W przeddzień rocznicy wybuchu wojny postanowiłem zrobić sobie małą wycieczkę do Belgii. „To prawie za miedzą”- pomyślałem, a ja jeszcze nie widziałem słynnego fortu Eben Emael, gdzie Niemcy przełamali linie obronne Belgów i Holendrów, omijając tym samym słynną linie Maginota.
Nie jestem miłośnikiem fortyfikacji, bo jak mawiał profesor Janusz Bogdanowski: „historia uczy nas, że wszystkie uznawane za nie do zdobycia fortyfikacje, zostały kiedyś zdobyte.“ Jednak moim zdaniem, fortyfikacje uczą nas sposobu myślenia i mentalności tubylców ziem, na których zastały zbudowane. Z tego tylko powodu są one dla mnie ciekawe.
Faktycznie rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Fort jest ogromny, to całe marglowe wzgórze okute i wykute dynamitowym dłutem szalonych projektantów. Idea była taka, my, czyli obrońcy siedzimy sobie wygodnie w forcie, a agresorzy nas atakują. Oczywiście fort jest tak ogromny, że nie mają żadnych szans go zdobyć, możemy tu siedzieć na czterech literach i nie narażać naszego cennego życia. Komfortu dodaje świadomość, że nawet nasze żony i dzieci nie martwią się o nas w domach, no bo wiadomo: największy, najpotężniejszy, absolutnie nie do pokonania.
Chodzę po tym kolosie i przypominam sobie nazwy fachowe z zakresu architektury obronnej, i narasta we mnie złość. Jak można było być takim palantem, aby wierzyć w bzdury o tym, że ten architektoniczno-strategiczny bubel się obroni?
Otóż można, ale tylko w przypadku, że na samą myśl walki z wrogiem robi się w spodnie. Ta mentalność pozostała w Europie do dzisiaj, to zwykłe wygodnictwo. Lepiej nic nie słyszeć, nie widzieć, to się pan nie przejmujesz - myślałem zwiedzając molocha.
Tak ten fort był ślepy od samego projektu – pomyślałem. Jest tak ogromny, że Niemieccy komandosi wylądowali na jego „dachu” szybowcami i po paru godzinach walki całkowicie go unieszkodliwili, przy minimalnych stratach w ludziach i sprzęcie. Obrońcy nawet nie domyślali się, że zaatakował ich mały oddział wojska. Droga do Paryża była otwarta.
Czy Putin użyje broni jądrowej ? Zastanawia się dziś wielu komentatorów. Użyłby, jeśli on i jego doradcy byliby szaleni. Ale tak nie jest. Putin wie, jaką mentalność mają „zachodni” ludzie. No gdyby jeszcze posiedzieć w forcie, to może by powalczyli. Ale na polu bitwy to już nie…
Po jaką cholerę walić z atomówek? Wystarczy wystrzelić z kapiszona, a w Brukseli już wielu ma pełne spodnie…
Inne tematy w dziale Polityka