Zapadł wyrok w procesie tak zwanego „buchaltera Auschwitz“ byłego 94-letniego SS-mana Oskara Gröninga. Sąd w Lüneburgu skazał go na cztery lata więzienia za pomoc w zamordowaniu 300 000 ludzi. Jest to prawdopodobnie ostatni wyrok w sprawie zbrodniarzy wojennych w Niemczech.
Gröning ze szczegółami zeznawał o tym, co działo się w Auschwitz i jego zeznania, jak sam twierdził, są po to tak dokładne, aby położyć kres narastającej tendencji do negowania zbrodni nazistowskich.
To miało być główną motywacją do poddania się przez niego procedurze sądowej. Na sali sądowej nie prosił swoich ofiar o wybaczenie . Twierdził, że nie ma do tego prawa, nie ma prawa przy tym ogromie cierpienia oczekiwać wybaczenia. Jeśli to jest możliwe to wybaczy mi Bóg – odpowiadał na pytania, ale nie było w tym odrobiny buty raczej niespotykana w przypadku byłych zbrodniarzy pokora.
Dopiero zmiana niemieckiego prawa w 2011 roku, która pozwala skazywać również tych, którzy „bezpośrednio nikogo nie zamordowali”, pozwoliła na proces i skazanie SS-mana. Wcześniej niemieckie sądy wymagały zeznań bezpośrednich świadków popełnianych przez podsądnych zbrodni i bezpośredniego w nich udziału podsądnego, a w przypadku Gröninga wszelkie działania prawne zostały zamknięte w 1985 roku.
Sam Gröning uznał swoje winy i wyraził żal za to, co uczynił. Taka postawa w tego typu procesie zdarzyła się po raz pierwszy, co dziś podkreślały niektóre niemieckie media.
Według jednego z żyjących jeszcze heskich prokuratorów, którzy rozpoczęli ściganie zbrodniarzy na terenie Niemiec w zbrodnie zaangażowanych było 500 000 osób, z których skazano zaledwie kilkadziesiąt.
Inne tematy w dziale Polityka
