemieckich w Polsce i antypolskich w Niemczech. Byłoby to zwycięstwo tych bezwzględnych manipulatorów mających na względzie jedynie własne pokręcone cele. Kochani Polacy wykażcie się w tym względzie odpornością na prowokacje polityków i dziennikarzy. Chyba nie byłoby fajnie, aby jeden z najgorszych ministrów w historii Polski o nazwisku słynnego pisarza, mógł z satysfakcją rozgadywać w mediach, że Polacy nie zasługują na Europę. A już snuje takie projekty.
Społeczeństwo niemieckie nie jest odpowiedzialne za działania, jakie w jego imieniu są teraz podejmowane i warto na to spojrzeć, jako na szansę większego zrozumienia pomiędzy narodem Polskim, a Niemieckim – wbrew cynicznym graczom…
Inne tematy w dziale Polityka